Grzegorz Lewicki, Forum Młodych Liderów, Tarnów 2011
Grzegorz Lewicki, Forum Młodych Liderów, Tarnów 2011
Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1082
BLOG

Grzegorz Lewicki: Gazu naszego powszedniego...

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 5

Możemy skończyć z minimalnymi przychodami z łupków gdyby większość zysków z wydobycia przejęli Rosjanie i Amerykanie: przedstawiam trzeci z wywiadów, powstałych na kanwie spotkań w ramach Forum Młodych Liderów. Rozmawiam z Grzegorzem Lewickim, redaktorem "PRESSJI", absolwentem London School of Economics i Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jesteś filozofem i politologiem. Dlaczego zatem interesuje Cię kwestia wydobycia gazu łupkowego?

Grzegorz Lewicki: Interesuje mnie przede wszystkim geopolityczny i medialny aspekt przedsięwzięcia. To fascynujące, jak wymyślne i zróżnicowane triki stosują różne grupy interesu. Śledzenie powiązań medialno-politycznych tych grup, patrzenie jak przekładają się one na rzekomo "obiektywne" argumenty naukowe to prawdziwa gratka dla politologa. Nie twierdzę, że nie ma czegoś takiego jak obiektywizm nauki, wręcz przeciwnie! Jednak w polityce bardzo często stosuje się autorytet nauki (bo przecież myślimy: "to zostało potwierdzone przez ekspertów, a więc to prawda") jako przykrywkę dla konkretnych interesów politycznych. Nie mówię, że tak jest: "zawsze" ale "bardzo często". Natomiast prawda jest jedna. Kwestia prawdy to z kolei domena filozofów.
 
Analiza sprawy "gaz łupkowy" pozwala mi także sprawdzić wiedzę w praktyce: studiując w London School of Economics zajmowałem się m.in. filozofią ekonomii, która bada obiektywność modelowania ekonomicznego i zależność ekonomii od polityki. Okazuje się, że bardzo często arbitralne założenia, aksjomaty które eksperci muszą przyjść "z sufitu" podczas konstrukcji raportów mają ogromny wpływ na to, co z tego raportu wynika. Dodaj jedną małą zmienną, lub zmień jej wartość i oto mamy diametralnie inne wnioski. Podobne triki być może wciąż przed nami w grze o gaz łupkowy!
 
Widać to doskonale na przykładzie brytyjskiego "raportu Sterna" (2006), w którym skala zagrożeń dla środowiska wynikała głównej mierze od tego, że arbitralnie założono brak postępu technicznego w przyszłości oraz to, że korzyść przyszłych pokoleń liczy się identycznie, co korzyść dla nas, żyjących tu i teraz ("stopa dyskonta"). Później okazało się że "obiektywny" raport Sterna służył głównie rozpoczęciu debaty o ochronie środowiska, co było elementem geopolitycznej presji Wielkiej Brytanii na USA. Może dlatego światowej sławy ekonomista Amarya Sen stwierdził z jowialnym uśmieszkiem, że ów "raport spełnił swoją role" – został napisany w określonym celu i go zrealizował.

Czy gaz łupkowy jest polską szansą na bogatsze społeczeństwo i państwo? Czy raczej zarobi na tym kimś inny?

G. L.: Oczywiście, że jest szansą – szansą którą możemy zmarnować. W zasadzie na każdym etapie drogi badania-organizacja-wydobycie-kapitalizacja Polska może się potknąć i upaść na twarz. Największym zagrożeniem jest fakt, że ze zwykłej chciwości czy nieuwagi możemy de facto oddać ten biznes z powrotem pod kontrolę Rosjan. Obecnie już 1/5 koncesji na wydobycie naszych łupków mają Rosjanie. To czerwone światło – w końcu gaz łupkowy jest naszym narzędziem do dywersyfikacji energetyki. I tak pozostajemy uzależnieni od gazu rosyjskiego, więc przejęcie koncesji na łupki przez Rosjan niszczy naszą geopolitykę. Dlaczego tak się dzieje? Możliwe odpowiedzi są dwie - chciwość lub nieuwaga. Chciwość, bo pod nieobecność ustawy kilka firm gotowych jest kierować się czystą kalkulacją ekonomiczną – sprzedają koncesje temu kto więcej zapłaci. Na szczęście między polskim rządem i opozycją zarysowuje się wyraźny kompromis legislacyjny, który zadekretuje proporcje zysków państwa i wydobywcy. Z niepokojem trzymam kciuki.

Czy Polska skutecznie zabezpiecza swoje interesy gazowe w Europie?
 
G. L.: Niestety jest z tym nienajlepiej. Pierwszy przykład: obecnie za gaz płacimy więcej niż Niemcy, o około 20%. To kuriozum, zważywszy, że na zdrowy rozsądek Niemcy powinny płacić drożej, nawet przy równych stawkach – wszak gaz idący do nich tranzytowany jest jeszcze przez Polskę. Mam nadzieję, że to zgoda jakichś racjonalnych kalkulacji typu „coś za coś” z Niemcami, a nie po prostu nieudolność państwa…
 
Lista grzechów jest dłuższa. Nie udało nam się zablokować budowy Nordstreamu, co tłumaczono umożliwieniem Niemcom dywersyfikacji. No dobrze – ale jeśli już zgadzamy się, że dywersyfikacja jest dobra to dlaczego blokujemy dywersyfikację sami sobie? To skandal. Jak mówiłem, ponad 1/5 koncesji na wydobywanie gazu łupkowego w Polsce jest już w rękach rosyjskich. Rosjanie po cichu przejęli firmy posiadające koncesje, a u nas nie ma żadnych barier prawnych, aby temu przeciwdziałać, nie ma też grupy „patrzącej na ręce” firmom posiadającym koncesje. A przecież tego typu przejęcia, jakich dokonują Rosjanie to podstawa rywalizacji gospodarczej, znana od lat. Można z tym skutecznie walczyć. Mam nadzieje, że ktoś te procesy jednak kontroluje, bo gołym okiem tego wcale nie widać.
 
Mimo tych zaniechań nasze lobby istnieje. Jest to jednak lobbing minimum, raczej nie prowadzimy własnych projektów, ale dbamy, aby nie dawało się przeforsować projektów dla nas szkodliwych. Do dziś zarzuca się Polakom, że wizerunkowo zostaliśmy z tyłu, gdy pozwoliliśmy aby pierwszy raport o gazie łupkowym przygotowany w UE był raportem tworzącym wrażenie negatywne. To błąd, ponieważ z punktu widzenia psychologii społecznej łatwiej jest bronić czegoś, co na samym początku debaty z góry zostało skojarzone pozytywnie (np. nadzieja, szansa, przełom), niż wybielać coś, co zostało skojarzone negatywnie (np. zagrożenie, niebezpieczeństwo, niepewność).
 
Wiele organizacji ekologicznych twierdzi, że wydobycie gazu łupkowego może spowodować degradację natury, ale także jest niebezpieczne dla ludzkich społeczności. Na ile rozumiesz i podzielasz te argumenty, a na ile są ci obce?
 
G. L.: Rozumiem i podzielam, ale w stopniu minimalnym. Większość zarzutów związanych jest z zatruciem wód gruntowych. Na przykład w filmowej agitce anty-łupkowej „Gasland” (2010) pojawia się spektakularna i znana już na świecie scena, w której mężczyzna zbliża zapalniczkę do strumienia wody płynącej z kranu, powodując wybuch płomienia. „Jezu Chryste!” – krzyczy ktoś zza kadru. Przekaz prosty – wydobycie gazu łupkowego może spowodować zatrucie wody pitnej i niebezpieczeństwo dla życia. Rzeczywiście, to prawda, tak może się stać, gdy za robotę biorą się partacze – jednak taki zarzut powinien być traktowany wyłącznie jako motywacja do zwiększenia technicznego bezpieczeństwa wydobycia, natomiast wielu ekologów używa go przeciwko samej idei wydobycia gazu łupkowego. Pojawiają się też dziwaczne argumenty moralne: typu „gwałcimy Matkę Ziemię, zostawmy ją w spokoju”. To może, skoro Matka Natura cierpi, pozbądźmy się też światła elektrycznego, zainwestujmy w wosk świecowy i chodźmy spać z kurami?
 
Na szczęście nie mamy w Polsce prężnej, finansowanej przez Rosjan partii politycznej typu „Zieloni”, więc argumenty ekologiczne, poza tymi dotyczącymi bezpieczeństwa wydobycia, nie mają realnej siły przebicia. Bardziej musimy obawiać się presji z zewnątrz, własnej nieudolności ustawodawczej oraz dyplomatycznej.

Co zyskamy, geopolitycznie, na wydobyciu gazu łupkowego? O ile, oczywiście, zyskamy.
 
G. L.: No właśnie! Wielu komentatorów pomija fakt, jak ogromną krzywdę możemy zrobić sobie sami. Możemy zyskać tańszą energetykę i częściową chociażby samowystarczalność ekonomiczną, co przekłada się na realną siłę państwa; tak prognozuje na przykład związany z wywiadem amerykańskim instytut Stratfor. Jednak te prognozy zakładają, że Polacy nie są partaczami. Ale czy naprawdę nie są? W każdym razie czarny scenariusz też istnieje i pierwsze oznaki jego spełniania już widać – możemy skończyć z minimalnymi przychodami z łupków gdyby większość zysków z wydobycia przejęli Rosjanie i Amerykanie. To byłaby klęska geopolityczna, z której nie podnieślibyśmy się przez długie dekady. Klęską groziłoby również używanie zysku z łupków do łatania bieżących wydatków w państwie, to znaczy – mówiąc kolokwialnie, „przejedzenie” ich. Ale to już plan dalszy.
 
Pozostaje mieć nadzieję, że siedząc na gazie, podczas ważnych negocjacji i przejęć na rynku łupkowym, nasze elity nie będą na gazie i skutecznie obronią polski interes geopolityczny.

Dziękuję za wywiad.

 

Łódź , 28 września 2011 r.

Grzegorz Lewicki – redaktor "PRESSJI", absolwent London School of Economics i Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka