Do napisania notki skłoniło mnie oskarżenie pilotów JAK-40,o złamaniu minimów do których zostali przeszkoleni.Sprawa pozornie prosta i nie podlegajaca żadnej dyskusji.Otóż pilot przeszkolony do lądowania w warunkach widzialności na lotnisku w Smoleńsku 100/1200m nie powinien wykonać lądowania przy warunkach gorszych od tych,do których został przeszkolony.
I tak i nie.
Otóz pilot w trakcie podejścia do lądowania nie jest w stanie ocenić w 100% widoczności.Pilot JAK-40 nie złamał zadnych zasad,podobnie śp.mjr.Protasiuk.
Dlaczego?
Otóż Wosztyl na wysokości decyzji zauważył światła APM-ów.Tj.(poczatek pasa startowego)dla pilota w trudnych warunkach pogodowych jest to wyraźne oznaczenie gdzie jest poczatek pasa.W takim momencie pilot podejmuje decyzję o lądowaniu pod warunkiem kategorycznego zakazu ladowania(lotnisko wojskowe).Takiego zakazu Wosztyl nie otrzymał z wiezy kontroli,tak mówi sam pilot.
Wklejam wypowiedź por.Wosztyla dla TVN
Jak widzimy na filmie jest to normalne zachowanie pilotów wojskowych(nie mylić z pilotami cywilnymi).
Potwierdzeniem tego co napisałem są słowa pilota wojskowego mjr.Łubowskiego.
"- Wielokrotnie się to zdarza – lądowanie poniżej minimum - mówił z kolei mjr Łubowski, były pilot wojskowy (MIG-29). - Nie jest to wyjątkową sytuacją. Piloci wojskowi są po to szkoleni, żeby lądowali w warunkach, w których jest możliwe wylądowanie."
Dla zainteresowanych podaję link.
www.tvn24.pl/-1,1694154,0,1,to-nie-oni-z-wlasnej-woli-przekroczyli-uprawnienia,wiadomosc.html
Obwinianie o złamanie przepisów i narażenie życia lub zdrowia pasażerów samolotu Jak-40 przez pilotów ,brzmi jak ponury żart.Mam jedynie nadzieję,że środowisko pilotów wojskowych zacznie bronić własnego honoru,pomimo prób dezauowania wyszkolenia pilotów przez różnych ekspertów lotnictwa.
Jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem,ale ironia i sarkazm pomagają mi znosić głupotę innych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości