W związku z problemami ze zdefiniowaniem fascynujacego zjawiska wykształciuchowatości, dorzucam roboczą definicję porzadkującą. Gdyby temat powracał, w razie wątpliwości, zawsze można tu powrócić.
Wykształciuch w postaci czystej, to osobnik wykształcony (szczególnie we własnym mniemaniu) dla którego przynależność do zbiorowości wykształconych osobników stanowi aksjomatyczne potwierdzenie jego inteligencji, a w przypadkach dramatycznych, nawet mądrości. Dlatego przynależność do tej światłej grupy jest dla niego taka ważna...
W pełni wykrystalizowany wykształciuch (czy taki potwór, wypełniający warunki podanej przeze mnie definicji w ogóle istnieje?) potrzebuje łatwego przeciwnika do zboksowania. Dziwi się każdorazowo, gdy okaże się, że ktokolwiek potrafiący czytać i pisać może mieć inne poglądy od niego :)
Chełpienie się wykształceniem w sytuacji, gdy połowa populacji ma wykształcenie wyższe robi cudaczne wrażenie. Co lotniejsze wykształciuchy z czasem orientują się, że "mgr" przed nazwiskiem nie koniecznie musi być ch życiowym sukcesem i dzięki temu... przestają być wykształciuchami!
Czego wszystkim wykształciuchom i wykształciuszkom życzę.
Inne tematy w dziale Polityka