coryllus coryllus
2409
BLOG

O dulszczyźnie dzisiaj

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 17

 Wiem, że pierwszy był Hanuszkiewicz, ale ja także chciałbym przyznać się do sympatii, którą zawsze miałem w sercu dla Anieli Dulskiej. Uważam, że jest to jedna z bardziej tragicznych postaci w polskiej literaturze. Kobieta silna, niezrozumiana przez otoczenie, wyszydzana i atakowana niesłusznie. Jest ona w dodatku świadoma swojej życiowej klęski, spadającej na nią w postaci męża safanduły, który miast pomagać w ciągnięciu rodzinnego wózka i myśleć o ocaleniu tak drogiego jej świata, przepuszcza pieniądze na ciastka i fryzjerów.

 
Żyje bowiem Aniela Dulska w przeddzień zagłady cennych dla niej wartości i jakby przeczuwając nadciągający koniec próbuje ze wszystkich sił świat swój ocalić. Wokół niej zaś gromadzą się typy, które zasługują jeśli nie szubienicę jak ten dureń Zbyszko, to na pogardę na pewno, jak wspomniany tu już jej mąż Felicjan. Aniela naraża dla ratowania tych obmierzłych istot swoją reputację i dobre imię rodziny. W świecie skastrowanych mężczyzn bez charakteru jest jedynym elementem zawierającym pierwiastek jednoznacznie kojarzący się z męską zapobiegliwością, z charakterem i siłą. Aniela Dulska jest zapowiedzią świata, który dziś znamy – świata kobiet. To ona, a nie jakaś Juliasiewiczowa mogłaby być patronką feministek.
 
Feministki jednak nie myślą wcale o Anieli, nie piszą o niej i nie odsłaniają tablic pamiątkowych upamiętniających jej heroiczne życie. Zaryzykować można nawet, że jej nienawidzą. Aniela bowiem swoją siłą zanegowała cały sens ruchu feministycznego w czasach kiedy ten ruch powstawał. Po cóż było walczyć o te wszystkie prawa i wolności, skoro można było mieć władzę prawie nieograniczoną – policji Aniela nie rzuciła wyzwania – właściwie nie ruszając się z domu? No właśnie po co? Po to proszę Państwa, że posiadanie tej władzy wiązało się z brakiem miłości otoczenia. I tu jest główny problem. Felicjan drży ze strachu przed żoną, ale jej nie kocha, Zbyszko boi się matki jak diabła i strach ten zasłania jakimiś bredniami o walce z obłudą i zakłamaniem, tak jakby sam nie był najbardziej obłudnym i zakłamanym typem w tej sztuce. O tych dwóch małych lafiryndach nie ma nawet co wspominać. One także nie kochają matki, jedna się jej boi, a druga chce jej dorównać, ale jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Feministki nie mogą przyjąć za patronkę Anieli Dulskiej, bo im nie chodzi jedynie o samą władzę. To za proste. Im chodzi o cały pakiet; o władzę, pieniądze i „żeby mi jeszcze co rano mówili, że jestem piękna i kochana”.
 
Anieli Dulskiej wystarczała jedynie władza, godziła się na pogardę, nienawiść i złość otoczenia. Nie chciała by ją kochano. I to było uczciwe. Było tak, jak przypuszczam, dlatego że w bohaterce naszej grały wszystkie obawy jakie człowiek miewa w czasie dziejowych przełomów. Obsesyjny lęk przed zagładą, wojną i wywrotowcami nie brał się znikąd. Aniela chciała ocalić swój dom, w takim kształcie w jakim istniał zawsze i gotowa była stawić czoła wszystkim, nie tylko ciotce ze wsi, która przyjechała ująć się za zbrzuchaconą przez Zbyszka służącą, ale także terrorystom z bombami i rewolwerami w rękach. Aniela miała przeczucie klęski i chciała ze wszystkich sił powstrzymać katastrofę. Było to oczywiście niemożliwe i fakt ów dodaje jej jeszcze tragizmu.
 
To co zwykle nazywamy dulszczyzną i w co kazali nam wierzyć w szkole, nie jest więc atrybutem Anieli, ale jej otoczenia. Szczególnie znajdujących się w tym otoczeniu mężczyzn oraz Juliasiewiczowej, deprawatorki młodych chłopców narkotyzującej się kawą i kolorowymi tygodnikami. No właśnie! Miała Aniela Dulska cechę, która dziś wyniosłaby ją na piedestały – nie czytała gazet. Nie znosiła gazet, a dziennikarze byli dla niej po prostu jak robaki. Ukazanie się jej nazwiska w gazecie było jedyną sankcją, przed którą uginał się żelazny charakter Anieli.
 
Jej heroiczna postać należy do najbardziej zakłamanych w polskiej literaturze. To co nazywane jest Dulszczyzną żyje bowiem i ma się dobrze, ale nosić powinno nazwę zgoła inną. Oto ludzie goniący za płochością, za głupstwami doprowadzają do tego, że porządek, ład i zapobiegliwość z cnót zamieniają się w grzechy. Do rangi tych pierwszych zaś urasta powierzchowna uczuciowość, tak zwane wolnomyślicielstwo i ukonstytuowane lenistwo nazywane dla niepoznaki prawem do urlopu wypoczynkowego. Za cnotę poczytuje się także wydawanie pieniędzy na gazety i zapoznawanie się z zawartymi tam treściami, które są oczywiście bezwartościowe i zwyczajnie zatrute.
 
Dulszczyzna dziś ma się dobrze, choć trudno doprawdy znaleźć gdzieś kogoś takiego jak Aniela Dulska. Pełno za to wokoło Felicjanów, Zbyszków, Juliasiewiczowych i całej reszty typów charakterystycznych, które przedstawiła Zapolska. Towarzycho to domaga się uznania, współczucia, wysłuchania i pieniędzy w kolejności odwrotnej od tej, w której te walory wymieniłem. Żądania zaś stawiane są głosem pewnym i nie znoszącym sprzeciwu. Za jedyną legitymację ludzie ci mają powierzchowne rozumienie spraw ostatecznych i ważnych, tandetne współczucie dla chorych i nieszczęśliwych, za którym nie idzie nic prócz głęboko ukrytej pogardy. Gest starcza im za czyn, a słowo za czystą intencję. I to jest właśnie ta cała dzisiejsza dulszczyzna, która nie ma rzecz jasna nic wspólnego z tą wielką i świętą kobietą, jaką bez wątpienia była Aniela.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura