Niepoprawny ornitolog polityczny Marek Migalski dalej wysyła sygnały do Jarosława Kaczyńskiego, że nie odpowiadając na jego zasadnicze pytania, pogrąża PiS w niebycie politycznym.
Migalski w programie TVN "Fakty po faktach" prorokuje dekompozycję całej sceny politycznej. Nie tylko rozpad partii, która go desygnowała do PE, ale też PO. Nie teraz pora na analizę w cóż takiego miałyby się te partie przepoczwarzyć. Od dawna jednak o tym piszę. Pewne zjawiska da się wyczuć w "pulsie" polskiej” polityki.
Migalski uważa, że konflikt PO – PiS wyczerpał swoje możliwości. Dopowiem: znużenie nim jest powszechne, bohaterami i quasi-ideami, które są nam serwowane. Krzyżem i Prawem (czyli pomnikiem – czyt. rolą części kościoła w zadośćuczynieniu potrzebom politycznym jednego z liderów politycznych, plus aktualny news- i co zrobić z Zakajewem, z którym sprawa jest jednak jasna i jednoznaczna).
Gdzie dwóch się bije w polityce, tam obydwaj korzystają. To jest podobno leitmotiv porządkujący w najnowszej książce Migalskiego. Niestety ten konflikt na polskiej scenie politycznej służy pewnym bezwartościowym politykom, będą go wzburzać i mącić. Wiedzą, że przy zabetonowanej scenie politycznej, mogą bezpiecznie czuć się na parlamentarnej synekurze. Ten beton to 45 % wody PO i 30 % piasku PiS. Te liczby podał Migalski, a ja utworzyłem metafory. Cementem są publiczne pieniądze, którymi partie szastają.
Migalski jeszcze wierzy. Ja już nie. Wiem, że ta scena musi się rozsypać. Na konserwatyzm, który będzie neokonserwatyzmem obudowany ideami, a nie spojrzeniem wstecz: „mój brat jest głównym bohaterem „S”, a nie TW Bolek. Z drugiej strony powitamy polskiego Zapatero, który już ma imię i nazwisko.
To będzie zdrowsze i o wiele bardziej wartościowsze w sferze idei. Idzie nowe? Oby nie ze starymi, znanymi do bólu politykami.
Inne tematy w dziale Polityka