coryllus coryllus
3779
BLOG

Dlaczego tata Kazika wielkim poetą był

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 20

Tekst ten już publikowałem, pomyślałem jednak, że najszanowniejsze salonowe towarzystwo także może być nim zainteresowane.

 

18 grudnia będą urodziny Stanisława Staszewskiego, taty Kazika. Warto napisać o nim kilka słów zanim zostanie zupełnie zapomniany. Nie przypuszczam bowiem by Kazik zdecydował się na jakieś kolejne płyty z jego tekstami, na jakąś nową promocję utworów swego ojca.
 
Poetów po wojnie mieliśmy dobrych i bardzo dobrych, niestety wszyscy oni zostali zepchnięci na literackie marginesy, bądź zupełnie w niebyt. Eksponowano za to z lubością poetów słabych i całkiem miernych, którzy byli użyteczni władzy bądź opozycji, takich co rozprawiali się z demonami przeszłości albo patrzyli z ufnością w przyszłość. Nie będę wymieniał nazwisk, bo nie ma po co.
 
Dobrzy poeci, trafiali się i wśród zaprzedanych komunie i wśród takich, co na komunę patrzeć nie mogli. Dobrzy poeci to, żeby tak pierwszych z brzegu wymieć; Stanisław Grochowiak, Tadeusz Nowak, Stanisław Staszewski, Jacek Kaczmarski, Zbigniew Herbert. I niech się nikt tutaj nie oburza, że obok podnoszonego na wszystkie ołtarze Herberta wymieniam Staszewskiego, bo żadna to ujma dla tego pierwszego, a zaszczyt dla drugiego też żaden.
 
O tym, że Stanisław Staszewski był wielkim poetą przekonuje nas dowolny fragment dowolnego wiersza lub piosenki przez niego stworzonych. Mój ulubiony utwór – Knajpa Morderców – nie jest jak chcą macherzy od telewizyjnych programów rozrywkowych opowiastką o bandziorach z przedmieścia tylko rozdzierającą bebechy balladą o żołnierzach Armii Krajowej. I trzeba być mocno nierozgarniętym, żeby tego nie zauważyć. Fragment:
Zmazując barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z knajpy gondolą
To najpiękniejszy obraz w polskiej poezji skreślony po wojnie.
 
Zabrał się Stanisław Staszewski za rzecz niełatwą, za opisanie świata po wielkiej wojnie, może nie całego świata, a tylko istotnych jego fragmentów. I nie chodzi bynajmniej o fragmenty istotne dla Staszewskiego, ale dla nas wszystkich, jak tu dzisiaj siedzimy przed komputerami. Pieśń o Mariannie nie jest przecież historią uwodzenia kobiety wkraczającej w staropanieństwo, jest zupełnie czym innym.
 
Ci którzy rozumieją o czym jest pieśń owa mogą uśmiechnąć się ironicznie, że tłumaczę takie rzeczy, ale wielu nie rozumie, więc warto przypomnieć. Otóż Marianna to symbol Francji, w które Staszewski mieszkał po wyjeździe z Polski. W czasach, gdy poeta tam przebywał wybuchły w Paryżu rozruchy studenckie, które jak to głoszą nam różni oświeceni były buntem przeciwko skostniałym formom kapitalistycznego i patriarchalnego społeczeństwa (albo jakiejś innej bzdurze, określanej podobnymi wyrazami).
 
Otóż polski poeta Stanisław Staszewski oglądając z bliska owe wydarzenia ocenił je zgoła inaczej i inne podał źródła ich wybuchu. Szczególnej uwadze polecam ten fragment utworu pod tytułem „Marianna”:
A ciotka Idalia miesza cykutę
Zdejmuje ze ściany włócznie zatrute
Czerwoną gwiazdeczkę, portrecik cara
W kuferku Mariannie posyła zaraz
Niech dziecko splin zdławi
Niech trochę się zabawi
Niech pofika, Nike barykad
 
Nie dokonuję tu żadnych odkryć, bo są to rzeczy znane i wiadome, ale ostatnio jakby trochę mniej znane i mniej wiadome. Może przez to, że ówcześni uczestnicy owych wydarzeń zajmują dziś eksponowane stanowiska w rządach największych państw Unii i w strukturach samej Unii. Warto więc przypomnieć, co o tym wszystkim myślał człowiek przenikliwy i utalentowany. Zaś mój ulubiony fragment Marianny, jest optymistyczny i brzmi:
Nas ciotka Idalia nie może złapać,
My ciotkę Idalię zaklniemy w capa,
Przepchniemy baniolę bez laissez-passer,
Tygrysa do baku i wio na trasę,
W słońca migotanie, za nami świat zostanie,
I panika ery barykad,
Morda flika, wojsko w łazikach,
Polityka, klasa i klika,
Wiece w rykach, partia, syndykat,
dialektyka
i w ogóle wszystko,
co nam przeszkadza spokojnie leżeć na słońcu
trzymając ręce na piersiach panienek
i patrzeć na chmury typu cumulus w kolorze białym...
Natomiast niebo jest przy tym niebieskie.
 
Nie tylko polityką zajmował się Stanisław Staszewski w swoich wierszach. Celowo nie przypominam tu „Celiny” czy „Baranka”, utworów nieco już ogranych, w których miłość kobiety i mężczyzny ukazana jest w tak uwielbianych przez młodzież zgryźliwych i ironicznych tonach. Popatrzmy na to:
Tak długo szukać i tak dziwnie nagle znaleźć się,    
Choć tak co wiosnę jest - to jednak cud.    
Noc całą biały diabeł na kieliszka tańczy dnie,    
W dzień czekasz u starego parku wrót.    
Brzeg oceanu marzeń znaczy połamany płot,    
Jak kipiel morskich pian - uliczka bzów,    
Lecz nagle pęka cisza, a kto wie, ten pozna w lot -    
Pogrzebny dzwon, no cóż - nie przyjdzie znów...
 
Ci dla których brzegiem oceanu marzeń był połamany płot liczą się w Polsce w miliony, ale kiedy Staszewski pisał dla nich tę piosenkę oni akurat zajęci byli słuchaniem „Czerwonych gitar” czy czegoś podobnego, co miało przekonać ich, że wszystko w ich życiu jest w porządku i na swoim miejscu.
 
Najbardziej zagadkowym utworem Stanisława Staszewskiego jest pieśń „Kurwy wędrowniczki”, niestety brakuje mi wiedzy, doświadczenia i warsztatu, żeby rozgryźć wszystkie tropy pomieszane w tym arcydziełku. Niejasne intuicje, które gdzieś tam błyszczą na horyzontach myśli sprawiają, że włos nieco podnosi się na głowie po każdorazowym wysłuchaniu owej piosenki.  Nie jest to oczywiście kawałek rozrywkowy, bo u Staszewskiego żaden taki nie jest, nie miejmy złudzeń. Nie mogę niestety zgodzić się na interpretację proponowaną przez Joannę Balcerzak w jej pracy magisterskiej zatytułowanej "La, la, la, la" - polityka, obyczaje oraz życie
osobiste obywatela PRL-u i polskiego emigranta w piosenkach
Stanisława Staszewskiego”.
 
Nie mogę, bo nie chce mi się wierzyć, że to jest piosenka o dziewczynach Mansona. Może gdyby w przeszłości Stanisława Staszewskiego nie było obozu koncentracyjnego, w którym został pobity prawie na śmierć i cudownie ocalony, może wtedy ta interpretacja byłaby łatwiejsza. To nie może być o puszczających się na drodze hippiskach, bo jest tam zdanie: niech się rozluźni będzie na później, szczęściem na bilet jeszczem jakoś miał.Podmiot jest w rodzaju męskim, a i hipisowskie podfruwaje nie miały zapewne zwyczaju płacić za bilety. Może ktoś kiedyś odkryje wszystkie tajemnice tej piosenki, ja nie potrafię.
 
Od wydania pierwszej płyty z piosenkami taty Kazika minęło już 17 lat, a od wydania drugiej 13. Kupa czasu. Kiedy myślę o tych tekstach zastanawiam się, jak to jest że zapomina się utwory tak przenikliwe, dobre i piękne, które mają wszelkie dane na to, by żyć wiecznie, a lansuje się jakieś mydło, które ma ambitnie zwalczać medialne fikcje i projekcje popapranych krytyków, takie jak konsumpcjonizm. Ale Mariannę już przypominałem, więc nie ma potrzeby robić tego ponownie.
 
Na koniec chciałbym odświeżyć jeszcze jeden utwór Stanisława Staszewskiego, jest to „Kołysanka Stalinowska”, która nazywa się tak ze względu na treści zawarte w drugiej zwrotce, pierwsza nie ma bowiem ze Stalinem nic wspólnego(to taki żart), mogła by równie dobrze powstać wczoraj i po niewielkich poprawkach opisywać realia rozciągające się za oknem.  
 
Rosną w Polsce domy z czerwoniutkiej cegły,
Domy wznosi piekarz, bo w tej pracy biegły.
Handel zagraniczny rozwijają zduni -
Znają koniunktury z gawędzeń babuni.
Domy, mosty, szkoły - to domena szewców,
A z krawców się robi zwycięstwa ich piewców.
Piekarz, szewcy, zduni - każdy sercu bliski,
Wspólnie zapracują na moją Scotch Whisky.
Azembski zaś whisky aby spijać mógł
Rządzić musi ślusarz,
Rządzić musi ślusarz
I musi ten ślusarz spokojnie spać bez trwóg
 
Więc każdego ranka na "Armii Kennedy"
Pilnie referuję Europy biedy,
Jak się Zachód plącze w pętach kapitału
I jak do ruiny zbliża się pomału.
Potem do lodówki zaglądam ciekawie,
Oto "Johnnie Walker" - zaraz się zaprawię.
Każdego zaś co by mnie zaprawić chciał
Wydam ślusarzowi,
Wydam ślusarzowi,
Wydam ślusarzowi - aby za swoje miał.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura