Ministrowie są przerażeni. Ze strachu udają, że wiedzą mniej niż wiedzą. Nie mają pojęcia nawet o tym co dzieje się w ich resortach. Kaczystowskie siły zaatakowały na całym froncie. Palą samochody, zastraszają, zabierają stanowiska w mediach... Przy tym poziomie terroru i agresji ludzie obawiaja się już nie tylko o swoje życie, mienie i pracę... Boją się nawet o swoje tytuły naukowe!
Taaak! Powiało grozą. Niezbyt wnikliwi "konsumenci mediów" mogli odnieść wrażenie, że mimo zmiany rządu, w naszym kraju ciągle trwają prześladowania wykształciuchów. Prześladowany jest nawet... minister sprawiedliwości! Zbigniew Ćwiąkalski stracił tytuł profesora! Jakże to być może, że "profesor" nagle profesorem być przestał?
Historia się powtarza. Podobnie jak imć Onufry Zagłoba utracił swego czasu Niderlandy, których zrzekł się na rzecz Szwedów tak i Ćwiąkalski "utracił" tytuł naukowy, którego nie posiadał. Co w rzeczywistości stracił minister sprawiedliwości? Okazało się, że nie tytuł naukowy, ale stanowisko zajmowane na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sprawę opisała "Rzeczpospolita". W lipcu tego roku, na wniosek rektora UJ, Ćwiąkalski przeniesiony został na stanowisko adiunkta.
Przy okazji wypowiedział kilkanaście urokliwie wykształciuchowych słów. Takich, które powinny znaleźć się w każdym elementarzu dla małych i dużych wykształciuszków.
Czy minister ma szansę na uzyskanie tytułu nadawanego przez prezydenta
naszego kraju?
-Zazwyczaj uważa się, że o taki tytuł mogą występować tylko autorzy pozycji książkowych ale nie ma takiego formalnego wymogu - Ćwiąkalski jest chyba przekonany, że na tytuł zasłużył bez względu na formalności.
Magister Kwaśniewski, doktor Wałęsa, profesor Bartoszewski, profesor
Ćwiąkalski... Jeszcze raz potwierdza się teza, że wśród politycznych elit naszego kraju, maniera nieco przesadnego używania tytułów naukowych nie traci popularności. Naukowcy to rezolutne chłopaki!
Inne tematy w dziale Polityka