
Wyszło z prof. Kazimierza Kika szydło z worka. Zrzucił skórę węża, okazał się niegodny nauczyciela szkoły wyższej, swemu zawodowi odjął autorytet.
Czy tak?
Jest charakterystycznym osobnikiem, który płynie z nurtem. Jest intelektualnie i duchowo bezwolny. Rab.
Dzisiaj (w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", dodatek "Plus-Minus") mówi o dobrej zmianie:
"PiS ma jakąś sensowną ofertę. Założenia programowe rządu Beaty Szydło są świetne, zarówno jeżeli chodzi politykę socjalną, jak i plan pobudzenia gospodarki wicepremiera Mateusza Morawieckiego."
Niemal dokładnie cztery lata temu w TOK FM stanowczo twierdził:
„Za sponiewieranie godności Rzeczypospolitej, za insynuacje polityczne, za niszczenie autorytetu najwyższych instytucji państwa polskiego, za przyczynianie się do utraty wiarygodności Polski w Europie Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz powinni siedzieć”.
I może się zarzekać, motywować dzisiejszym wyborem, być kauzyperdą we własnej sprawie, choć cztery lata temu słowa o Kaczyńskim i Macierewiczu mogły być cokolwiek na wyrost, dzisiaj nabierają właściwego znaczenia.
Dzisiaj widać, jak Kaczyński i Macierewicz zniszczyli Polskę na zewnątrz, a wewnątrz słabuje, słania się.
Cztery lata temu Kaczyński i Macierewicz niszczyli Polskę teoretycznie (w opozycji), dzisiaj niszczą praktycznie. Cztery lata temu można ich było posadzić za kraty, dzisiaj oni mogą posadzić za kraty.
Prof. Kik posadził swój rozum w oślej ławce. To też jakiś wybór, acz niegodny nauczyciela. Wyszło szydło z Kika.
Inne tematy w dziale Polityka