nie przychodzą do mnie
pierwsze zdania
niosące w głąb
schowały się do szuflad
których nie otwieram
opuściły mnie słowa
konieczne
do zapisania drobnym ściegiem
brakuje mi powodu
do wiersza
a on przecież
leży na ulicy
jak połowa fotela
pod starą kamienicą
surrealny żart
z chudych bezdomnych
a przecież są
krzyki za oknem
poranny spleen
szary od szarości
i przecież jest
dziecko dziecka
niemowlę
krew z krwi
nadzieja
że nie całkiem minę
powód nad powodami
linijka uniesień
drobina
kropla
kropka
listopad 2017
Inne tematy w dziale Kultura