Fiesta pisowska przeminęła. Katastrofa smoleńska nie przejdzie do żadnych legend, za 20-30 lat znajdzie się w odpowiednim miejscu, jako typowe polskie niechlujstwo, w której ofiary są jej sprawcami.
Wszak o tym nie będą decydować dzisiejsi marni polscy politycy, a elity literackie i historycy pełną gębą. O to w ogóle się nie boję, lecz zupełnie czego innego.
Z dzisiaj zapamiętane będzie co najwyżej, że wśród „poległych” pod Smoleńskiem są równi i równiejsi. Taka zwyczajna komuna pisowska. Na tablicy ku czci Lecha Kaczyńskiego jest „poległ”, a Grażyny Gęsickiej tylko „zginęła”.
W Krakowie prof. Nowak popisał się podła mową: „Lista ofiar katastrofy nie ogranicza się do 96 nazwisk. Wiemy, że ta lista jest przedłużana przez kolejne tajemnicze śmierci, samobójstwa, śmierci z przemęczenia, zabójstwa. To już ponad 120 nazwisk”.
Takie tam brednie.
Co innego jest dzisiaj godne zapamiętania, jako przestroga, a odkryte zostało najpierw przez Jacka Dehnela, który ni mniej, ni więcej uważa, iż „staczamy się w faszystowską dyktaturę”.
Pisarz dotarł do entuzjastycznego raportu Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, w którym napisano o planowanych bojówkach Macierewicza pt. „Koncepcja Obrony Terytorialnej w Polsce”, gdzie jedzie się już otwartym tekstem. W dziale „Zalety koncepcji” napisane zostało:
„Wyposażona w broń maszynową, umundurowana formacja paramilitarna, może stanowić skuteczny środek zapobiegawczy (odstraszający) działaniom antyrządowym, a także wzmocni w wymierny sposób potencjał operacyjny formacji policyjnych w czasie pokoju.”
PiS szykuje się najwyraźniej na długie trwanie u władzy. Na likwidację demokracji, etc.
Inne tematy w dziale Polityka