Ktoś tu wczoraj próbował wybadać mnie na okoliczność znajomości Szekspira. Chodziło o Hamleta , do którego ludzie podchodzą z nabożeństwem właściwym dzikim oglądającym pierwszy raz lokomotywę sunącą po prerii. - Bo przecież tylko głupiec uważa, że „Hamlet” to rzecz o Danii, prawda? A właściwie dlaczego nie uważać, że Hamlet to rzecz o Danii? To jest rzecz o Danii, tam dzieje się akcja, a perypetie głównego bohatera są dziś tak samo niezrozumiałe jak przygody Patroklosa i tego drugiego w Azji Mniejszej. Trzeba je tłumaczyć i wyjaśniać znudzonym dzieciom. Nie ma w tym ani ognia, ani siły, a jeśli już ktoś się bierze za reżyserię to jakiś Warlikowski, żeby pokazać wszystkim gejom, jak to ten Hamlet rzucił Ofelię a ta się utopiła, suka wstrętna. A on taki wrażliwy. I tak to leci. Zaraz oczywiście zjawi się tutaj ktoś kto powie mi, że się kompromituję. No, bo jak? Tutaj Hamlet, Dania, uniwersalne wartości, ble, ble, ble... A co mi tam.
Z Szekspira najbardziej lubię państwową propagandę czyli Henryka V. Jeśli ktoś nie wie dlaczego Henryk V był fajny to ja mu to dziś wyjaśnię. Henryk V był w rzeczywistości trochę inny niż to pokazuje Szekspir, ale nie miało to znaczenia ani dla samego Szekspira, ani dla widzów, ani dla króla. Tym bardziej nie może to mieć znaczenia dla nas. „Henryk V” to rzecz o tym jak młody i egzaltowany nieco władca staje się królem prawdziwym i jaką cenę za to trzeba zapłacić. Jest to także opowieść o tym jaki charakter ma monarchia brytyjska i jakimi sposobami porozumiewa się tam król z poddanymi.
Henryk przed wyruszeniem na kontynent był (u Szekspira ) młodzieńcem wesołym i niestroniącym od rozrywek. W zabawach towarzyszyło mu kilku kolegów, którzy za nic nie mogliby w normalnych warunkach zadawać się z następcą tronu, ale przez dziwne, plebejskie upodobania władcy, akurat oni stanowili jego towarzystwo. W czasie wyprawy do Francji, przed kulminacyjną bitwą pod Azincourt i po niej Henryk oddala się od swojego towarzystwa i jest to oddalenie głębokie i prawdziwe. Czyli naprawdę staje się władcą. Rozkazy które wydaje muszą być spełniane bezwzględnie bo od tego zależy jego autorytet. Jak wielki jest to autorytet przekonują się jego niedawni kompanii od kieliszka, którym się wydawało, że bliska znajomość z Henrykiem daje im jakieś fory. Król kazał wszystkich przepędzić lub powiesić za rozmaite przewinienia. Towarzyszył mu przy tym żal i był smutny, ale przed nim było panowanie i władza, a nie jakieś duperele.
Potem była bitwa i Henryk dokonał niemożliwego, czyli z mniej liczną, choć dysproporcja nie była aż ta wielka jak to pokazują w ekranizacjach Szekspira, słabiej uzbrojoną armią pokonał Francuzów. Wszyscy jego ludzie świętowali i cieszyli się triumfem. Tym samym nowy król z nowej dynastii zaproponował swoim poddanym nowy deal – posłuszeństwo i szacunek prawdziwy dla władcy w zamian za triumf. Był to układ uczciwy i Anglicy na to poszli. Wielce byli zadowoleni z takiego obrotu spraw i mimo makabr, które czekały ich kraj wyszli na swoje. Opowieść zaś skomponowana na zasadach „Henryka V” towarzyszy także historii życia innych władców Anglii, mam na myśli Elżbietę. Ona także dała popis prawdziwego męstwa i prawdziwego triumfu, sama zaś oddaliła się dla swoich poddanych gdzieś w sferę bytów nieziemskich. Nie można było jej dotknąć.
Przykłady te pokazują jak powinna być zorganizowana relacja pomiędzy władzą a ludźmi, bez względu na to czy ludzie ci wolą być obywatelami czy poddanymi. Ja coraz bardziej tęsknię do czasów kiedy ludzie byli poddanymi, bo wtedy przynajmniej mieli swój udział w triumfie. Dziś kiedy jesteśmy ponoć obywatelami, tylko się nas okrada i oszukuje.
Tyle o Henryku i Anglikach, teraz o Toyahu. Toyah jak wiadomo jest wielkim pisarzem, a jego największym atutem jest to, że nie oszukuje w tym co pisze i nie można mu zarzucić żadnego fałszu. Toyah nie buduje sztucznych narracyjnych piramid, nie zmyśla i nie szuka metafor do opisania rzeczy prostych i teoretycznie widocznych dla każdego z nas. Toyah opisuje świat tu i teraz, a robi to w sposób tak dalece różny od znanych nam stylizacji i upiornych poetyk współczesności, że jego sukces – mniemam – podobny będzie to tego, który odniósł król Henryk na polach pod Azincourt. Książka, którą zapowiadam już od kilku tygodni idzie w poniedziałek do drukarni. Okładkę można oglądać już dziś na stronie www.coryllus.pl Można tam także kupić „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” „Dzieci peerelu” oraz ostatnie już egzemplarze „Pitavala prowincjonalnego” , a także tomik poezji Ojca Antoniego Rachmajdy pod tytułem „Pustelnik północnego ogrodu”.
Inne tematy w dziale Kultura