Jak czytam, problemem w za „byciu za in vitro” jest strasznie przez KK średniowiecznym wymysłem, jakąś przestrzenią zwanym Piekłem... Tymczasem, jak pośrednio rozumiem z artykułu Pana Stawiszyńskiego takiej przestrzenie nie ma...
Nie ma się zatem o co pieklić. Może zatem zamiast leczyć przyczyny, pozbyć się skutków. Można by wnieść do Sejmu projekt rezolucji oświadczający, że żadnego Piekła nie ma – że przynajmniej Sejm w swojej obiektywności i mądrości takiego nie widzi. Na pewno pomogło by to posłom w działalności legislacyjnej omawianej ustawy o sztucznym zapłodnieniu.
Autorem rezolucji mógłby być np. poseł Niesiołowski, jako znawca rzeczy małych i mniejszych, na pewno coś tak dużego jak Piekło by zobaczył. Wspomniane musi być duże, bo trochę ludzi ma pomieścić.
Problematycznym mogło by się wydać zasięgnięcia wiedzy samego Twórcy Piekła, czyli Boga. Rozwiązania legislacyjne:
- wysłać wezwanie wspominanemu na watykański adres,
- wobec niestawiennictwa podjąć rezolucję w trybie uproszczonym, czyli „wobec nieobecności pozwanego”.
Myślicie, że to jakieś żarty. Nie. Taka rezolucja przyda się w forsowaniu kolejnych czekających nas ustaw, typu eutanazja itp. Sejmowe zatwierdzenie nieistnienia Piekła, mogło by też skutecznie powstrzymać agresję KK, który nawołuje do wiary w rzecz nieistniejącą, czyli oszukuje ludzi, a na to już paragrafy są...
Wszakże nie mamy w kraju prawa precedensu, ale jakiż maleńki byłby kroczek do tego, że skoro nie ma Piekła to i Nieba też.
Inne tematy w dziale Polityka