Dziś w "Rzepie" wywiad z prokuratorem zajmującym się głośną sprawą Krzysztofa Piesiewicza. Dowiadujemy się rzeczy przygnębiających, przede wszystkim:
"(...)Tym bardziej że prokuratorzy, którzy zapoznali senatorów z wnioskiem o uchylenie immunitetu, zaproponowali im wgląd do akt śledztwa. Tymczasem przed podjęciem decyzji nikt z członków Senackiej Komisji Etyki nie zapoznał się ze zgromadzonym w śledztwie materiałem dowodowym. Takie działanie jest zaskakujące z punktu widzenia poszanowania zasady państwa prawa. Brak zgody Senatu uniemożliwia dalsze prowadzenie śledztwa i wykonanie niezbędnych w śledztwie czynności." źródło
A więc Pan Romaszewski i Pan Andrzejewski (dwaj senatorowie PIS przeciwni uchyleniu znanemu scenarzyście immunitetu), nie zapoznali się w ogóle z aktami śledztwa. Byli na "nie", bo...nie.
Senator Andrzejewski, podobnie jak Piesiewicz, jest adwokatem. Może jego decyzja to przejaw zwykłej (, jakże częstej w profesji adwokackiej) solidarności zawodowej?
Pan Romaszewski z kolei to kolega Piesiewicza z lat opozycji...Czyżby tylko dlatego nie chciał zrobić krzywdy scenarzyście???
Jeśli takie były rzeczywiste powody (, a trudno doszukać się w świetle dzisiejszego wywiadu innych) stanowiska obu PISowskich senatorów, to nie może dziwić dość stanowcza rekcja władz klubu. Przypomnijmy:
"Decyzja o zawieszeniu Zbigniewa Romaszewskiego i Piotra Andrzejewskiego na trzy miesiące w prawach członka klubu PiS miała związek z tym, że obaj głosowali przeciw uchyleniu immunitetu senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi. Nie zrealizowali zalecenia klubu PiS o sposobie głosowania w sprawie uchylenia immunitetu - mówiła w piątek szefowa klubu PiS Grażyna Gęsicka."
źródło
Jak widać, PIS potrafi być wobec swoich polityków stanowczy. Niestety, brakuje tego Platformersom; przykład: wczorajsza wypowiedź Schetyny o braku możliwości wyrzucenia z PO Mirosława "Miro" Drzewieckiego.
Inne tematy w dziale Polityka