e_ciemniak e_ciemniak
580
BLOG

Chłopaki! Zakładamy gazetę!

e_ciemniak e_ciemniak Polityka Obserwuj notkę 4

Wiele ostatnich notek ociera się o szczególną a-sympatię do polskich dziennikarzy. I nic w tym dziwnego, gdyż pion czwartej władzy, jak wiele dziedzin w naszym kraju, nie ma po prostu żadnych tradycji ani korzeni... Dziennikarze z PRL to..., no właśnie – jak nazwać głowy czytające przygotowane kartki?

Po 89’ powstały nowe media, ale jak?

O TV nie ma co pisać, koncesyjno-finansowa zapora pozwoliła na szersze zaistnienie właściwie 2 stacji prywatnych – jest to dziwne, bo w powstającej demokracji powinno się tu zmieniać i mieszać jak w tyglu... Nie mam tu żadnych doświadczeń, dlatego skupię się na prasie.

Na przykładzie prasy widać najlepiej jak w Polsce wyglądało tworzenie się 4 władzy. Zacznę od odwiecznego pytania oszołoma: Jak to się stało, że tytuł dany społeczeństwu na obradach okrągłego stołu jest dziś prywatny i mają go ci, a nie inni ludzie?

Niestety, historia GW jest jednym z najbardziej brutalnych przykładów wywłaszczenia głosu społeczeństwa i oddania ogromnego majątku w ręce jednej grupy. Niejako płacimy za to do dziś. Nie rozstrzygnę sporu o Wyborczą, bo przy tym nie byłem – mam jednak parę doświadczeń z innymi tytułami stąd i parę spostrzeżeń:

-        większość istniejących przed 89r makroregionalnych tytułów, po zmianie nazwy (lub i nie) pozostawiła prl-owskich redaktorów naczelnych. Znam przykład red. nacz tygodnika obejmującego chyba ze 3 województwa, który piastuje funkcję od lat 80-tych, a swoje klucze do mieszkania odbierał jeszcze od I sekretarza na uroczystości 1 maja.

-        po 89 roku pierwsze tytuły małych gazet lokalnych powstawały w domach kultury, gdzie znów czuwały nad nimi „stare” dyrekcje – często sami mianowali się redaktorami naczelnymi; domów kultury nikt nie lustrował – zatem łatwo mogli się przedzierzgnąć w przodowników nowego typu, przodowników niosących kaganek demokracji...

-        w latach 90-tych najwięcej lokalnych gazet było wydawanych przez... samorządy! Wszędzie powstawały pseudo informatory, które mając stałe finansowanie stawały się jedynymi periodykami w terenie. (redaktor naczelny dostawał przeważnie etat pozwalający mu czasowo wyrobić się z gazetą: przykłady które znam, to szef miejskiego biura informacji, kierownik basenu, etat działań promocji w gminie).

-        codzienność tych gazet to cenzura publikacji przed wydrukiem przez burmistrza, starostę itp.

-        finansowanie lokalnych gazet w sporej części zależy od samorządu i publikowania swoich ogłoszeń.

-        w gazetach lokalnych i regionalnych obserwuje się, właściwie już uważany za naturalny, ruch z gazety do polityki i odwrotnie.

-        lokalni dziennikarze spotykają się na tych samych imprezach co lokalni politycy. Spotykając się z politykami, a nie obywatelami dziennikarze zaczynają myśleć, jak politycy i identyfikować się z ich problemami. Poprzez ten kontakt dziennikarze narażeni są na manipulacje polityków. Setki razy spotkałem się z „sugestiami” co można by opisać, a czego nie można dotykać.

Te i inne przykłady zaważyły na tym, że:

1. Społeczeństwo odebrało ważny sygnał: zakładanie mediów nigdy nie może być ruchem oddolnym. Nie można założyć tytułu przez skrzyknięcie się: Chłopaki! Zakładamy gazetę! - trzeba jeszcze trochę ukladów...

2. Na rynku nie przetrwa żaden tytuł, który nie „żyje dobrze” z politykami – zależność funkcyjna i finansowa jest zbyt duża – tytuł, który się buntuje, jest odcinany od reklam, ogłoszeń o przetargach itp. i pada. (pomijam zwykłe świństwa, gdy np. wojewoda nie ma czasu umówić się na wywiad przez pół roku, w końcu ma prawo)

3. Nieuczciwa konkurencja gazet samorządowych i gazet współfinansowanych przez samorządy (chociażby poprzez ogłoszenia) nie pozwala na powstawanie oddolnych tytułów, szczególnie w małych ośrodkach.

4. Trudna sytuacja rynkowa, wspomniane zależności finansowania wpływają na to, iż tematyka artykułów odchodzi od problemów ludzkich, schodzi na tematy bezpieczne – większość czytelników nie postrzega dziennikarzy jako obrońców swoich interesów.

3. Najważniejsze: W duchu tych zjawisk powstaje „dusza” dziennikarza. Nie może on być trybunem ludowym. Musi być konformistą, dobrym cwaniakiem, który w tych układach i zależnościach przetrwa.

Za chwile to wszystko będzie widoczne w przedwyborczym szale. Gazety pełne będą wywiadów z wojewodami, burmistrzami, którzy szczycić się będą swoimi dokonaniami.

 - - - -

 Niech komentarzem będzie jeszcze ciekawostka z Wiki:

Trybunat ludowy – urząd w republice rzymskiej, którego podstawowym zadaniem była ochrona interesów obywateli, a zwłaszcza plebejuszy. Urząd ten zniknął całkowicie w epoce cesarstwa, gdy kompetencje trybunów przejął cesarz.

e_ciemniak
O mnie e_ciemniak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka