Nie było w ostatnim czasie mocniejszego przykładu „rzetelności” głównych mediów w Polsce, telewizji nazywanej publiczną i stacji komercyjnych, niż fakt zignorowania przez nie debaty przedwyborczej na Uniwersytecie Warszawskim, 9 czerwca tego roku.
Nie było też IMHO bardziej zdumiewającego wyniku sondażu na salonie24, niż ten:
621 oddanych głosów, dla 60% osób, które wzięły udział w tym sondażu zachowanie mediów było OK, zdaniem 33% było wprost przeciwnie, 7 % nie miało zdania.
Przyznam, że dawno nie widziałem takiego kuriozum i blamażu ze strony mediów. Nie podzielam też opinii tych 60% "na tak". A dodatkowym smaczkiem jest właśnie to, że w debacie nie wzięli uwagi ani Jarosław Kaczyński, ani Grzegorz Napieralski. Domyślam się zatem, że to niektórzy zwolennicy tych dwóch panów uważają, iże to, co się stało jest zupełnie w porządku.
Nie jestem wyborcą ani – dajmy na to – Janusza Korwina-Mikke, ani Waldemara Pawlaka, czy Marka Jurka. Ale co z tego? Ta debata, bardzo merytoryczna jak na standardy polskich „dyskusji publicznych” stanowiła jedno z ważniejszych wydarzeń obecnej kampanii wyborczej. Nie odbyła się też gdzieś, hen na Kamczatce, ale w stolicy Polski, w jednym z jej centrum naukowym, miejscu wielu poważnych dyskusji i spotkań. Telewizje nie były nią jednak zainteresowane, czy mówiąc wprost: plunęły w twarz tym politykom i ich wyborcom. W związku z tym mogę zagłosować pilotem przeciw instytucjom służącym masowej (dez)informacji. Z prostej przyczyny: uważam, że niezależnie od moich własnych opinii i preferencji wyborczych, rzeczą bezcenną dla uratowania chociaż minimum rzetelności w sferze publicznej jest 1) pluralizm w wypowiadaniu opinii 2) prawo do jak najpełniejszej informacji dla przeciętnego obywatela/wyborcy.
Dziwi mnie jednak niepomiernie opinia tych blogerów, którzy uważają, że nie było w tym nic dziwnego, że to OK. Widać ważniejsze od dobra publicznego i standardów obowiązujących w dyskusji publicznej jest dla nich jednak interes partyjny. No bo skoro nie było tam JarKacza, ani GrzeNapa, to wszystko w porządku i nie ma żadnego problemu... Albo o ich opinii zdecydowało co innego, czego nijak nie mogę zrozumieć. Może któraś z tych osób jest w stanie to wyjaśnić?
Niech się jednak tacy ludzie nie dziwią i nie narzekają w razie czego, gdy któregoś dnia to ich opinie, ich kandydaci, ich politycy zostaną zignorowani, potraktowani z buta przez media. Niech wtedy nie jęczą i nie marudzą, że są prześladowani, sekowani, że brak w mediach obiektywizmu. Krzyki Kalego są mało przekonywujące. Wasza ocena tego, co się stało odbiera Wam w mojej opinii prawo do takich narzekań. Macie prawo milczeć, skoro innych skazujecie na zamilknięcie. To chyba uczciwe postawienie sprawy i logiczne konsekwencje Waszej hipokryzji?
Z mojej ulubionej ostatnio płyty...
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka