Tematem ostatnich kilku dni w prasie i na portalach internetowych były "drobne problemy natury technicznej" z planowanym ukończeniem odcinków autostrady A2 przez chińskie konsorcjum VICOM.
Sprawa wydaje sie prosta: administracja ogłosiła (jak się okazuje - kuriozalny) przetarg, wygrali go Chińczycy po czym gdy pojawiły się problemy natury finansowej zdaje się chcą cichuteńko - po angielsku - zgrabnie zniknąć z placy boju.
Czyja wina? Chińczyków? Pewnie tak. Ale to skutek.
Zasadne wydaje się jednak pytanie: kto do tego dopuścił?
Jak zwykle w naszej bananowej republice odpowiedzialnych nie ma. Ot, stało się.

* * * * * * * * * * * *
Przeglądając wczoraj oficjalny portal PO natrafiłem na wypowiedź - dotyczącą tego problemu - jednego z wyznawców geniuszu Premiera i naszej Siły Przewodniej - blogera Podeta:
"Ja piszę o interesie państwa, a pisowski partykularyzm, panikarstwo i żerowanie na wpadkach niewiele mnie interesują. Ja chcę normalnego świata i normalnej Polski, wolnej od toksyn Jarosława i jego ludzi."
Siegnąłem pamięcią kilkanaście lat wstecz...
Wowczas to wicepremmier w rządzie Suchockiej - Henryk Goryszewski wypowiedział nie do końca przemyślane chyba słowa: "Nieważne jaka będzie Polska: biedna czy bogata, najważniejsze by była katolicka".
Spotkała go za to fala krytyki i była to krytyka większości publicystów i polityków, z reguły "ponad podziałami".
Czasy się zmieniły. Dziś platformiani fanatycy proponują nam ni mniej, ni więcej tylko karykaturalną formę państwa: nierządnego, niesprawiedliwego wobec obywateli, pełnego korupcji i kolesiostwa. Państwa rządzonego przez leniwych nieudaczników.
I w głębi duszy oni sami przyznają, że rządzą fatalnie i z fatalnymi wynikami.
Ale mają jeden kosmiczny sukces: potrafią wyautować Jarosława Kaczyńskiego i jego oszołomski
"pisowski lud". I tylko to się liczy. Oprócz kręcenia lodów oczywiście...
Nieważne jaka będzie Polska, byleby była "peowska".
Inne tematy w dziale Polityka