Rząd i PO wciąż walczą (w mediach) z Prezydentem. Na większość politycznych inicjatyw Lecha Kaczyńskiego spadają gromy zwykle niemerytorycznej krytyki ze strony oponentów. Platformerscy spece od czarnego PRu wiedzą, że z każdego spięcia na linii rząd-prezydent, Tusk wyjdzie obronną ręką. Co innego sam rząd; jego notowania są słabiutkie. Nie ma się z resztą czemu dziwić, bo cóż takiego z zapowiedzi przedwyborczych gabinet Tuska dokonał? No właśnie. Najważniejsze, że Donald i PO wciąż nie mogą liczyć na odpowiedzialność polityczną za działalność rządu. Ciekawe zjawisko, którego wyjaśnienie wymaga głębszej analizy. Ale teraz nie o tym chciałem.
Zauważmy, że sam premier (ze względów wizerunkowych-które zupełnie pochłonęły politykę Donalda) nie wypowiada się ostro na temat Prezydenta. Od tego są niezawodni specjaliści-bojówkarze: zaprawiony w bojach S. Niesiołowski, J Palikot (pajacowanie sprawia mu prawdziwą przyjemność, to jak hobby) oraz S. Nowak, najmłodszy, ale zna się na rzeczy. Im nie jest potrzebna szeroka popularność. Z resztą na poklask sporej części wyborców zwyczajnie nienawidzących Kaczyńskich i tak mogą spokojnie liczyć.
Ich działalność jest moralnie naganna, ale politycznie skuteczna. Rzecz jasna partia opozycyjna Prezydentowi (której kandydat przegrał prezydenturę, a teraz dzierży władzę w ramach rządu) ma prawo do krytyki Prezydenta. Ważne jest jednak, by krytyka ta była choć trochę merytoryczna, żeby trzymała pewien dopuszczalny poziom dysputy politycznej. W końcu to szczyty władzy. Mamy prawo oczekiwać, zwłaszcza od PO i PiS (partie te kładły nacisk na oczyszczenie polskiego życia politycznego upadłego za sławetnych rządów ekipy L. Millera) głębszej refleksji. Tymczasem podyktowany marketingiem politycznym spór obozu prezydenckiego (który nieco sztucznie niektórzy próbują wepchnąć do PIS) z rządem budzi uzasadniony niesmak, czasem wstyd.
Obie ekipy reprezentują nas wszystkich, dlatego dla dobra Polski powinny umieć się porozumieć w kwestiach kluczowych. Jako obywatele mamy prawo tego żądać. Nie chodzi o wzajemną sympatię premiera i Prezydenta, tylko o rzeczową współpracę.
Prezydent Kaczyński chce być aktywnym graczem. Jest głową państwa, ma możliwości. Wykorzystuje swoje konstytucyjne kompetencje. W mediach posłowie PO sugerują, że te działania przeszkadzają w prowadzeniu polityki przez rząd Tuska, podobno Prezydent przekracza swoje uprawnienia. Można oczywiście na ten temat dyskutować. Są eksperci, jest TK, można w sposób prawnie dopuszczalny rozwiązać nawet bardzo kontrowersyjne spory kompetencyjne. Ale bojówkarze PO (o których wspominałem wyżej) mają swój własny sposób na Prezydenta. Wiadomo, że Donald Tusk mierzy w prezydenturę, a więc pomocnicy muszą już teraz ostro harcować.
Niesiołowski swym niewybrednym, bliskim rynsztoka językiem publicznie obraża ludzi, w tym głowę państwa. Gazeta Wyborcza tudzież TVN oczywiście traktują to w kategoriach folkloru politycznego; właściwie to potrzeba trochę kolorytu nudnemu życiu sejmowemu. Janusz Palikot przekracza wszelkie granicę dobrego smaku. Obraża prezydenta, następnie fałszywie przeprasza, potem znów obraża-tak w kółko. TVN w odpowiedzi pozwala mu przynieść do studia świński ryj. Taki symbol-powie bardziej inteligentny obserwator tego pustego show. Teraz jest podobno moda na szokowanie. Tak czy siak brawa dla Palikota.
Sławomir Nowak został na deser. Szef gabinetu politycznego to szara eminencja. Ma wielką władzę, trzyma cała RM w ryzach. W mediach zawsze stara się prowokować Prezydenta (ostatnio wypłynął ze"Shrekiem"). Typ karierowicza. Młody, a już zaprawiony bojówkarz. Chyba wzoruje się na Schetynie, choć o aparycji Donalda Tuska.
To Ci słynni politycy Platformy odpowiadają w lwiej części za konflikty rządowo-prezydenckie. Prowokują je z pełną świadomością i w w ten sposób de facto ośmieszają Polskę. Potem próbują zgrabnie przerzucić winę na kancelarie Prezydenta. Mówią szyderczo, że Prezydent ma mściwych doradców, sugerując nieudolność, niesamodzielność Lecha Kaczyńskiego. Wtórują im chętnie niektórzy publicyści, co jest podwójnie niegodziwe.
Podobno nasi politycy, posłowie są odzwierciedleniem nas samych. Czy analizując polityczne postawy Niesiołowskiego, Palikota, Nowaka należy dojść do wniosku ,ze jesteśmy aż tak źli?
Inne tematy w dziale Polityka