Australijczycy oddają hołd ofiarom strzelaniny na plaży Bondi w Sydney/PAP
Australijczycy oddają hołd ofiarom strzelaniny na plaży Bondi w Sydney/PAP

Australia zignorowała sygnały? Teraz liczy ofiary

Redakcja Redakcja Australia Obserwuj temat Obserwuj notkę 23
Plaża Bondi, niedzielne popołudnie. To jeden z najbardziej przewidywalnych obrazów Australii. Surferzy łapiący fale, ratownicy strzegący bezpieczeństwa plażowiczów, rodziny z dziećmi, kilkanaście języków, zapach kremu z filtrem i sól na skórze. W grudniu, na początku australijskiego lata, plaża jest pełna od świtu do zmierzchu. Nad tym, czy można było nie dopuścić do strzelaniny w Sydney zastanawia się Piotr Paciorek.

Horror w Australii. Ojciec i syn strzelali bez opamiętania

W ostatnią niedzielę na Bondi zebrała się społeczność żydowska Sydney, żeby zapalić pierwszą chanukową świecę. W Australii to nic niezwykłego, Żydzi żyją tu otwarcie, nie ukrywają swojej wiary. Podobnie jak chrześcijanie i muzułmanie, którzy często swoje święta obchodzą przy barbeque na plaży. Chanuka na Bondi to połączenie tradycji z australijskim stylem życia.

Ale tego dnia dwóch mężczyzn, ojciec i syn, stanęło na kładce prowadzącej na plażę i otworzyło ogień z karabinów.


Zginęło 15 osób, w tym dziecko, które zmarło później w szpitalu. 42 osoby trafiły do szpitali. Jeden z napastników został zabity, drugi zatrzymany. W ich samochodzie znaleziono improwizowane ładunki wybuchowe.

To była najkrwawsza strzelanina w Australii od niemal trzydziestu lat.

Mit bezpiecznego kraju

Australia miała już swoją traumę związaną z bronią. W kwietniu 1996 roku dwudziestoczteroletni Martin Bryant wszedł do kawiarni w Port Arthur na Tasmanii i zaczął strzelać. Zabił trzydzieści pięć osób, dwadzieścia trzy ranił. Motyw? Spór finansowy, emocjonalna niedojrzałość, fascynacja przemocą.

Reakcja była natychmiastowa i bezprecedensowa. Rząd Johna Howarda wprowadził jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących broni palnej na świecie. Program wykupu objął ponad sześćset tysięcy sztuk broni. Zakazano posiadania broni półautomatycznej i automatycznej. Australia stała się globalnym przykładem, dowodem, że po tragedii można działać szybko i skutecznie.


Przez niemal trzy dekady ten model działał. Masowe strzelaniny praktycznie zniknęły z australijskiego krajobrazu. Politycy na całym świecie, zwłaszcza po kolejnych masakrach w amerykańskich szkołach, wskazywali na Australię jako wzór do naśladowania.

Niedzielne wydarzenia na Bondi pokazały jednak, że mit bezpieczeństwa zaczął pęknąć. Policja potwierdziła, że jeden ze sprawców legalnie posiadał sześć sztuk broni palnej. Przeszedł weryfikację, dostał pozwolenie, zgromadził arsenał.

Sygnały, których nikt nie poskładał

Atak na Bondi nie wydarzył się w próżni. Kto śledził australijskie wiadomości przez ostatnie dwa lata, mógł dostrzec sygnały ostrzegawcze.

W maju 2024 roku na ogrodzeniu żydowskiej szkoły w Melbourne ktoś wymalował sprayem „Jew die". W październiku podpalono koszerne delikatesy w Bondi. Australijskie służby ustaliły później, że za atakiem stał Iran. W grudniu płonęła synagoga Adass Israel w Melbourne, a ślady znowu prowadziły do Teheranu. Z tego powodu Australia wyrzuciła irańskiego ambasadora.

W styczniu tego roku na synagodze w Sydney pojawiły się swastyki i napis „Hitler on top.. Allah". Tego samego miesiąca ktoś podpalił żydowskie przedszkole. W lutym dwie pielęgniarki ze szpitala w Sydney nagrały na TikToka film, w którym groziły, że zabiją żydowskich pacjentów i odmówią im pomocy.

Według Rady Wykonawczej Australijskich Żydów między październikiem 2024 a wrześniem 2025 roku doszło do 1654 incydentów antysemickich, czyli niemal pięciokrotnie więcej niż średnia roczna sprzed 7 października 2023 roku. Szef australijskiego wywiadu ASIO Mike Burgess powiedział wprost: antysemityzm jest jego priorytetem numer jeden, jeśli chodzi o zagrożenie dla życia obywateli.

Sygnały były. Pytanie, dlaczego nikt ich nie poskładał w całość.

Dwie fale napięć

Żeby zrozumieć, co działo się w Australii przez ostatnie dwa lata, trzeba zobaczyć dwie fale napięć, które zderzały się ze sobą na ulicach miast.


Pierwsza fala zaczęła się dwa dni po ataku Hamasu na Izrael, 9 października 2023 roku. Tego wieczoru Opera w Sydney była podświetlona kolorami izraelskiej flagi, miała być miejscem żałoby dla ofiar. Jednak zamiast tego, tysiąc osób zebrało się pod nią na proteście propalestyńskim. Palono izraelskie flagi, odpalano race. Premier Nowej Południowej Walii Chris Minns powiedział, że Opera została „opanowana przez ludzi wykrzykujących rasistowskie epitety". Świadkowie twierdzili, że słyszeli okrzyki „Where's the Jews?". Żydom doradzono unikanie okolicy.

To był początek. Przez następne dwa lata protesty propalestyńskie odbywały się w Sydney niemal co tydzień. Australia znalazła się w pierwszej dziesiątce krajów świata pod względem liczby takich demonstracji. W sierpniu 2025 roku, po tym jak rząd Albanese'a uznał państwo palestyńskie, w ponad czterdziestu lokalizacjach w całym kraju zebrało się 350 tysięcy osób.

Protestowano na wiele sposobów. Blokowano porty w Melbourne i Sydney, fabryki produkującej części do izraelskich myśliwców F-35. W Sylwestra protestujący weszli do Starbucks'a w centrum Melbourne. Świadkowie wspominają, że pluto na pracowników kawiarni.

Czy te demonstracje były antysemickie? Większość uczestników powiedziałaby, że nie – że protestowali przeciwko polityce izraelskiego rządu, względem ataku i zabijania Palestyńczyków, nie przeciwko Żydom. Ale granica między krytyką Izraela a nienawiścią do Żydów zacierała się coraz bardziej. W Caulfield, żydowskiej dzielnicy Melbourne, po jednym z marszów ewakuowano synagogę. Protestujący zablokowali wejście do hotelu, w którym zatrzymały się rodziny ofiar ataku z 7 października.

Atmosfera gęstniała.

Naziści wychodzą z cienia

Z drugiej strony spektrum politycznego rosła inna fala. We wrześniu 2025 roku w Melbourne, Sydney, Perth i innych miastach odbyły się marsze „March for Australia", protesty przeciwko imigracji. W Melbourne zebrało się 5 tysięcy osób. Doszło do starć z kontrdemonstrantami. Policja użyła gazu pieprzowego i kul gumowych, aresztowano sześć osób.


Minister do spraw wielokulturowości Anne Aly nie owijała w bawełnę: marsze były „organizowane przez nazistów". Większość protestujących wyrażała zdania o rosnących kosztach życia w Australii oraz przyjmowaniu imigrantów. Niestety, wśród mówców w Melbourne był Thomas Sewell, lider australijskich neonazistów. Mniejszość przykryła wiekszość.

Australijska agencja wywiadowcza ASIO ostrzegała od lat, że grupy skrajnie prawicowe stają się coraz bardziej zorganizowane i widoczne. Na ulicach pojawiały się swastyki. Ludzie, którzy jeszcze niedawno ukrywali swoje poglądy, teraz otwarcie nazywali się neonazistami.

Dwie fale, dwa ekstremizmy?

Kto mieszka w Australii?

Liczby pomagają zrozumieć dynamikę.

W Australii mieszka około 117 tysięcy Żydów, czyli pół procenta populacji. Dziewięćdziesiąt procent z nich żyje w Sydney i Melbourne. Dla porównania, według spisu ludności z 2021 roku, w Australii żyje 210 tysięcy Polaków.

Społeczność muzułmańska jest znacznie większa: ponad 800 tysięcy osób według tego samego spisu z 2021 roku. Eksperci szacują, że w 2024 roku ta liczba przekroczyła milion. To ponad trzy procent populacji i druga co do wielkości grupa religijna po chrześcijanach. Czterdzieści dwa procent mieszka w Sydney, trzydzieści jeden procent w Melbourne.


Nie piszę tego, żeby sugerować konflikt między społecznościami, bo zdecydowana większość australijskich muzułmanów i Żydów żyje obok siebie pokojowo od dziesięcioleci. Ale te proporcje pomagają zrozumieć, dlaczego protesty propalestyńskie mogły osiągnąć w Australii taką skalę i dlaczego żydowska mniejszość mogła czuć się coraz bardziej osamotniona.

Gdzie rośnie nienawiść?

Jest jeszcze jeden wątek, który na koniec komplikuje prostą narrację.

Jewish Council of Australia opublikowała badanie pokazujące, gdzie w australijskim społeczeństwie koncentrują się poglądy antysemickie. Wyniki są nieoczywiste.

Antysemityzm, rozumiany jako negatywne stereotypy o Żydach, jest najsilniejszy wśród wyborców One Nation, skrajnie prawicowej partii Pauline Hanson. Prawie trzydzieści procent z nich deklaruje takie poglądy. Najsłabszy jest wśród wyborców lewicowych Zielonych, niecałe osiem procent.

Jednocześnie poglądy antysyjonistyczne, krytyka Izraela jako państwa, rozkładają się odwrotnie. Najsilniejsze wśród Zielonych, najsłabsze wśród One Nation.

Co to oznacza? Że antysemityzm i antysyjonizm to dwie różne rzeczy, często występujące po przeciwnych stronach spektrum politycznego. Demonstracje propalestyńskie mogły normalizować pewną retorykę, tworzyć atmosferę, w której łatwiej o przemoc. Ale klasyczny, rasistowski antysemityzm, ten, który prowadzi do okrzyków o gazowaniu Żydów i swastyk na synagogach, rośnie gdzie indziej.

Dlatego to nie jest prosta historia z jednym winowajcą.

Palestyna i geopolityczny chaos

W sierpniu 2025 roku rząd Anthony'ego Albanese'a (Partia Pracy) uznał państwo palestyńskie jako jeden z pierwszych krajów zachodnich, obok Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady.

Dla premiera Izraela Benjamina Netanjahu było to nie do przyjęcia. Oskarżył Australię o „dolewanie oliwy do ognia antysemityzmu". W liście do Albanese'a pisał o potrzebie „zastąpienia słabości działaniem". Po masakrze na Bondi powtórzył: uznanie Palestyny po ataku Hamasu to „nagroda za masakrę".

Albanese stanowczo zaprzeczył jakiemukolwiek związkowi między uznaniem Palestyny a atakiem. „Zdecydowana większość świata uznaje, że rozwiązanie dwupaństwowe jest dla Bliskiego Wschodu drogą naprzód" – powiedział premier Australii. Podkreślił, że jego rolą jest „jednoczenie narodu", a terroryści chcą „podzielić Australijczyków".

Kto ma rację? To pytanie polityczne, nie analityczne. Nie ma dowodów na bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między decyzją dyplomatyczną a strzelanina na plaży. Ale klimat w społeczeństwie się liczy.

Sprawcy i bohater w Sydney

O sprawcach na razie wiemy niewiele.

Jeden z nich został zidentyfikowany jako Naveed Akram. Drugi, jego ojciec, pozostaje bez nazwiska w oficjalnych komunikatach. Ich motywacje, powiązania, historia radykalizacji, to wszystko jest przedmiotem śledztwa, które trwa dopiero od wczoraj.

Jest jednak wątek, który może okazać się kluczowy. Izraelska telewizja Kanał 12 podała, że Mosad ostrzegał australijskie służby około miesiąc przed atakiem o „infrastrukturze terrorystycznej wspieranej przez Iran", która planowała ataki na cele żydowskie. Władze Australii miały zlikwidować większość tej siatki. Czy sprawcy z Bondi byli jej częścią? Tego jeszcze nie wiadomo.

Wśród chaosu i tragedii był też moment heroizmu. Ahmed al Ahmed, muzułmanin, zaszedł jednego z terrorystów od tyłu i wyrwał mu broń z ręki. Sam został ranny i trafił do szpitala. Jego odwaga prawdopodobnie uratowała życie kolejnym osobom.

System do naprawy?

W poniedziałek, dzień po masakrze, premier Albanese zapowiedział zaostrzenie przepisów dotyczących broni. Propozycje obejmują ograniczenie liczby sztuk, jaką może posiadać jedna osoba, oraz przegląd już wydanych pozwoleń.

„Sytuacja może się zmieniać. Ludzie mogą ulec radykalizacji z biegiem czasu. Pozwolenia nie powinny być wydawane na zawsze" – powiedział premier.

Czy to przyznanie, że system zawiódł? Sprawca przeszedł weryfikację, dostał pozwolenie i legalnie zgromadził sześć sztuk broni. Potem użył jej do mordowania ludzi świętujących religijne święto.

Świat reaguje

Świat zareagował jednogłośnie.

Prezydent Donald Trump nazwał atak „strasznym i antysemickim", chwaląc „bardzo odważnego" mężczyznę, który stawił czoła napastnikowi. Król Karol III oświadczył, że wraz z królową Kamilą są „przerażeni i zasmuceni". Potępienie nadeszło od Ursuli von der Leyen, prezydenta Karola Nawrockiego i premiera Donalda Tuska.

Co istotne, atak potępiły też władze Autonomii Palestyńskiej.

Po strzelaninie władze Londynu, Paryża, Berlina i Nowego Jorku zaostrzyły środki bezpieczeństwa wokół synagog i miejsc zgromadzeń żydowskich. Chanuka dopiero się zaczynała.

Światło, które zgasło

Czy demonstracje propalestyńskie spowodowały masakrę na Bondi? Nie ma na to dowodów.

Czy wzrost nastrojów antyimigracyjnych i jawna aktywność neonazistów stworzyły klimat przyzwolenia na przemoc? Możliwe, choć trudne do udowodnienia.

[/salon24]

Jedno wydaje się pewne: Australia przez ostatnie dwa lata otrzymywała sygnały ostrzegawcze. Pięciokrotny wzrost incydentów antysemickich. Cotygodniowe marsze, które czasem wymykały się spod kontroli. Podpalenia synagog z irańskimi śladami. Neonaziści maszerujący otwarcie po ulicach Melbourne. Pielęgniarki grożące żydowskim pacjentom na TikToku.

W takiej atmosferze tragedia nie była nieunikniona, ale była możliwa. I niestety się wydarzyła.

Chanuka to święto światła. Zapalana świeca ma przypominać o cudzie i nadziei, o tym, że nawet w najciemniejszych czasach jest coś, co rozświetla mrok. Na plaży Bondi, w pierwszy dzień święta, to światło zgasło.

Pytanie brzmi: czy Australia wyciągnie wnioski, zanim zgaśnie następne.

Piotr Paciorek

Fot: Australijczycy oddają hołd ofiarom strzelaniny na plaży Bondi w Sydney/PAP

źródła: TIME Magazine, Times of Israel, Australian Bureau of Statistics, Jewish Council of Australia, PAP

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj23 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka