Słychać głosy, że nazbyt częste ogłaszanie żałoby narodowej może doprowadzić do jej spowszednienia i dewaluacji przyświecających jej celów. Czy rzeczywiście musi tak być?
Państwo nie jest wyłącznie wspólnotą administracyjną, w formalny jedynie sposób zarządzaną przez prawa i instytucje. W byt państwa wpisują się czynniki znacznie wykraczające poza ów stricte racjonalny, czy też pragmatyczny wymiar jego funkcjonowania. Hymn, godło, insygnia władzy, a nawet mundury wojskowych i policji, a także nazwy instytucji i miejsca lokalizacji najważniejszych urzędów wiążą się z tradycjami historycznymi i symboliką narodową. Wszystkie one z założenia wzmacniają, a zarazem zasadzają się na owym instynkcie państwowotwórczym, sprawiającym, że termin "Polska" nie jest jedynie pojęciem czysto nominalnym, że obejmuje sobą obyczaje, pamięć pokoleń, szeroko pojętą kulturę a także aksjologię. Stąd też żałobę narodową (obok, np. polityki historycznej) możemy rozważać także jako tego rodzaju czynnik.
III RP jest młodym państwem, które ma wyraźne problemy ze swoją tożsamością. Myślę, że zarówno dla wielu Polaków, jak i znacznej części elit politycznych nie jest wciąż jasne, na ile w swym istnieniu dzisiejsza RP odwołuje się do tradycji sprzed II WŚ, na ile jest kontynuacją Polski Rzeczpospolitej Ludowej, a na ile zupełnie nową jakością: zarówno wobec II RP, jak PRL. Daje się w tej materii zauważyć pewne zagubienie, ba, nawet objawy schizofrenii kulturowo-historyczno-politycznej. Jesteśmy bodaj skazani na ostrożne żeglowanie między Scyllą skrajnej "okcydentalizacji" i modernizacji (w myśl hasła: "wybierzmy przyszłość") a Charybdą zapomnienia się w przeszłości (z tym, że jedni będą mówić, że najlepiej nam było za Gierka, a inni, żeśmy Sarmatami, a co resztą jest, "od złego pochodzi"). Inną, interesującą kwestią jest aksjologia społeczna III RP. Tutaj, jak się zdaje, panuje zupełny galimatias. I podobnie: jedni powiadają, żeśmy katolickim społeczeństwem (na co wskazywać ma ponoć liczba ochrzczonych i wpływ Kościoła w życiu publicznym/politycznym), drudzy, że na gwałt (byle nie heteroseksualny) musimy się modernizować i doganiać europejskie standardy.
Ostatecznie, całość nie przedstawia się zbyt imponująco. Nie ma co się zresztą dziwić: żyjemy w "czasach przejściowych" i nie wiadomo, ile jeszcze przemian musi przejść Polska, zanim ustali się jej trwały kształt polityczny i ustrojowy. I tu powrócę do kwestii żałoby narodowej. Sądzę, wbrew krytykom tej instytucji, że jest ona - ze strony rządzących - pewną formą przypominania Polakom o wspólnotowym charakterze ich istnienia, jako Polaków; formą zaszczepienia poczucia przynależności i tożsamości z państwem polskim. Formą - może dalece niewystarczającą i nieporadną - zwrócenia uwagi na wagę współuczestnictwa w sferze publicznej, poczucia państwowości, przywrócenia jednostce obywatelskiego wymiaru egzystencji. Nie jesteśmy tylko konsumentami/katolikami/zwolennikami tej czy innej opcji, itp., itd. Jesteśmy OBYWATELAMI państwa polskiego. Współuczestniczymy w jego życiu i budujemy jego byt. Że zbyt często i nachalnie chce się nam o tym przypomnieć? Mam wrażenie, że w tej materii władze chcą po prostu odbyć z narodem "przyspieszony kurs bycia dobrymi Polakami" (ze wszystkimi tego konsekwencjami). Tu można zapytać, czy to nie pogląd staromodny i nie wart - nomen omen - Z/zachodu. Ale to już temat na inną dyskusję.
ps. Osobiście nie jest mi źle z żałobą narodową. Przyjmuję, że w tym przypadku spore znaczenie ma stara łacińska formuła pedagogów: repetitio est mater studiorum. W tym przypadku uczymy się Polski. Wpisując się w wielką tradycję republikańską (Rzeczpospolitej).
ps2. Gdyby oczywiście do tego miał się sprowadzać cały wysiłek "pedagogiczny" klasy politycznej: będzie on chybiony i wówczas faktycznie będzie można mówić o dewaluacji tego typu instytucji.
ps. Parę dni temu niespotykanym zrządzeniem losu dotarł do mnie zagubiony gdzieś w sieci mail, sygnowany inicjałami J. R. Zawiera on urywki anglojęzycznego tekstu, zatytułowanego "Harry Potter and grandfa in Wehrmacht". Intensywnie pracuję nad tłumaczeniem i za kilka dni przedstawię go na swym blogu.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka