Pan doktor Migalski to prawdziwy profesjonalista. Lubie go słuchać, oglądać (czytać jego teksty najbardziej). Jest rzeczowy, niezależny, a jego polityczne prognozy mają sens (jakże często bywają prorocze).
Migalski nie dał się zwieść propagandzie Michnikowszczyzny, (co niestety spotkało większość 'ekspertów'). Cena za niezależność i własne zdanie jest nadal wysoka. Migalski już ją płaci (problemy z habilitacją, niechęć wielu środowisk).
Ma rację B. Wildstein, który do znudzenia powtarza o potrzebie lustracji kadr profesorskich królujących na wszystkich polskich uczelniach wyższych. Obecna ekipa dzierżąca władzę gwarantuje byłym, zakamuflowanym kapusiom święty spokój. Jeszcze tylko ten IPN od czasu, do czasu wymachuje szabelką.
A dziennikarze i naukowcy, którzy "biegają i krzyczą coś o lustracji" to banda oszołomów, których zaprzyjaźniona Gazeta Wyborcza codziennie flekuje. I dobrze. Dopóki nasi będą u władzy, to starczy. Takie myślenie nieobce jest polskim 'intelektualistom'. Podtrzymuje na duchu, koi skołatane w latach 2005-2007 nerwy.
Piszę to, bo sam widzę co się dzieje. Tak się złożyło, że pracuje tymczasowo w biurze prorektora jednego z polskich uniwersytetów. Zdarza się, że "mam przyjemność" wysłuchać jakiś politycznych żarcików w wykonaniu Pana Profesora, które budzą wymuszone salwy śmiechu wszystkich (prawie) pracowników. Mój prorektor "pożera" co tydzień "Politykę", co wszystko tłumaczy. Wiadomo jak to jest.
Ale nie o tym chciałem. Wracam zatem do Migalskiego. Otóż Pan doktor napisał świetny tekst na temat PIS i Kaczyńskiego. Publikuje go dziś "Rzepa". Dziennikarskie szuje (typu Żakowski, Lis) powiedzą ,że to permanentne peany pod adresem prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem jest to świetny, pozbawiony emocji komentarz do sytuacji w jakiej znajduje się dziś największa partia opozycyjna w Polsce. Jest to także swoista odpowiedź albo konkurencja (niezamierzona oczywiście) dla najnowszego apelu L. Dorna. Migalski piszę:
"Dlatego co chwila można usłyszeć głosy wzywające PiS do pozbycia się Jarosława Kaczyńskiego i zastąpienia go kimś innym. Kimś sympatyczniejszym, bardziej cywilizowanym, akceptowalnym dla mediów, łagodniejszym, po prostu – fajniejszym. To zupełnie nietrafione propozycje. Po pierwsze, nie biorą pod uwagę tego, o czym już pisałem, czyli magnetycznej siły Kaczyńskiego, przyciągającej większość wyborców PiS. Bez niego to już nie byłaby partia, której wierzą, na którą chcą głosować, za którą poszliby w ogień. Pozbycie się prezesa byłoby równoznaczne z pozbyciem się tej części wyborców. A na pewno dziś stanowią oni większość zwolenników tej formacji."
Niby "oczywista oczywistość". Ale jakże warta dobitnego podkreślenia. Każdy poważny komentator musi przyznać rację Migalskiemu. PIS to J. Kaczyński. Bez Kaczyńskiego nie ma PIS. Tymczasem ciągle można usłyszeć głosy (z lewa i prawa), że PIS musi zmienić szefa, bo inaczej upadnie. Nic bardziej mylnego. A kto to mówi? Bezstronni eksperci, czy towarzysze zainteresowani upadkiem partii Kaczyńskich? Mogą to być tez laicy, 'pożyteczni idioci'. Propaganda antyPISowska jest niebywała.
L. Dorn zdaje się tego nie rozumieć. Piszę:
"Trzecim niezbędnym przedsięwzięciem jest rozwiązanie przez PiS problemu, jaki obecnie stanowi dla partii jej prezes, pan Jarosław Kaczyński. To osoba niesłychanie dla PiS ważna, a jednocześnie polityk, który w celu zapewnienia sobie niekontrolowanego władztwa nad partią osłabia ją i, jeśli się go nie powstrzyma, nadal ją będzie osłabiał. Partia powinna wskazać panu Kaczyńskiemu rolę i miejsce, w którym jego wielkie polityczne zalety będą mogły Polsce i PiS służyć, a też niemałe wady nie będą mogły szkodzić."
Działacze PIS doskonale zdają sobie sprawę, kto ich integruje. J. Kaczyński przy wszystkich swoich wadach gwarantuje partii przetrwanie. Wciąż porywa swoimi wystąpieniami setki tysięcy Polaków. Któż miałby być twarzą partii jeśli nie on? Któż ma taki autorytet, energię, zmysł polityczny?
Nikt inny. Żaden Dorn, Ujazdowski, Zalewski.
Co nie oznacza, co trafnie podkreśla Migalski, że Kaczyński nie musi spróbować zmienić swój wizerunek. Zwłaszcza, jeśli marzy o szerszym społecznym poparciu i realnej walce o władzę.
P.S. Pan Łukasz Warzecha i inni (,którym 'dobro PIS leży na sercu') zapewne mają mnie za "ślepego czciciela Kaczora". Pana Migalskiego też?
Inne tematy w dziale Polityka