Bywają sytuacje, co do których nawet najbardziej rozbawieni i wystrzałowi młodzieńcy nie mają wątpliwości, że są kompromitujące. Kiedy przyjdzie nam uczestniczyć w czymś takim zwykle staramy się nie patrzeć, uciec, a jeśli nie uda nam się jedno ani drugie chcemy o wszystkim jak najszybciej zapomnieć. Młodzież miała na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci kilka określeń na okoliczności kompromitujące i uwłaczające człowiekowi już tylko z tego samego powodu, że znalazł się w ich pobliżu. Przypadkowość tego faktu nie miała nigdy znaczenia. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadło określenie – siara. Skąd się bierze siara. Może być ona wynikiem zbiegu okoliczności, ale częściej jest to zdarzenie wyreżyserowane obliczone na kompromitację kogoś, upozorowaną dodatkowo jakimś gestem rzekomej pomocy lub wręcz litości.
Najgorsza siara jaką przyszło mi oglądać była emitowana dawno temu w telewizji polskiej, nie za komuny bynajmniej. TVP puszczała jakiś kolejny satyryczny program autorstwa Wojciecha Manna, nie pamiętam tytułu, ale śmiechom i zabawom nie było końca, jak to u Manna. Przerywnikiem w tym programie było coś tak kuriozalnego, że dziś nie mogę w to uwierzyć. Oto pokazywano nagle i zupełnie bez związku – pewnie Mann myślał, że wpisuje się w nurt dowcipu absurdalnego, albo coś podobnego – głęboki fotel, w którym, zanurzony po pachy i bardzo smutny, siedział Kazimierz Górski były trener reprezentacji naszego kraju w piłce nożnej. Na kolanach pana Kazimierza leżała gruba księga. Górski milczał chwilę, po czym mówił – dobry wieczór państwu – potem otwierał księgę i odczytywał jakieś przysłowie – na przykład – gdyby kózka nie skakał to by nóżki nie złamała. Zamykał księgę i mówił – dobranoc państwu. Całość miała dać efekt komiczny.
Clou tego efektu nie był ani tekst, ani fotel, ani księga, była nim drobna postać Kazimierza Górskiego, który z całą powagą męczennika za sprawę, czytał te głupstwa. Ktoś mi potem powiedział, że Mann chciał w ten sposób pomóc Kazimierzowi Górskiemu, który znalazł się w kłopotach finansowych. Już za samo to należałoby Manna zwolnić z telewizji, a cały PZPN pognać batami po śniegu, bez ubrań oczywiście. W tym miejscu chciałbym pozdrowić pana Michała Listkiewicza. Wyobraźcie sobie bowiem, taką sytuację – Franz Beckenbauer jest ciężko chory i niemiecka telewizja proponuje mu rolę komentatora w jakimś różowym programie emitowanym przez telewizję RTL II. Do pomyślenia?
Wczoraj pokazano tu w salonie filmik nagrany pod krzyżem. Bohaterem był osobnik, którego pseudonimu nie wymienię, ale wszyscy wiedzą przecież o kogo chodzi. Pan ów z charakterystyczną dla przestępców bezczelnością odgrywał pewną rolę. Otóż miał za zadanie sprowokować pewną kobietę i sprawić, by się uśmiechnęła i podała mu rękę na tak zwaną zgodę. Udało mu się to całkowicie, albowiem ludzie, którzy modlą się pod krzyżem, podobnie jak większość z nas, uboższa jest o doświadczenia, które były udziałem tego pana. Nie potrafimy rozmawiać z kimś uśmiechając się, a jednocześnie – sekundę później drwić z tej osoby – patrząc w oczy kibicujących scence młodzieńców. Pan ten za to doszedł w tym do mistrzostwa. I nic nie można mu było zrobić. Miał on bowiem społeczne, a może nawet także inne przyzwolenie na takie zachowanie. Wszyscy byli po jego stronie. Chciał przecież zgody i pojednania i taką zgodę i pojednanie uzyskał. Kobieta do której się zwracał mogła jedynie się uśmiechać i robić dobrą minę do złej gry. Nie do pojęcia jest bowiem, by ktoś normalny stojąc pod krzyżem wdawał się w awantury z osobami tego pokroju. Właściwym sposobem na obronę przed napastliwością tego człowieka byłoby milczenie, ale nie każdy potrafi milczeć w takiej sytuacji.
Prowokacja ta, jak przypuszczam, nie była zmontowana przez człowieka, który grał w niej główną rolę, ktoś musiał mu ten pomysł podsunąć, a może nawet za ten występ zapłacić. Ludzie tego pokroju bowiem rzadko robią coś za darmo, nawet jeśli wiąże się to z występami publicznymi, a może szczególnie wtedy. Myślę, że właśnie zainaugurowano ogólnopolski festiwal prowokacji wobec ludzi nie karanych, uczciwych i pobożnych. Ten pan, o którym tu piszę, dokonał uroczystego otwarcia wczoraj wieczorem.
Kolejny występ przewidziany jest na 14 sierpnia pod Ossowem, gdzie odsłaniać będą pomnik bolszewickich żołnierzy. Pomnik ten nie dość, że brzydki i haniebny to jeszcze jest całkowicie nieskuteczny propagandowo. Każdy kto zna historię wie doskonale, że kokietowanie Rosji przez państwa słabe i rozbite wewnętrznie nie jest służy utrzymaniu resztek suwerenności przez te państwa, tylko czemuś wprost odwrotnemu. Tak jest zawsze i nie ma się co łudzić, że teraz będzie inaczej.
Myślę, że pomysłodawcy tego projektu doskonale zdają sobie z tego sprawę i nie takie były ich intencje. To nie jest komunikat dla Putina, zakładam bowiem ciągle, że nasz rząd zainteresowany jest jakąś tak suwerennością. Funkcją tego pomnika będzie ciągłe przypominanie nam, że nic nie możemy, że jesteśmy jak ta pani pod krzyżem i inni zgromadzeni tam ludzie – możemy tylko milczeć albo próbować gadać z prowokatorem dając tym samym powód do śmiechu wszystkim zgromadzonym gapiom.
Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka