Dziennikarz Dużego Formatu "Gazety Wyborczej" (wcześniej "Gościa Niedzielnego"), Marcin Wójcik, wziął się za pisanie książki o osobach blisko związanych z ideami o. Tadeusza Rydzyka. I od razu trafił na kogoś w rodzaju nierozbrojonego granatu, Krystynę Pawłowicz, która jak w cytacie z jego artykułu, chce go rozjechać.
Pawłowicz: - Mam taki potencjał, że rozjeżdżam wszystkich, w studiu musi być walka. Badania pokazały, że to mnie telewidzowie oglądają chętniej niż prezesa Kaczyńskiego. Nie dałam się Czajkowskiej z TVP, nie dałam się Kuźniarowi z TVN 24. Do takiej Olejnik bym poszła, jej trzeba wreszcie coś powiedzieć, skopać. Nawet do Lisa bym poszła i rozpierniczyła ten jego teatr. Ale ani Lisowi, ani Olejnik nie dam tej przyjemności.
Rozjeżdżanie Pawłowicz polega na tym, że zaprzecza temu, co powiedziała, czyli wypada z torów logiki - wykoleja się. Oraz druga cecha tego rozjeżdżania: tokowanie, jak w maglu. Nie dopuszczanie do głosu interlokutora.
W ten sposób faktycznie można rozjechać Kuźniara, Czajkowską i Olejnik, bo zanim otworzyłyby te osoby usta, program mógłby dobiec końca.
Trochę inaczej wygląda rozjeżdżanie interlokutorów mediów papierowych, bo rozjeżdżająca Pawłowicz najpierw musi autoryzować tekst. Choć ona stosuje metodę bliską "ideom" o. Rydzyka: "nikt nam nie powie, że białe jest białe..."
Pawłowicz powiedziała wszak, że "białe jest białe...", autoryzowała tę "biel", idzie drogą tej metody i twierdzi, że jednak "czarne". Pawłowicz chce rozjechać Wójcika, ale wcześniej się wykoleiła.
Straty dla niej są poważne, bo własne, jako wykolejonego. A jak rozjechany Wójcik się czuje?
Jak pasażer tematu, o którym pisze. Mianowicie, jak "idee bliskie o. Rydzykowi". A są one powszechnie znane. Wystarczy otworzyć kanał TV Trwam, bądź Radia Maryja. Życzę Wójcikowi powodzenia, bo inne osoby "bliskie ideom o. Rydzyka" też będą chciały go rozjechać, jak np. Anna Sobecka.
Inne tematy w dziale Polityka