Film pt. "Eddington" wyreżyserował - wg własnego scenariusza - Ari Aster. I jest to smutny obraz Ameryki, pełen konfliktów i zaściankowości...
I mamy rok 2020, gdy wszędzie panuje pandemia, ale nie wszyscy chcą się stosować do pewnych ograniczeń z nią związanych.
Tak jest też w Eddington (Nowy Meksyk), gdzie szeryfem jest Joe Cross (gra go Joaquin Phoenix), który jest w konflikcie z miejscowym burmistrzem, Tedem Garcia (Pedro Pascal). A wszystko przez żonę Joe'go, Louise (Emma Stone), gdyż teściowa, Dawn (Deirdre O'Connell) wmawiała, iż kiedyś Ted jej córkę skrzywdził...
Napięcie trwa, a zbliżają się wybory na nowego burmistrza, w których szeryf też chce wystartować, aby pogonić swego wroga.
Ale póki co trzeba uspokoić nastroje społeczne, a to z ekipą szeryfa nie jest proste.
Jeszcze bardziej wszystko się komplikuje, gdy teściowa, zakotwiczona w internecie, nawiązuje kontakt z niejakim Vernonem (Austin Butler), bo wtedy jej córka otwiera się i jest bliska wyjawienia prawdy... Porzuca też swego męża szeryfa.
A w szeryfie puszczają wszelkie hamulce i "czyści" środowisko... Trup ściele się gęsto.
W tym filmie są świetne zdjęcia, autorstwa Dariusa Khondji. Natomiast muzyka, to praca The Haxan Cloak.
Film "Eddington" ukazuje brutalną twarz prowincji Ameryki, z konfliktami i wojenkami, które mogą przerodzić się w ogromne zawirowania. I przypomniałam sobie słowa Josepha Hellera, autora kultowej książki pt. "Paragraf 22", gdy zapytany o Amerykę, odpowiedział: dla mnie Ameryka, to Nowy Jork, reszta to wiocha... I coś w tym jest, bo tam wciąż panuje kult posiadania broni, nieuleczony - chwilami groteskowy - rasizm itd.
Inne tematy w dziale Kultura