Mieszkańcy Warszawy, a raczej ich wystarczająca, by wciąż decydować o wynikach wyborów część, wciąż jeszcze są w stanie wybaczyć ukochanej pani Hani wszystko.Podwyżki, korki - wystarczy być sympatykiem PO by nie zwracać uwagi na takie drobiazgi. Przecież ani drożyzna, ani korki nie pojawiły się dopiero w tej kadencji. Arogancja miejskich urzędników, przerost kadry, premie i nagrody za nic - nie są wynalazkiem ostatniego pół roku. Wyborcom w ich zakochanej w przewodniej sile narodu masie nie przeszkadzało to w niczym, by wybrać Hannę Gronkiewicz-Waltz już w pierwszej turze. Mimo wystawienia jako konkurenta osoby naprawdę strawnej (wystarczy przypomnieć sobie, kto znalazł się w komitecie poparcia Bieleckiego) dla lokalnego Salonu. Wszystko na nic. Pierwsza tura.Gdy pojawiły się doniesienia o możliwym fałszerstwie moi znajomi na Facebooku iod razu zaczęli wzywać do powtórzenia wyborów. Przykro mi bardzo, ale uważam to za pomysł całkowicie chybiony. Nawet jeżeli, co już samo w sobie wydaje mi się nie do przeskoczenia, PKW uzna, że fałszerstwo wpłynęło na wynik całych wyborów (a ten warunek w świetle przepisów musi być spełniony), jest wątpliwe, by cokolwiek udało się udowodnić Gronkiewicz-Waltz, w związku z czym Platforma ponownie wystawi ją w wyborach. Ona zaś ponownie wygra, bowiem jej wyborcy nie mają nic przeciwko temu, by zapłacić więcej za bilet czy żłobek, jeśli tylko przy okazji będą mogli pochwalić się przed gośćmi z zagranicy wspaniałą fontanną - dokładnie taką, jaką oni mają przy co drugim centrum handlowym. Zapomnijcie.
Trzeba się niestety z tym dopustem bożym przemęczyć, zwłaszcza, ze w przypadku przekombinowania jedynie przedłużymy okres rządów HGW w Warszawie, a nie o to chyba chodzi.
Inne tematy w dziale Polityka
