coryllus coryllus
226
BLOG

Kaczyński albo granice wolności słowa

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 13

 

W sytuacjach takich jak ta, z którą mamy obecnie do czynienia bardzo łatwo określić granice wolności słowa. Otóż wolność ta kończy się tam, gdzie zaczyna się prowokacja. Aktywność zaś prowokatorów jest w ostatnich czasach wprost epileptyczna i dotyczy w głównej mierze prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Zjawisko to uważam za groźne. Na tyle groźne, że nie widać nikogo w salonie, kto sprzeciwiłby mu się wyraźnie i stanowczo.
 
Owa niechęć do dyskusji z aktywnymi prowokatorami jest zrozumiała, bo każdy dobrze wie jak nieprzyjemnie jest zanurzać ręce w pomyjach. Widzieliśmy to na filmie spod krzyża, w reakcji tej kobiety dyskutującej z nasłanym kryminalistą. Wtedy pod krzyżem to ten facet decydował co wolno, a czego nie wolno powiedzieć wolnym ludziom w wolnym kraju. Tak bowiem jest natura propagandy i prowokacji. Oddaje im się władzę opinii na jakiś czas zupełnie tak samo jak oddaje się zdobyte miasto pijanemu wojsku. Potem zaś, kiedy wszystko jest już inne, zmienione, ze szczętem ograbione i sprofanowane, pisze się memoriał, w którym czarno na białym stoi, że najważniejsza jest zgoda i pojednanie.
 
Jest jeszcze jeden aspekt prowokacji, tej dzisiejszej, bardzo konkretnej, wyrażonej tekstem Wojciecha Mazowieckiego i wieloma tekstami publikowanymi w salonie. Jest nim chęć wysondowania opinii na temat Jarosława Kaczyńskiego, który jest już ostatnią przeszkodą na drodze do pełnej władzy. Mam wrażenie, że od tej sondy zależy bardzo wiele, a sam Jarosław Kaczyński nie może się już czuć tak bezpiecznie jak po Katastrofie Smoleńskiej. Mamy więc oto pozornie bezładne i urągające logice teksty oskarżające Kaczyńskiego o całe zło świata. Ziemkiewicz w pierwszych akapitach swojego felietonu pisze o nim, jako o polityku odwołującym się do moralności, a w ostatnich mówi, że przez Kaczyńskiego polska polityka gnije. Ów rozdźwięk nie spędza snu z ciężkich, ziemkiewiczowskich powiek i widząc tę bzdurę wytkniętą mu przez wielu, nie bije się on w pierś i nie przeprasza, ale nazywa blogerów mendami. Skoro Ziemkiewicz pozwala sobie na takie rzeczy, to cóż dopiero blogerzy z salonu zatroskani aktywnością prezesa, który stale zagraża demokracji, wolności i zdrowym regułom wolnego rynku. Tak właśnie, te wartości bez przerwy są zagrożone przez tego człowieka, który nie wygrał wyborów, nie ma większości w parlamencie, ale ciągle jest groźny, na tyle groźny, że dopiero jego wyeliminowanie może uspokoić serca. A co jeśli w końcu uda się go wyeliminować? Pozostanie jeszcze jego partia, którą trzeba będzie rozbić, a jeśli się to uda, pozostaną jeszcze wyborcy, ponad 8 milionów ludzi głosujących na Kaczyńskiego i niezadowolonych z rządów PO. Przyjedzie może czas, że ich też trzeba będzie wyeliminować. W imię wolności oczywiście. Bo jak inaczej.
 
Wielu wolnościowców znalazło schronienie w salonie24. Tutaj właśnie, w tej oazie myśli niezależnej i swobodnej, gdzie nie sięgają złowrogie macki prezesa i jego siepaczy, rozkwitają dyskusje i spory, jakże piękne w swej różnorodności i powadze argumentów. To tutaj blogerka Voit może uczyć nas na czym polega prawdziwa praca dla ojczyzny i dla siebie przy okazji, to tutaj bloger rozum może udowadniać, że obniżenie podatku dochodowego i spadkowego to najczystszy socjalizm godzący w wolny rynek, socjalizm który ludzie myślący powinni zwalczać. To w salonie bloger Matejczyk może swobodnie wskazywać na zagrożenia jakie szykuje Kaczyński, a Francis.de ostrzegać przed Armią Krajową, organizacją jakby nie było przestępczą i mającą na rękach krew wielu bratnich narodów, dość wymienić narody niemiecki i rosyjski. To w salonie jest póki co możliwa otwarta dyskusja nad tymi palącymi i jakże ważnymi dla każdego poważnie myślącego o Polsce publicysty. Nie na forach Onetu, GW czy jakichś innych gdzie zawsze trafi się kilku fanatyków, którzy ograniczają swobodę wypowiedzi wtrącając nieodpowiedzialne głosy w obronie Kaczyńskiego.
Nie byłaby dyskusja w naszym salonie tak piękną gdyby nie nowy i rewelacyjny projekt o nazwie lubczasopisma. Dzięki nim każdy wolnościowy tekst, każda myśl świetna i przenikliwa może zostać powtórzona wielokrotnie i opublikowana kilka razy. Niektórzy, sławni i mocni intelektualnie blogerzy założyli w celu promowania wolnej myśli, aż kilka lubczasopism, w nich odnajdują się tytani publicystycznej pracy tacy jak Voit, one pozwalają im zajmować poczesne miejsca i przyciągać czytelników. To dzięki nim salon zyskuje na wartości, dzięki nim staje się prawdziwie opiniotwórczy i waży więcej w publicznej dyskusji o Polsce. Bez nich byłyby może zamienił się w jakąś zaściankową, prowincjonalną, witrynkę służącą za tapetę rozmaitym włóczącym się po świecie i niespełnionym frustratom takim jak znany wszystkim bloger seawolf. Dzięki lubczasopismom, dzięki ich mnogości i różnorodności powiedzieć możemy, że salon został uratowany przed zjazdem w prowincjonalizm. Stał się miejscem dyskusji na poziomie wysokim.
 
To co napisałem wyżej jest wbrew odczuciom szyderców szalenie poważne. I dziwię się sam sobie, że właśnie ja to napisałem, a nie na przykład, FYM. Sprawa bowiem jest gruba i nie chodzi tu bynajmniej o to kto z nas będzie umieszczony w jakim lubczasopiśmie. Chodzi o tylko i wyłącznie o Jarosława Kaczyńskiego. O nikogo więcej.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjnalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka