Niektórym wyda się to dziwne, ale prócz obowiązków rodzinnych, towarzyskich i blogerskich mam także obowiązki zawodowe. Inaczej mówiąc muszę zarabiać pieniądze. W ramach tych obowiązków zmuszony jestem – z coraz większym obrzydzeniem – czytać czasopisma określane mało pochlebnym zwrotem – dla mężczyzn. Nie chodzi bynajmniej o pisemka pornograficzne czy nawet o „Playboya”, chodzi o te wszystkie periodyki, które sadzą się na sznyt i kulturę oraz prezentują na swych łamach treści inne niż przygody panny Maryni wśród huzarów jego cesarskiej wysokości. Gdybym czytał tamte pewnie nie brzydziłbym się tak bardzo, ale los mnie tak ustawił, że mam przyswajać te o kulturze, sporcie i podróżach.
Wpadł mi ostatnio w ręce periodyk, którego wcześniej nie widziałem, a to ze względu na fakt, że częstotliwość jego ukazywania się na rynku jest nieokreślona. Gruby jak nie wiem co, z obrzmiałą twarzą Gene’a Gutowskiego na okładce. Pismo owo nosi malowniczy tytuł „Male Man” i przeznaczone jest dla bogatych młodych mężczyzn z pretensjami do ilorazu. Redaktorem naczelnym jest Olivier Janiak znany z jakichś programów, których na szczęście nie każą mi oglądać. Pisemko to kupiłem całkowicie pochopnie licząc na to, że znajdę tam jakieś ciekawe, pomocne w mojej pracy treści. Nic z tego, same śmieci z punktu widzenia zarobkowego i jedna perełka, która co prawda nie przyda mi się w pracy, ale w sam raz nadaje się do tego, by zainspirować mnie do napisania tekstu na blog, co czynię niniejszym. Perełka ta to wywiad z Danielem Olbrychskim autorstwa Rafała Geremka.
Już sam fakt, że wywiad z Olbrychskim umieszczony w piśmie pod tytułem „Male Man” przeprowadza dziennikarz z rozgłośni „Radio Józef” jest inspirujący. Być może Rafał Geremek już tam nie pracuje, ale ja tego nie wiem – słyszysz Oranje? – ja tego nie wiem, więc mogę zasugerować wam to, co wiem. Według moich informacji autor tego wywiadu pracuje na stałe w „Radio Józef”.
Ciekawe jest także zdjęcie pana Daniela, które ten wywiad otwiera. Wygląda na nim pan Daniel tak, jakby go przed chwilą wyciągnięto ze zbiorowej mogiły i ocalono cudem, wbrew jego woli w dodatku, bo krzywi się na tej fotografii okropnie. Twarz ma zieloną i pomarszczoną, co potęguje ów efekt i wzmaga ciekowość czytelnika. I nie zawodzi się czytelnik tą sugestią fotograficzną, bo w tekście jest całkiem sporo o zbiorowych mogiłach, w dodatku tych, które nas najbardziej interesują czyli katyńskich.
Tytuł wywiadu jest moim zdaniem niszczący w kontekście tego co napisałem powyżej – tego radia Józef i tego zdjęcia. Brzmi on tak : Rosja, moja miłość. Przygoda zaczyna się już od pierwszego pytania. – Czy katastrofa pod Smoleńskiem trwale zmieni nasze relacje z Rosjanami? – brzmi to pytanie.
Odpowiedź odnajdźcie sobie w sieci sami. Ja powiem tyle, że na pewno odmieni, twierdzi bowiem pan Daniel, że po tej katastrofie otrzymał około stu maili, telefonów i sms-ów z całego świata, w tym ponad połowę z Rosji. Były to wszystko wyrazy współczucia w związku z tą katastrofą. Wyobraźcie sobie – ponad pięćdziesięciu Rosjan wyraża współczucie Olbrychskiemu z powodu katastrofy, w której zginął prezydent i jego współpracownicy, a także członkowie innych partii politycznych. Niesamowite, prawda?
Mówi potem Olbrychski o tym, że zmienił się bardzo Władimir Putin, bo przed 20 laty nazywał upadek ZSRR klęską, a w kwietniu 2010 potępił totalitarny reżim i jego praktyki. Czy to nie wspaniałe? Potem zachwyca się jeszcze pan Daniel tym, że podkreślił premier Rosji udział Polaków w walce z faszyzmem, co bardzo zaskoczyło Andrzeja Wajdę, bo nie spodziewał się pan Wajda, że dożyje takiej deklaracji.
Tu musze wtrącić coś od siebie. Przez dwadzieścia lat mojego życia słuchałem o tym, jak wielki był udział żołnierzy mojego kraju w pokonaniu faszyzmu. Deklaracje owe składali przywódcy wszystkich państw demokracji zwanej ludową, w tym także przywódcy ZRSS. Musiał to także słyszeć Andrzej Wajda. Nie mogło być inaczej. Musiał je w dodatku słyszeć wyraźniej niż ja, bo stał zwykle bliżej trybuny. Jak więc może on dzisiaj tak łgać i jeszcze mieszać do tego Olbrychskiego i „Radio Józef „? Nie wiem.
Potem mówi pan Daniel o wielkości Putina i jego znakomitym politycznym aktorstwie. No, a dalej jest już to co znamy ze wszystkich tok szołów z udziałem pana Daniela, czyli seria pysznych anegdot o rosyjskich przyjaciołach pana Daniela, o Wysockim, o Okudżawie, o Marinie Vlady, o Michałkowie i Konczałowskim i całym tym wspaniałym świecie, w którym po uszy był Daniel Olbrychski zanurzony przez całe swoje życie.
Sens wywiadu jest taki, że Rosja jest wspaniała, a Polska to jej młodsza i mało pojętna siostra, która ma jednak kolejną szansę by czegoś się nauczyć. Oto mamy znów braterstwo i przyjaźń, nasi żołnierze znowu awansowali na antyfaszystów i wszystko jest w porządku.
Nie zmienia owej euforii fakt, że w co drugiej anegdocie pana Daniela występuje tajniak oprowadzający go po Moskwie, że ludzie o których opowiada z wyjątkiem może Okudżawy mieli jakieś niejasne powiązania z KGB. Wszystko to jest nieważne wobec piękna, groźnej potęgi i wspaniałości Rosji, która pana Daniela fascynuje i urzeka.
Powiem teraz to co wielu mówi po wysłuchaniu takich dyrdymałów – mnie to nie bierze. Nie bierze mnie wielkość, wspaniałość i groza Rosji i ja się tym nie fascynuję. Póki co przymusu nie ma. Wolno Olbrychskiemu, wolno i mnie.
Na koniec jednak powiedziane jest coś co po prostu zwala z nóg. Oto twierdzi Olbrychski, że ona sam jest dla Rosjan symbolem Polski. Kiedy to przeczytałem miałem ochotę iść na ten CPN, gdzie kupiłem tę głupią gazetę i zażądać zwrotu kasy. Olbrychski symbolem Polski w Rosji!?
Mam stryja. Nie utrzymujemy kontaktów. Przyczyny są różne i ode mnie niezależne. Stryj ów jeździ na grób swoich rodziców, a moich dziadków co roku, ja nie jeżdżę tam wcale. Stryj ma o wiele dłuższą drogę do przebycia niż ja. Podróżuje aż z Wielkopolski. Kiedy przybywa w ten chłodny listopadowy dzień na cmentarz, żeby zapalić znicz na grobie swojego ojca, dowódcy plutonu AK, nie idzie tam od razu. Najpierw odwiedza zapomniane już całkiem i zapuszczone mogiły swoich kolegów, którzy zginęli zaraz po wojnie w walce z UB i milicją. Dopiero potem idzie na groby rodziców. I wiecie co, ten stryj nie ma zielonego pojęcia kim jest jakiś Olbrychski. Dla mnie to właśnie on jest symbolem Polski.
Coś jeszcze powiedział Olbrychski w tym wywiadzie, coś co charakteryzuje go dobitniej niż wszystkie głupstwa i anegdoty, które wyszły kiedykolwiek z jego ust. Powiedział, że bawił się ostatnio wraz ze swoją córką Weroniką w knajpie „Samowar” Miszy Barysznikowa na Manhattanie. Popijali wódeczkę i śpiewali do rana wraz z orkiestrą coraz odważniejsze piosenki. Rozumiecie? – Coraz odważniejsze piosenki śpiewali! Na Manhattanie!
I przypomniał mi się ten stary kawał, całkiem jak widać już nieaktualny, kawał który zawsze w telewizji opowiadał Michałkow. Otóż widział ów Michałkow Olbrychskiego w takiej scenie – plaża, piasek, idzie goły Olbrychski i słychać brzęk ostróg. Trzeba powiedzieć Michałkowowi, żeby już więcej tego nie opowiadał. Już się to przedawniło, od tego wywiadu z Geremkiem. Sam Olbrychski się zdezaktualizował.
Inne tematy w dziale Polityka