Lata 90. to czas społecznej nostalgii za PRL. 'Złodziejski' sposób przejścia z systemu gospodarki centralnie sterowanej na model wolnorynkowy dał się we znaki większości obywateli. Uwłaszczona nomenklatura zacierała ochoczo ręce licząc zyski, a główni reformatorzy zrujnowanej gospodarki kazali nam czekać na efekty, które NA PEWNO nastąpią w bliżej nieokreślonej przyszłości. Rządy się zmieniały, sytuacja niby się poprawiła: powstały sieci centrów handlowych, dyskonty dla biedniejszych i luksusowe butiki modnych zachodnich marek, które dawały namiastkę bogacenia się.
Autorzy podręczników socjologii uparcie piszą, że podstawą stabilnej demokracji jest silna klasa średnia. W Polsce takowej nie udało się zbudować przez 20 lat transformacji, trudno zatem oczekiwać społecznego entuzjazmu Polaków, którzy w przeważającej liczbie ledwie wiążą koniec z końcem.
Ale czas mija. Obecną sytuację zgrabnie opisała wczoraj dr B. Fedyszak-Radziejowska parafrazując środowisko koalicji rządzącej i jej ślepych zwolenników:
"Sprzyjają nam procesy demograficzne i sytuacja polityczna w USA i Europie. Dla młodego elektoratu, pozbawionego wiedzy o przeszłości, starzy opozycyjni liderzy są niewiarygodni."
Przykładem są najnowsze badania opinii społecznej przeprowadzone przez firmę IMAS International. Okazuje się, że ponad połowa ankietowanych za najlepszy okres dla naszego kraju w ubiegłym stuleciu uważa lata 90. Niecałe 30 proc. wybiera okres PRL.
Interesująco komentuje powyższe badanie prof. Rychard, socjolog UW:
"Gdybym był politykiem, tobym się bardzo cieszył z takich wyników, bo pokazują, że działania podjęte przez nich po 1989 roku miały sens."
Tymczasem prawda jest taka,że cokolwiek zrobiliby polityczni reformatorzy z lat 90, dzisiejsi młodzi wskazaliby III RP, a nie PRL, bo tego ostatniego zwyczajnie nie poznali, nie odczuli na własnej skórze. Okres PRL jawi im się jako permanentna szarzyzna, wieśniackie samochody, ubrania, muzyka. Opowiadania dziadka, że wtedy była niby praca i darmowe leki zupełnie nie działają na wyobraźnie. Dziś dla młodych liczy się lans, trend, konsumpcja. Te w nadmiernych ilościach dostarczają codziennie komercyjne media, centra handlowe, szkoła, ulica. Myślę, że w znacznej mierze dotyczy to także osób, które miały fizyczny kontakt z PRLem, ale zapomniały o nim lub go przewartościowały.
Jesteśmy skazani na spadek popularności PRLu, i nawet rehabilitacja budowniczych tamtego systemu (Jaruzelski, Kiszczak) uprawiana przez główne motory III RP (Gazeta Wyborcza) nie zmienią tej tendencji. Z resztą nie mają takich zamiarów.
Inne tematy w dziale Polityka