Wojciech Sadurski nie rozumie „co to są prawa rodziny” i jak można było oczekiwać ich umieszczenia wśród wartości podstawowych Unii Europejskiej, w art. 1a nowego traktatu. No, no... daleko zaszliśmy na drodze adaptacji. Choć prawa rodziny jeszcze są na przykład w art.art. 18 i 71 Konstytucji RP, wraz z konkretyzacjami w polskim Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym, mam wrażenie, że dla zwolenników poglądów pana Sadurskiego pozostają tam przypadkowo, bez mocy obowiązującej i zapewne tymczasowo.
Załóżmy jednak, że Unia Europejska to nie (jak stanowią traktaty) wspólnota państw, ale – zgodnie z poglądami Wojciecha Sadurskiego – jednostki i konstytuowane przez ich aktywność społeczeństwo cywilne. Wtedy tym bardziej trzeba zauważyć Kartę Praw Rodziny, która wprawdzie nie jest aktem prawnym, ale wyraża poczucie sprawiedliwości i oczekiwania społeczne milionów ludzi w Polsce, Hiszpanii, we Włoszech i wszędzie w Europie. Karta to apel Stolicy Apostolskiej do rządów; ale również wyraz potężnego odłamu opinii europejskiej, którego stanowisko – w interesie jedności europejskiej – powinno mieć realny wpływ na kształt Unii Europejskiej. To moja rada dla profesora Sadurskiego. Szczera, bez krzty ironii, bo – jak mówiłem na Zjeździe PiS przed pięciu laty – wolałbym popierać Europę zjednoczoną na rzecz prawa natury niż zwalczać Europę zjednoczoną przeciwko niemu.
Skoro jednak otrzymujemy tylko taki odzew jak Konstytucja Giscarda, Karta Praw i szczere stanowisko Wojciecha Sadurskiego (dziękuję za pozdrowienia i również pozdrawiam) – trzeba skonstatować, że w tym kręgu opinii chrześcijańskiej nikt do jedności nie zaprasza. Swoje opinie możemy zachować dla siebie; więc niech się nie dziwią, że im zostawimy ich Traktat.
oryginalna notka
Inne tematy w dziale Polityka