coryllus coryllus
1507
BLOG

O tatrzańskich smokach

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 16
 
Dziś trochę bajek. Od razu zaznaczę, że nie jestem znawcą Tatr i Podhala. Niniejszą opowieść znalazłem w książkach. Wydała mi się ciekawa i warta zamieszczenia.
 
5 sierpnia 1662 roku w samo południe, pomiędzy godziną dwunastą a pierwszą, zadrżała i chwilę potem zawaliła się wieża kościoła w Lewoczy, domy i ogródki w pobliskim Kieżmarku zapadły się pod ziemię. Z Tatr stoczyła się ogromna skała wyrywając z korzeniami kilkusetletnie buki i świerki. Równocześnie lunął deszcz tak ogromny, że podobnego nie pamiętali najstarsi górale. A potem pojawił się ON...
 
Usadowił się w opuszczonym kościele w Hochwaldzie ( w okolicach Szczyrby) i pozwalał się oglądać przez kilka dni. Potem przepadł gdzieś w górach. Nie był to pierwszy ani ostatni smok jakiego widziano w Tatrach.
Ponoć było ich tu bez liku. To smoki właśnie odpowiadały za trzęsienia ziemi, tak po polskiej, jak po węgierskiej stronie. To smok z kościoła w Hochwaldzie spowodował trzęsienie ziemi i ogromną powódź, która rozpoczęła się pamiętnego 5 sierpnia 1662 po obydwu stronach granicy. To smoki odłamały 300 (sic!) metrowy szczyt Sławkowskiego Szczytu i zepchnęły go w dolinę.
Głośno było o nich w Tatrach. Jeszcze w XVIII wiecznej kronice Belius in Prodromo antique etc. Novae Hungariae czytamy: Kości znajdują się niezmiernej wielkości, ogromności i formy, które do żadnych zwierząt i bydląt podobne nie były nawet. Anatomię wyśmienicie rozumiejąc, wielu osądzili, że smoków były kości, jeszcze od potopu generalnego tam pozostające...
Największe siedlisko smoków znajdowało się w okolicach dzisiejszej wsi Haligovce na Spiszu, okolice nazywane były dawniej Haligota Góra - ...tam znajdują się jaskinie cudowne, niegdyś smoków, jak rozumieją tameczni ludzie siedlisko...
Ludzie mieszkający na Podhalu, Spiszu i Orawie wiedzieli o smokach i starali się zainteresować nimi wielkich tego świata. W 1720 roku rektor szkoły w Kieżmarku zebrał w górach kompletny szkielet smoka i przesłał go do Drezna na dwór króla Augusta Mocnego. Nie wiemy, jak zareagował monarcha na tak niecodzienny prezent. Możemy przypuszczać, że był zadowolony – rektor szkoły w Kieżmarku otrzymał królewski order.
Niemal sto lat wcześniej w 1633, podobny, kompletny szkielet smoka Jan Petersonius Hein z Lewoczy przesłał rezydującemu wtedy w Warszawie synowi marszałka Lubomirskiego.
Nie wiadomo, co stało się z obydwoma szkieletami, prawdopodobnie zaginęły. Wiadomo natomiast, że w miarę, jak mit i legenda poczynały ustępować naukowym metodom badania otaczającej rzeczywistości, coraz mniej wierzono w tatrzańskie smoki. Wreszcie pod koniec XVIII wieku orzeczono definitywnie, że kości w tatrzańskich jaskiniach należą do niedźwiedzi. Być może, być może...
Powróćmy jednak na chwilę do cytowanej kroniki Belius in Prodromo antique etc. Novae Hungariae. Czytamy tam co następuje: czaszkę głowy, dziwnej formy, żadnemu bydlęciu, ani zwierzowi nie skomponowaną, pacierz grzbietu, żebra niezmiernej wielkości, biodra, golenie etc...
Należy przypuszczać, że autor – Belius – żyjący w XVIII wieku w okolicy górzystej i raczej dzikiej miał mnóstwo sposobności, by dokładnie obejrzeć sobie niedźwiedzia – żywego i martwego, z pewnością widział także jego kości. Nie będzie błędem przypuszczenie, że odróżnianie kości niedźwiedzi od kości innych zwierząt przychodziło mu z łatwością. Szczególnie, że czaszka niedźwiedzia jest dość charakterystyczna i nawet całkowity laik mógłby z dużym prawdopodobieństwem prawidłowo ją rozpoznać. W kronice jednak jest mowa o czaszkach dziwnej formy – to znaczy jakich? Może z charakterystycznymi kostnymi naroślami? Może z wydłużoną szczęką? A może z ogromnymi rogami? Tego nie dowiemy się nigdy, chyba, że ktoś znowu dokładnie spenetruje jaskinie wokół wioski Haligovce.
Spróbujmy przez chwilę się zastanowić – czym mogły być tatrzańskie smoki? Fantaści od razu wysuną tezę, że były dinozaurami, które cudem ocalały w Tatrach i rozmnażały się tu przez lata...no właśnie...przez ile lat….?
 
Pomyślmy jednak inaczej – co roku prawie odkrywa się na kuli ziemskiej nowe gatunki zwierząt. To prawda, że są to przeważnie gryzonie niewielkich rozmiarów albo owady żyjące w niedostępnych dla człowieka dżunglach i górach. No tak, ale przed dwustu lub trzystu laty takim właśnie miejscem były Tatry – nikt tu nie zapuszczał się bez potrzeby, nie było turystów, nie wiadomo kto i co zamieszkiwało te, wysokie przecież, góry. Na ziemi jest jeszcze wiele niewyjaśnionych tajemnic, być może historia tatrzańskich smoków także czeka na rozwiązanie. Być może legenda o ziejącym ogniem smoku żyjącym w jaskini pod Wawelskim wzgórzem zawiera ziarno prawdy – kto wie? Odłóżmy jednak te kryptozoologiczne rozważania. Niedźwiedzie, zaginione gatunki czy co tam jeszcze można wymyślić…to nieważne. Spójrzmy na drukowane przed laty barwne pocztówki, których autorem jest znany malarz i miłośnik Tatr Walery Eliasz Radzikowski. Na jednej z takich pocztówek widzimy górala, który wyzbyty całkiem strachu tłucze okutą maczugą wielkiego, leżącego na grani smoka –
 
http://www.allegro.pl/item769959721_w_e_radzikowski_basn_tatrzanska_1912_r.html#gallery.
 
Pod obrazkiem jest wiersz autorstwa Maryli Westfalewiczówny:
Na czerwonym wirchu z koroną na głowie
Słonkiem rozmarzony król-gad leżał sobie
Ani się spodziewa gdy w chwilę niedługą
Perłowicz go rani olbrzymią maczugą
Nagle napadnięty trwożliwie ucieka
Bo nie wie, że czyn to małego człowieka
Często ten co wiele o swej mocy tuszy
Nie ma w groźnej chwili wielkości w swej duszy.
Widokówka jest częścią cyklu „Baśń Tatrzańska” i opisuje legendę dotyczącą powstania miasta Zakopane. Właśnie w miejscu gdzie smok wpełzł pod ziemię, po zasypaniu jamy, w którą schowało się jego cielsko, powstała osada a później miasto - Zakopane.
I jak tu nie wierzyć!
Póki co najstarsi górale mówią, że smok powstaje z jaszczurki – cudownym sposobem rozrośniętej i przez niego właśnie wszystka wilgoć i deszcze w góry przychodzą. Wiadomo jest także, że „...Smok zawsze przynajmniej jeden w Tatrach ukrytym być musi...”
 
Smoki to nie tylko specyfika Tatr, można było je spotkać także dalej na Zachód w masywach Sudetów. Podania zostawione przez Niemców – mieszkańców ziemi kłodzkiej sprzed 1945 r. – mówią o legendzie żywcem przypominającej naszą rodzimą legendę o Smoku Wawelskim. Legenda wiąże się ze szczytem Łysiec w Górach Bialskich we wschodnich Sudetach i wyjaśnia skąd pochodzi charakterystyczny, nie zadrzewiony „łysy” szczyt góry. Miejscowy smok mieszkał dawno, dawno temu na górującym nad okolicą wzniesieniu i w sposób typowy dla smoków, nękał okoliczne wsie, porywając bydło i dziewice. Młody sołtys pobliskiego Goszowa na smoka narychtował krowę nadziewaną siarką, smołą i podobnymi dodatkami. Ranny potwór zjadłszy podstawione bydlę, trawiony ogniem od środka spadł na szczyt góry, a miejscowa ludność podpaliła wokół niego las. Smoka pochłonęły płomienie, ale w miejscu jego kaźni do dzisiaj nie chcą rosnąć drzewa.
 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości