A wydawało się, że już minęły czasy czołówek z wytłuszczonymi kwotami ile to kosztowała wizyta papieża... Niewdzięcznik ten umarł w opinii świętości zamykając swą zaściankową i moherową postawą gęby nawet najgorszym ścierwojadom... i już najgorszym hienom nie opłacało się pisać o nim źle, skończyła się bowiem koniunktura, a ryzyko walnięcia w „świętego” oceniono za zbyt ryzykowne. Problem jednak pozostał...
A jaki problem?
A problem świadomego człowieka, który nie chce zmienić się w konsumenta! W niedzielę nie pójdzie taki oszołom wydać tygodniówki do supermarketu – pójdzie dureń do świątyni. Wieczorem w sobotę w pubie nie popije, bo musi rano wstać, spodnie uprasować, no i głupio by było jakby zionął dniem wczorajszym, bo w kościele ludzie blisko stoją... Latem jeszcze ujdzie postać przed wejściem pod klonem, ale zimą? Zatem weekend ogarnięty przez kościół i z zarobków lipa...
W tygodniu ze świadomym i religijnym w dodatku też same problemy. Podpisać niczego na lewo nie chce, nawet jakby miał zarobić. Z pracy się nie urwie i stara się robić porządnie, a jak zrobić porządnie jak surowiec trzeba rozcieńczyć, albo wydać na budowę szefa... Jak z takim asfalt w nocy zwinąć... (to kiedyś był jedynie dowcip, fakt od niedawna). Jak z takim w radzie wejść w sztuczną koalicję i zagłosować nad remontem drogi do swojego osiedla? No nieżyciowy jest taki w ogóle...
Reklam też taki ciemnogrodzianin nie ogląda, bo trwa przed telewizorem, ale tylko przed Trwam – zatem nie wie co POWINIEN kupić i co mu do życia bezwzględnie potrzebne. Wyda taki 2 zł na Swój Dziennik, a tam z reklam tylko strojenie organów...
Z dzieci mohera też żaden pożytek. Dopalacza gówniarz nie kupi bo śpiewa w oazie. A śpiewać trzeba w miarę wyraźnie, a po dopalaczach język się plącze, a nawet i przysnąć można...
I te posty ciągle, a to piątek, a to adwent, a to znowu post – a sklep musi zarabiać cały czas. Karpia przed świętami kupi, czasami i parę kilo za dużo... no i byłby zysk, gdyby za miesiąc cham nie kupował jednej szprotki dziennie przez cały wielki post!
Zatem słupki lecą...
I trzeba interwencji, bo naród do końca zgłupieje i jeszcze jaki przewrót zrobi. Się nie naogląda, prenumeraty nie opłaci i przez przypadek może jakiegoś uczciwego wybrać – ot, i problem gotowy.
I zastanawiałem się jak to lobby hedonistyczno-konsumenckie podniesie się po tym zalewie niesłusznych idei... Urban zmarginalizowany... kto się zatem odważy? Kto, żeby tylko głośno! Kto uświadomi tych papci małomiasteczkowych, ze pieniądze rzucone na tacę to szmalec zmarnowany, że za te mamonę niejeden browarek można, zimny zwłaszcza, pociągnąć...
No i odezwała się statua uczciwości, wzór prawdomówności i statecznej postawy. Salonowy mistrz ogłady i erudyta języka. Romantyk walczący i pozytywistyczny w jednym. Autorytet moralny numer jeden – producent etanolu. Janusz Filozof Palikot.
I z zarzutem do biskupów, że brzuchy mają rozdęte jedzeniem, a nie przykładnie marskością wątroby jak wierny naród. Że nie piwskiem rozparte i tanimi skrzydełkami z grila. No jak macie być z narodem, to pijcie równo... Nie ładnie tak udawać lepszego...
Zabrać zatem pieniądze czarnym. Niech postami i wyrzeczeniami nie odciągają ludzi od picia. Niech nie tworzą poradni i przytułków dla bezdomnych alkoholików, domów dla matek przez tych ostatnich pobitych i schronisk dla porzuconych dzieci przez otumanionych rodziców. Niech świadomy obywatel sam wybiera – on ma prawo napić się jeszcze raz, ten jedyny, ostatni raz!
- - -
A tak poważnie panie etyku i filozofie, autorytecie moralny... Czy za te pieniądze ze sprzedanych hektolitrów wódy wybudowałeś choć jeden darmowy odwyk? Tak na wszelki wypadek... tak wiesz, jakby te wszystkie bajki o Bogu okazały się prawdą... ?
Inne tematy w dziale Polityka