L. Dorn w dzisiejszych "Sygnałach Dnia" stwierdził, że konieczny będzie patronat prezydenta i "solenna umowa" z PO w sytuacji, gdy nie zostanie przegłosowany wniosek o samorozwiązanie sejmu. Brzmi to nieco niepokojąco, biorąc pod uwagę fakt, że D. Tusk pokazał już po ostatniej czterogodzinnej rozmowie z prezydentem, jak mogą wyglądać dżentelmeńskie umowy.
Dorn przyznaje, że z tzw. trzech kroków najbardziej ryzykowny jest ten, w którym sejm ma 14 dni na powołanie nowego rządu. Marszałek jednocześnie ma świadomość, że PO może umowy nie zawrzeć lub ją złamać. Wtedy zaś może powstać rząd o "egzotycznym zapleczu" od SLD po LPR. W obliczu takiego zagrożenia Dorn powtarza: "jeszcze jedno spotkanie [Tusk-Kaczyński - przyp. F.Y.M.] byłoby niezbędne".
Problem jednak w tym, że żadne spotkaie z PO nie daje żadnych gwarancji. Ciekaw jestem, czy PiS jest przygotowany na całkowitą obstrukcję sejmową, do jakiej bez wątpienia dojdzie przy najbliższych możliwych okazjach. Zapowiedzi takiej obstrukcji słychać już teraz, gdy mowa jest o konieczności powoływania komisji śledczych ds. CBA oraz "sprawy Barbary Blidy" (celowo biorę to określenie w cudzysłów, bo SLD nie chodzi bynajmniej o np. sprawę mafii węglowej). Co do tej pierwszej Dorn ma rację nie tylko twierdząc, że kampania wyborcza zmieniłaby działanie takiej komisji w występy oratorskie posłów i narzędzie walki z PiS-em ("trzeba udawać, że się nie wie jak funkcjonyją komisje w trakcie kampanii wyborczej"), ale i dodając, że komisja taka dawałaby jasny sygnał, że "ludziom postawionym na świeczniku" zapewnia się immunitet i że od takich ludzi "należy trzymać się jak najdalej".
O swojej dymisji Dorn mówi krótko: "J. Kaczmarek wprowadził w błąd premiera i nie tylko". Natomiast o samym Kaczmarku uważa, że posiada "wyjątkowo niską wiarygodność". Kaczmarek "ma przed sobą perspektywy występowania w roli procesowej", zaś "wszystko co robi, robi, by zminimalizować ryzyko" z tym związane. Tak należy też traktować, zdaniem Dorna, słynne "kandydowanie na premiera".
Tymczasem ozdrowiały do poniedziałku Unabomber wraca do akcji z przesłaniem o totalności podsłuchów. Nawet R. Czarnecki miał podsłuchiwać innych w trakcie meczy w piłkę nożną z takimi sportowcami jak Olejniczak czy Kaczmarek (ściślej, miał podsłuchać w szatni, że Kaczmarek zapewnił Olejniczaka, że sprawa kont SLD nie dotyczy postkomunistycznej "wierchuszki"). Robi się zowu intrygująco. To wczoraj było tak jakoś sennie :)
PS. Olejniczak twierdzi w Trójce, że to była żartobliwa rozmowa na temat kont związana z "dobra atmosferą sportową" :) I like it.
Komentarze