Kusi Tuska, kusi. Oddanie przywódców PiS przed Trybunał Stanu to smakowity kąsek. A nuż się uda? W sforze zgłodniałych świń przegłosować jakość paszy łatwo. Już są szykowane podpowiedzi dla autorytetów i konsultantów. A że „państwo prawa” musi być, a że przecież to nie delegalizacja PiSu, że z mogą sobie nowych przywódców wybrać. A że Blidy szkoda i że, „przez Kaczyńskiego już nikt nie zginie”…
Po drodze trzeba jeszcze obalić rosnący mit Lecha Kaczyńskiego, jak już nic nie ma i krzywy krawat nie działa, trzeba rozdrapać sprawę jego ułaskawień… zagrać odszkodowaniem dla córki i wyzwać ją od „politycznych hien cmentarnych”, jeśli choć jednym kiwnięciem powieki zdecyduje się na poparcie partii swego ojca w wyborach.
Idzie więc Donald drogą Berlusconiego – wyciąć opozycję i zagwarantować sobie jedność przychylnych mediów. O ile Silvio będzie w historii niewątpliwym prekursorem, to już Donald tylko naśladowcą wdrażania demokracji mediolańskiej. Demokracji w pełni opartej na mediach.
Własne media, sędziowanie we własnej sprawie – to już jest. (Trudno premierowi afiszować się z kobietami, bo akceptacji figli społeczeństwo nasze musi się jeszcze nauczyć. Wszystko przed nami, a Tusk – sądząc po biustowych komentarzach – ma na szczęście dobre zadatki na seksistowskiego macho.)
Elementy medialne i legislacyjne zapewniają pewną reelekcję, ciągłość i dominację. Ale jest drugi filar demokracji mediolańskiej wyrażający się w haśle: „brać i nic nie wymagać od innych”.
Wbrew pis-owskich sugestii taka demokracja nie reprezentuje poglądów stricte przestępczych, czy nieuczciwych w konkretnie kodeksowym pojęciu, to są podglądy wszystkich drobnych ciułaczy:
- małych oszustów podatkowych zawyżających wartość zmienionego sedesu,
- oszczędnych pracodawców, u których pracuje 12 osób na pól etatu, zamiast 6 na pełnym,
- wynalazców, którzy ten sam asfalt położą w 3 miejscach jednocześnie,
- złodziei żarówek w miejscu pracy,
- sobotnich kontestatorów i amatorów ziół,
- mistrzów kamuflażu spakowanych do wyjścia za piętnaście trzecia,
- nauczycieli: „a to już ostania wasza lekcja, to możecie iść do domu”,
- policjantów: „może się to da inaczej załatwić”,
- studentów typu „AAA prace magisterskie – tanio!”,
- docentów, którzy pisali, pisali, aż przepisali,
- lekarzy, którzy „tylko w czekoladkach”, bo samych pieniędzy nie wypada,
- samorządowców z Mazur, którzy ogłoszenie o przetargu zamieszczają w śląskiej prasie,
- radnych o wartościach o wartości diety,
- związkowców walecznych do krwi o gwarancję swych jedynie miejsc pracy,
- drajwerów „sekend day” – „na kacu się zdarza, po pijanemu nigdy!”,
- tirowców, lubiących – przy całym szacunku do kobiet – się zatrzymać się na uboczu, a proszących o wliczenie hod-doga do ceny benzyny,
- itd.
Oni wszyscy myślą, że Kaczyński im te hod-dogi, sedesy, magistry, czekoladki i diety zabierze. Osobiście zaprowadzi ich przed oblicza sądów kolejnych instancji i co do złotówki rozliczy. Nie mówię, że by się nie przydało…
Ale tu wyraźnie widać, że Tusk Berlusconim jednak nie będzie. PO jest ciągle partią „przeciw” – a Berlusconi ma realny podziw ludzi, charakterystyczny zresztą dla mentalności Włochów. Gdy zabraknie przeciwwagi, Kaczyńskiego, trzeba będzie ludzi czymś porwać, napisać program – a tu myślę będzie ciężko. Platforma zwycięska, oparta na negatywnym wizerunku PiSu trwa, bez PiU-u może nie przetrwać. Mimo tylu lat PO nie zdołała w świadomości wyborców zaistnieć jako partia z jakimś programem. Można to łatwo sprawdzić, pytając nawet członka partii o główne punkty programu…
Widzi to i Donald Tusk – i myślę, że PO zagłosuje przeciw.
Inne tematy w dziale Polityka