Opowiadałem tu wczoraj o Karolaku, którego twarz powinna się już niedługo zastąpić dotychczasowe logo koncernu ITI. Pod spodem można by dać napis: piękny, zdolny, wielki. Karolak jest bowiem żywym dowodem na to, że sprawy, o których tu rozmawiamy w salonie sięgnęły dna. Tak po prostu nie wygląda gwiazdor. Jedna z komentatorek zwróciła mi wczoraj uwagę, że istnieli kiedyś i pokazywani byli na ekranach kin oraz telewizorów tak zwani „piękni brzydale”. To prawda, ale nie ma to nic wspólnego z Karolakiem i innymi gwiazdami.
Najsłynniejszym filmowym brzydalem wszech czasów był zapomniany już aktor francuski Jean Paul Belmondo. Dziś już nie ma takich facetów, a szkoda, bo ci którzy pokazują się na ekranie wyglądają, jakby ich wyciągnięto z fabryki figur woskowych. Pan Belmondo, dziś stateczny emeryt obdarzony był nosem, jak dwa kartofle luźno przymocowane jeden do drugiego. Usta miał tak wielkie, że żaden Afrykanin nie mógł z nim konkurować pod tym względem. Całości dopełniały krzywe do niemożliwości zęby i podnoszące atrakcyjność aktora długie baczki, zwane w Polsce, w latach świetności Belmondo, pekaesami. Kobiety za nim szalały. Grywał zwykle cwaniakowatych chłopaków zdolnych do wszystkiego otoczonych wianuszkiem wielbicielek. Obsadzano tego pana zwykle z innym aktorem, który różnił się od niego tak, jak delfin różni się od orangutana. Aktor ten nazywał się Alain Delon i wyglądał jak święty Jerzy w garniturze w prążki i kapeluszu. On też cieszył się powodzeniem kobiet, ale grywał zwykle zimnych drani i nie liczących się z niczym i z nikim skurczybyków. Daleko mu było do czaru i uroku Belmondo. Ci dwaj panowie wyznaczali przez blisko trzydzieści lat kanony męskiej urody w Europie i, trzeba dobitnie to podkreślić, czas ten już nie wróci. Nie zmieni tego żaden Nicolas Cage czy inny gladiator z pięknym umysłem. To nie to samo. Takich mężczyzn już nie ma. Dziś w kinie są tylko ciepłe kluchy.
W dodatku te ciepłe kluchy pakowane są do tych filmów i seriali z premedytacją. Prawdopodobnie komuś zależy na tym, byśmy się do nich upodobnili. Innego wyjścia nie widzę. W Polsce szczytem szczytów jest wspomniany już Karolak, do tego jest jeszcze Kammel, którego ktoś oszukał kiedyś, mówiąc, że jak się jest małym to znaczy, że człowiek ma wiele z Roberta Redforda i może robić karierę w branży. No i Kammel robi. Mamy także innych przystojniaków – Figurskiego i Wojewódzkiego na przykład. Ci dwaj ostatni to szczyt perfidii. Są oni bowiem powieleniem schematu znanego z filmu „Podróż za jeden uśmiech”, gdzie Duduś Fąferski i Poldek Wanatowicz przeżywali różne przygody jeżdżąc po Polsce. Wymyślono więc dużego Dudusia i obsadzono w jego roli Figurskiego i dużego Poldka, którym jest Wojewódzki. Tyle, że Duduś, że swoją niezłomną wolą i charakterem, które to cechy każą mu do upadłego bronić ciasta upieczonego przez babcię przed zakusami jakichś obdartusów był postacią wzruszającą i piękną. Jego odpowiednik Figurski zaś, jest po prostu palantem, który nieudolnie próbuje ukryć swój tłusty tyłek pod marynarką. O Wojewódzkim nie ma nawet co mówić, czekajmy spokojnie aż podczas kolejnego programu wypadnie mu oko i potoczy się pod stół. Może tak się zdarzyć z powodu starości, bo nikt nie wie ile ten facet ma lat albo z powodu jakichś nie zaleczonych schorzeń. Cierpliwości. Tak się stanie. Wierzę w to głęboko.
Żeby gwiazdor zdobył prawdziwą popularność musi się podobać kobietom i imponować mężczyznom. Ja na przykład nie miałem nigdy serca do aktorów francuskich. Delona się bałem, a Belmondo był dla mnie troszkę za energiczny. Podobali mi się aktorzy brytyjscy. Przez długi czas bardzo lubiłem Rogera Moore, dopóki nie zauważyłem – w filmie „Żyj i pozwól umrzeć” – jak potworne płaskostopie ma pan Moore. Widać to dokładnie w scenie z wężem. E, tam – pomyślałem wtedy – też mi gwiazdor, z platfusem. Od tamtej chwili moim idolem stał się Michael Caine. Tak mniej więcej – nie twierdzę, że wszyscy – ludzie odbierają gwiazdorów. I tego oczekują od tych co gwiazdorów kreują. Nie może być więc gwiazdorem Karolak, ani Figurski, ani Wojewódzki, bo to zwyczajne mamłasy.
Pozostaje jeszcze pytanie: co po Karolaku i tych dwóch misiach? Czy może być jeszcze gorzej?
Inne tematy w dziale Rozmaitości