Wygląda na to, że pan poseł nic nie musi i za nic nie odpowiada. Pan poseł jest od brania publicznych pieniędzy na diety i prowadzenie biura. Pan poseł może, jeśli okaże taką chęć brać udział w debacie sejmowej i podnosić rękę. A jeśli co to ma immunitet.
Tak oto wynika z kuriozalnego orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie (postanowienie WSA w Rzeszowie, II SAB/Rz 58/11). Sąd orzekł, że parlamentarzysta nie musi udzielać informacji publicznej a jego podstawowym obowiązkiem jest czynne uczestnictwo w pracach Sejmu, a nie realizacja zadań publicznych.
I nic to, że art. 61 ust.1 Konstytucji wprowadza zasadę jawności działalności wszystkich osób pełniących funkcje publiczne, a zatem również posłów na Sejm.
Sprawa toczyła się z powództwa jednego ze stowarzyszeń, które zwróciło się do posła na Sejm o udzielenie informacji o działalności prowadzonego przez niego biura poselskiego. Chodziło o przesłanie odpowiedzi na pytania ankietowe. Stowarzyszenie domagało się m.in., podania godzin otwarcia biura dla interesantów, terminów dyżurów poselskich w biurze, ich liczby w 2010 r. oraz liczby interesantów przyjmowanych przeciętnie podczas pełnionego dyżuru. Chciało też wiedzieć, czy biuro jest przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych.
A jeśli się wam nie podoba to pocałujta posła w rzyć. Sami go zresztą wybraliście to teraz siedźcie cicho. I nie zapomnijcie iść ponownie na wybory.
Inne tematy w dziale Polityka