Nie ma co ukrywać, chciałbym, żeby Platforma Obywatelska przegrała następne wybory parlamentarne. Dlatego też każde jej problemy wewnętrzne odnotowuję z nadzieją. Uważam, że partia Donalda Tuska wielokrotnie zdradziła swe ideały (inne sprawa, że te ideały głoszone przez PO nie były nigdy do końca szczere).
Przypomnijmy, zarówno PIS, jak i PO, zbudowały swój kapitał polityczny na zasadniczej krytyce establishmentu III RP. To politycy Platformy po raz pierwszy sformułowali pojęcie IV RP. Obie partie obiecały nam odnowę życia publicznego: walkę z wzajemnymi powiązaniami świata biznesu i polityki (tzw. układy), złamanie monopolu pewnych środowisk (tzw. różowy salon), ukrócenie korupcji i innych wyniszczających państwo patologii, wreszcie aktywną politykę międzynarodową, której jedynym wyznacznikiem miał być interes narodowy.
Wybory wygrał PIS,a PO nie potrafiła przełknąć goryczy porażki. Nie powstał spodziewany rząd PO-PIS. Wzajemny antagonizm (obu formacji) pogłębiły rychłe wybory prezydenckie, w których starli się partyjni przywódcy. PIS stworzył (po pewnych oporach) koalicję z populistami i zaczął realizować (czasem ułomnie) swe zapowiedzi wyborcze. Wiele potrzebnych projektów udało się przyjąć. Platforma uprawiając totalną krytykę rządu, coraz wyraźniej odchodziła od haseł z 2005 r. Pojęcia "układ", "IV RP", "walka z korupcją" stały się wyznacznikami polityki J. Kaczyńskiego, a Tusk na zasadzie kontrastu, zaczął się wyraźnie od nich odżegnywać. Taką sytuację wykorzystały środowiska silnie związane z III RP, dla których Platforma stała się realną szansą odzyskania dawnych wpływów.
Ci z polityków PO, którzy mocni akcentowali walkę z patologiami III RP (np. J. Rokita, P. Śpiewak)ideologicznie przegrali. Czekało ich zepchnięcie na margines. Dlatego odeszli. Prym w Platformie zaczęli odgrywać politycy marni merytorycznie, ale wierni szefostwu (Schetynie i Tuskowi). Świetnie "pałowali" politycznych przeciwników, co (przy dużym udziale mediów, a także pewnych niefortunnych działaniach PIS)) spowodowało podział społeczeństwa na "ciemnogród" i "młodych, zdolnych, oświeconych".
PO rządzi Polską już ponad rok. Mimo tego nadal cieszy się ogromnym społecznym poparciem. Nawet w czasie prosperity, wewnątrz tak dużej formacji jaka jest Platforma występują -jak się okazuje- wewnętrzne bitewki, walka o wpływy. O tym problemie pisał jakoś pod koniec listopada (o ile mnie pamięć nie zawodzoi) tygodnik Wprost. Aktywni gracze to osoby skupione wokół Tuska (jedna opcja) i wokół G. Schetyny (druga opcja).
Wczoraj byliśmy świadkami spektakularnej porażki G. Schetyny w walce o przywództwo w mazowieckiej PO:
"Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz została we wtorek wieczorem wybrana p.o. szefa mazowieckiej Platformy - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. Do wyboru doszło wbrew Grzegorzowi Schetynie, który forsował kandydaturę posła Andrzeja Halickiego.
Wybór Gronkiewicz-Waltz jest ogromnym zaskoczeniem. Wszy-scy w PO spodziewali się bowiem, że dotychczasową szefową mazowieckich struktur Ewę Kopacz zastąpi Andrzej Halicki, któ-rego forsował sekretarz generalny partii Grzegorz Schetyna.
- Ten wybór to policzek nie tylko dla Halickiego, ale przede wszystkim dla Schetyny. Władze regionu wypowiedziały mu lojalność, głosując za Gronkiewicz-Waltz. No i przede wszystkim Tusk udowodnił, że jedno jego kiwnięcie palcem znaczy więcej niż wielomiesięczne ustalenia Schetyny – cieszy się jeden ze zwolenników prezydent Warszawy. "
(żródło: wp.pl)
Wydarzenie to jest o tyle istotne, że potwierdza wcześniejsze insynuacje "Wprost". A więc silny, przyjacielski tandem Tusk-Schetyna to już przeszłość? Czy kuluarowa walka o wpływy poróżni obu Panów?
Schetyna nie znosi porażek. Sprawnie i konsekwentnie walczy ze swoimi politycznymi przeciwnikami, nawet tymi, z którymi kiedyś tworzył określone projekty (np. UW). Znacząca w tym kontekście jest nadana mu przez polityków ksywka: Grzegorz "Zniszczę Cie" Schetyna.
Michał Krzymowski z "Wprost" pisał:
"Na czarną listę Schetyny trafiają nie tylko jego osobiści wrogowie, ale także osoby, które zadarły z Donaldem Tuskiem. Niektórzy śmieją się, że „jak ktoś skrzywdzi Donalda, to ból odczuwa Grzegorz".
Czy ta zasada nadal obowiązuje w relacjach pomiędzy oboma panami? Rozgrywka o szefostwo mazowieckiej PO, zdaje się temu przeczyć.
Inne tematy w dziale Polityka