Najprostsze pomysły są najlepsze. Nie jestem przekonany, czy mój pomysł jest prosty. Dwie prostoty dodane do siebie wcale nie muszą być prostotą podwójna, w każdym razie dla członków PIS, bo to specyficzny naród. Najbliższy mi bohater kultury i polityki to Ulisses. Zastosowałem jego zasadę. Coś olbrzymiego, co przerasta wyobraźnię tych, którzy mają to kupić. A że mam do czynienia z "ciemnym ludem" strzał okazał się w dziesiątkę. Brawo! Po cichu sobie biję brawo. Przebrałem się za Janusza Palikota. Bliziutko mam na kongres PIS. Z domu rzut beretem. Przeskakuję park Wilsona i już od strony ulicy Śniadeckich jestem na MTP (Międzynarodowe Targi Poznańskie). Pawilon 7A. Uff. Jestem. Przebrałem się za Janusza Palikota, bo to koń trojański. Teraz zastanawiałem się: co robić? Udawać kobietę! Niech delegaci PIS wiedzą, że ich człowiek, a jest nim kobieta, przebrała się za Janusza Palikota. Na takiego konia trojańskiego dadzą się nabrać. Innego wyjścia nie miałem. Stoją kobiety w grupce. Od razu w tę grupkę wszedłem. Mrugam do jednej i drugiej delegatki PIS i mówią: - Marysia jestem. Jedna taka bardziej rezolutna mówi do mnie: - Szarmancki Janusz do nas zawitał. Zaczyna się kongres, wołają, bo zapaliłem papierosa z kobietą. Ustawa zdaje się jeszcze nie działa, nie ma mocy prawnej. Jak wejść jednak? W drzwiach pawilonu 7A stoją ochroniarze. Patrzę, kobiet nie sprawdzają, tylko w rękę całują. Idę z tą, która myśli, że jestem Marysią. Przed ochroniarzem wyciągam rękę. On cmok! w rękę. Wchodzę. Jestem. Usadowiłem się w pierwszych szeregach, mam przed sobą laptopa i notuję, co jest. Wychodzi prezes Jarosław Kaczyński i nadaje. Przemawia. Rozglądam się po pawilonie 7A. Co mi to przypomina? No, tak. Jak spędy partyjne w niedawnym reżimie. Prezes usta otworzył, raptem odzywa się powszechne klaskanie. Nie musicie tego oglądać teraz, wystarczy sięgnąć po kroniki z PRL. Jak na przemówieniach Władysława Gomułki. Fajna atmosfera. Super. Jarosław Kaczyński jednak mnie zaskakuje. Jego przemówienie to narracja o Donaldzie Tusku. On jest bohaterem tego przemówienia - bajki. Tusk, jako zły wilk. A Kaczyński Czerwony Kapturek, który nie da się zjeść wilkowi. PIS ma plan do 2020 roku. To łatwo powiedzieć. Nikt tego nie sprawdzi. Przebiegły ten Jarosław Kaczyński - Czerwony Kapturek. Słucham dalej: Tusk jest dzieckiem w supermarkecie. To niezbyt oryginalna figura literacka. Ciągle Tusk i Tusk. Musi się śnić po nocach prezesa. Prezes jest samotny, śpi sam, więc współczuć mu należy, że w tej samotności prześladuje go wizja wilka Tuska. Prezes wyskakuje z tą Irlandią. Miała być, a nie jest. Tego nie rozumiem. To dobrze, że nie jest przecież. Tam kryzys zawitał. Wpadka prezesa. Przecież Jacek Rostowski za największych tego świata został uznany najlepszym ministrem finansów. Prezes liczy: ciemny lud to kupi. Bo odzywają się oklaski. Piszę to na gorąco. Laptop grzeje mi się na kolanach. Siedząca obok mnie ta, która myśli, że jestem Marysią, a widzi przecież we mnie Palikota, szturcha mnie, gdy kończy się przemówienie i mówi: - Wyskoczymy na małpeczkę. Na jakiś czas zamilknę, bo właśnie z delegatką PIS wyskakuję na małpeczkę, a znam w pobliżu parę fajnych lokali i chatę mam wolną.
Inne tematy w dziale Polityka