Nie przekonałem pana Wojciecha Sadurskiego o oczywistości praw rodziny. Warto jednak – by dygresje nie przysłoniły nam pierwotnego przedmiotu – przypomnieć pierwotny przedmiot, który tak bardzo zgorszył mojego polemistę. Poszło po prostu o stwierdzenie, że rząd Jarosława Kaczyńskiego nawet nie zaproponował, by w art. 1a Traktatu Reformującego (określającym wartości Unii Europejskiej) zmieściły się prawa rodziny. Przypominam jego treść:
„Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.”
Bogata kolekcja, nieprawdaż? I pojemny artykuł, ale nie do końca. O treść praw rodziny można się spierać, tak jak o pojęcia praw człowieka czy natury. Problem w tym, że pan Sadurski i jego zwolennicy w ogóle praw rodziny nie uznają. Wojciech Sadurski twierdzi, że ich obecność w Konstytucji RP, w przepisach, których lekturę mu zaproponowałem, jest pozorna. Lojalnie je zresztą przytacza.
Artykuł 18
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Artykuł 71
1. Państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny. Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych.
2. Matka przed i po urodzeniu dziecka ma prawo do szczególnej pomocy władz publicznych, której zakres określa ustawa.
Konkluduje więc, że „nigdzie w nich, jak widać, nie ma sformułowań o prawach rodziny”; mimo, że w art. 71-1 (którego fragmenty wyżej podkreśliłem), w ramach pomocniczej funkcji państwa, prawa rodzin są uznane expressis verbis. A w pozostałych miejscach, tam gdzie są uznane implicite? Są, ale może ich nie być? Na przykład demoliberalne państwo może uznać, że rezygnuje z opieki i ochrony wobec małżeństwa i rodzicielstwa? Albo że matki przed i po urodzeniu dzieci nie będą miały prawa do szczególnej pomocy władz publicznych?
Warto wiedzieć, jakie znaczenie tym przepisom dzisiejszej Konstytucji przypisuje jeden z najbardziej miarodajnych reprezentantów liberalizmu. Dzięki temu możemy zorientować się w kierunku możliwej ewolucji liberalnego prawa. I w tym, że nieobecność rodziny wśród wartości Unii Europejskiej ma charakter najzupełniej nieprzypadkowy.
Inne tematy w dziale Polityka