To mógł być kolejny dobry tekst. Jego autor nie raz udowodnił, że należy do ścisłej czołówki polskich publicystów. Choć jakiś czas temu w jego pisaniu pojawił się nowy, nieznany wcześniej ton, miałem nadzieje, że to krótkotrwały efekt zawiedzionego oczekiwania albo, co mniej prawdopodobne, deklaracja lojalności wobec „nowej polityki” wydawnictwa. To drugie nie wchodziło jednak w grę, bo przecież Autor znany był z bezkompromisowości wobec kłamstw i rytuałów III RP.
Wkrótce miało się okazać, że tendencja jest trwała a wokół Autora żwawo uwijają się Sierakowscy tego świata z nieodłącznym egzemplarzem pism Włodzimierza Lenina w dłoni
(i, czego nie można wykluczyć, wywrotową bibułą Żiżka w plecaku). Ależ to dowód na otwartość autora wobec Innego, świadectwo intelektualnej dojrzałości i rozległych horyzontów, powie ktoś - zapewne nie bez racji. Przyznaję, że miałem podobne wątpliwości, bo czy wobec umysłowej degradacji życia politycznego nie należało z oporami, ale i satysfakcją, witać każdą inicjatywę wykraczającą poza znienawidzony przez Autora rytuał?
Luty 2008. Kilka miesięcy rządów nowej ekipy i mnóstwo sygnałów świadczących, że Polska pod rządami Platformy jest udoskonaloną wersją cherlawego tworu, w którym prym wiedli postkomuniści wespół z Michnikiem. Lepszość ta jest wymuszona wstrząsem, który wywołały afery Rywina, starachowicka i cała masa innych. Nie będzie więc miejsca na ostentację, eksponowanie nieuczciwie zdobytych fortun, czy rozkosze ucztowania z „ludźmi z miasta” w świetle kamer, jawnie, na chama.
Nową arcyzasadą regulującą postpolityczny bajzel a la polonaise jest „przykrywanie”.
Jak dotychczas modelowe „przykrywki” zastosowano w beznadziejnych przypadkach a są to bez wątpienia Ministerstwa Sprawiedliwości i Zdrowia. Jak bowiem wytłumaczyć ludziom wypuszczenie na wolność zwyrodnialców z gangu obcinaczy palców? To proste – winien jest Ziobro. Nieważne, że inne okoliczności, czas i miejsce. Do diabła z zasadą trzech jedności, tę powieść piszą nowoczesne, wolne media.
Pisze ją również Cezary Michalski. Pisze coraz słabiej, mniej przekonująco. Błyskotliwego publicystę zastąpił ktoś, kto nie widzi lub udaje, że nie widzi powrotu praktyk, których niegdyś był surowym krytykiem. Owszem modernizacja jest największym z wyzwań stojących przed Polską, ale czy jej warunkiem sine qua non jest „właściwa lektura” biografii A. Wajdy, zasypywanie historycznych podziałów? Mimo upływu czasu nie sądzę by sztandarowa idea Michnikowszczyzny była dziś bardziej przekonująca niż kilkanaście lat temu, nawet jeśli dziś jej popularyzatorem jest sam Cezary Michalski.