O tym jak dalece władza obawia się ludzi przekonać możemy się patrząc na rozmaitych wesołków. W Polsce rozśmieszaczy jest wielu i łączy ich pewna bardzo charakterystyczna cecha – wszyscy popierają władzę i pieniądz. Nie widziałem jeszcze w życiu kabaretu, który naśmiewałby się z bogatych i wpływowych ludzi lub z Donalda Tuska, że o Komorowskim Bronisławie nie wspomnę. Tusk w ogóle nie pojawia się w kabaretach jako figura do wyśmiania, a Komorowski wystąpił raz u Majewskiego. To znaczy wystąpił sobowtór Komorowskiego, który miał nas przekonać za pomocą jakiejś czerstwej piosenki, że jest fajny, sympatyczny i miły.
Pamiętam sporo z czasów dawniejszych i nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi jak faceci, którzy usiłują przekonać kogoś, że są fajni. To jest według mnie czysta groza. Grozą wieje także z tych wszystkich scen kabaretowych. Widziałem ostatnio Dańca, który –jak gdyby nigdy nic – opowiadał kawały o Breżniewie, wywlókł skądś Kozakiewicza i jego gest i robił z tego wszystkiego takie wesołkowate newsy, które miały przekonać widzów, że jak nie ma Breżniewa to wszystko jest w porządalu.
Jeszcze lepiej wypadł Wójcik i ten z nosem z „Kabaretu moralnego niepokoju”, odegrali dwóch nurków siedzących przy śmietniku, którzy kiedyś „olewali system”. Pointa była następująca – teraz system olewa nas.
Jeśli to są kawały z kabaretów roku 2010 to ciekawe z czego Daniec będzie się śmiał za rok. Z Homera? Siła kabaretu winna tkwić w jego mocnym osadzeniu we współczesności. To banał, ale banał ważny. Jeśli estrada miast nabijać się z tego co widać w telewizji i za oknem szuka tematów w mauzoleach i na cmentarzach oznaczać to może tylko jedno – władza drży. A drżąc trzyma mocno smycz i szpicrutę w razie czego, gdyby Dańcowi przyszło coś głupiego do głowy.
Można oczywiście bez skrępowania opowiadać kawały o księżach chodzących po kolędzie, o Rydzyku u Paetzu, to wolno, tyle że ani kolędujący ksiądz, ani Rydzyk, ani Paetz nie mają władzy. Śmianie się z nich nic nie kosztuje. A jeśli nic nie kosztuje to kawał także wychodzi nieco przymusowy i śmieje się zeń opowiadający jedynie i ci, którzy wcześniej wypili dwa piwa.
Spodziewam się, że to co dzieje się dziś pod pałacem prezydenckim zostanie wkrótce obrobione przez artystów kabaretowych. Taki temat nie może im przecież umknąć, iluż ludzi można rozbawić pokazując starszych, odzianych w niemodne garniaki ludzi, jak siedzą na płytach chodnika i piją kawę z termosów. Toż to czysty absurd i świetna zabawa. Może nawet włączy się w nią sam Wojciech Mann. Będą te kawały latać w telewizji przez całą jesień i zimę, żeby już wszyscy dokładnie zakarbowali sobie, gdzie leży prawda i co jest godne wyśmiania. Pozostaje jednak jedno dość istotne pytanie – czy faceci, którzy organizują to wszystko, którzy wyszli przecież z tłumu, nie namaszczeni przez nikogo, a jedyną ich legitymacją jest ich własny talent nie mają już w ogóle wstydu?
Cechą dobrego błazna jest to, że zawsze trzyma on z ludźmi przeciwko władzy. Inny błazen, taki który czyni na odwrót, to po prostu tajniak lub idiota, którego ktoś w coś wmanewrował. Nasi, mam wrażenie, są jeszcze na rozdrożu, ale już niedługo będą musieli wybrać, którą ścieżką podążyć. Nie mogę się też pozbyć wrażenia, że stare wesołki z PRL, opowiadające kawały na zlecenie i borykające się z cenzurą więcej mieli w sobie bigla niż to dzisiejsze towarzycho.
To, co dzieje się pod pałacem prezydenckim, to test władzy i test przyzwoitości. Będzie go musiał zdać każdy, czy chce czy nie. Można oczywiście nazwać krzyż stojący tam dzisiaj śmieciem do usunięcia, można to zrobić siedząc w mieszkaniu z dala od tych ludzi, którzy krzyża pilnują i od tych górali, którzy podobno wiozą nowy krzyż na miejsce tego, który ma być zabrany. To taka sama odwaga, jak żarty z Breżniewa. Można też domagać się zeświecczenia przestrzeni publicznej, ale wtedy należałoby po prostu zacząć od likwidacji kościołów, a nie jednego drewnianego krzyża, bo do tego ów postulat się sprowadza. Przestrzeń publiczna to przestrzeń publiczna, a obok pałacu prezydenckiego jest kościół karmelitów i z tym także trzeba coś zrobić. Może zacząć od jakiegoś skeczu w kabarecie Dańca? Sam nie wiem.
Wiem tylko, że to co się dzieje to test i od tego kto go zda zależeć będzie wkrótce bardzo wiele.
Wszystkich zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka