Z tego, co mi wiadomo, Tusk w miarę dobrze rozmawia po polsku. Zostając szefem UE nie zrzekł się też polskiego paszportu. Wszyscy przywódcy wiedzą, że pochodzi on z Polski.
Tusk zatem może skutecznie na tym spotkaniu, jak rozumiem nieformalnym i polegającym na dyskusji, przekazać wolę polskiego społeczeństwa, że ono tzw. „imigrantów” na polskiej ziemi nie za koniecznie widzi.
Atak normalnie, to powinno być tak. Tusk telefonuje do Dudy: „Słuchaj Andrzej, nie mogę tego szczytu w innym terminie, bo mnie naciskają, weź tam wyślij Szczerskiego, bo ty nie możesz, a Ewka się musi w Sejmie na koniec wypłakać”. (w domyśle: jestem Polakiem i ważniejszy jest dla mnie moment ustanowienia rządu niż formalna pogadanka bez znaczenia)
Rozumiem tu, być może mylnie, że Tusk, stając się prezydentem UE nie przestał być Polakiem i jakoś tam polskie interesy może zabezpieczać, tak jak to robili poprzedni przywódcy dla swoich państw.
Inne tematy w dziale Polityka