Lekceważenie reguł (powszechnie do niedawna wielbionej) demokracji szerzy się w całej Europie. Parlamenty kolejnych krajów nie pytając o zdanie obywateli swych państw ratyfikują Traktat Reformujący UE.
Najciekawszy jest przypadek Francji. Lud francuski ciągle pamięta, że całkiem niedawno odrzucił projekt traktatu UE. Pamiętaja o tym także francuscy władcy. Dlatego postarali się chronić poddanych przed możliwościa popełnienia kolejnego błędu...
31 Stycznia tego roku przeprowadzony został we Francji sondaż w sprawie ewentualnego referendum w sprawie nowego traktatu UE. Wyniki były dla politycznych elit rozczarowujące. 59 procent Francuzów mimo tłumaczeń "autorytetów" opowiadało się za przeprowadzeniem referendum, a tylko 33 procent chciało, żeby dokument ratyfikował parlament.
Jaka była odpowiedź francuskich polityków? Kilka dni później dwie izby francuskiego parlamentu zatwierdziły na wspólnym posiedzeniu poprawkę do konstytucji, umożliwiającą ratyfikację Traktatu z Lizbony bez przeprowadzania referendum.
Przy tej okazji o lekceważeniu demokratycznych reguł wspominały nawet francuskie media...
"Trzy lata temu Francuzi odrzucili projekt konstytucji europejskiej; teraz zostali starannie odsunięci od procedury, mimo protestów przeciwników traktatu (...) Ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego w drodze parlamentarnej, bez poddania go narodowemu referendum, nie przysparza chwały projektowi wspólnej Europy. To zwycięstwo obowiązku nad demokratycznym entuzjazmem " - napisał dziennik "Le Monde", popierający mimo wszystko ideę odsunięcia ludu od procesu podejmowania "demokratycznych decyzji".
Nadchodzi czas demokracji dla wtajemniczonych?
Inne tematy w dziale Polityka