Niestety to prawda, na urodzinach salonu24 doszło do kradzieży. A było to tak; siedziałem sobie na dole z blogerem i komentatorem o nicku damyradę i coś tam gadaliśmy. Trzeba wam wiedzieć, że kiedy coryllus spotyka damyradę to większość spraw świata tego przestaje mieć znaczenie i nie wiem doprawdy dlaczego my za te swoje tyrady i możliwość przysłuchiwania się im nie pobieramy opłat. Nie wiem dlaczego żadna telewizja nie składa nam propozycji występowania w programie autorskim. To jest po prostu nie pojęte. W takich momentach wszystko przestaje mieć znacznie, a najwięcej na znaczeniu tracą politycy debatujący przy mikrofonach. Raz tam zajrzałem i zaraz wróciłem na dół. Nudy, panie dzieju jak stąd do Biłgoraja. Co innego przy stoliku. Siedzimy sobie więc i gadamy co jakiś czas ktoś się przysiada i nie może uwierzyć, że ten program idzie na żywo bez dubli. Siedzimy. Po którymś kolejnym kuflu, damyradę, który jest mężczyzną statecznym, nosi się godnie i elegancko przybiega zadyszany wręcz z toalety męskiej i woła – biegnij tam szybko! - Biegnij i natychmiast spójrz na prawo! No to pobiegłem. Spojrzałem na prawo i oczom moim ukazał się pisuar. Pisuar jak pisuar, nic ciekawego, urządzenie wbudowane w ścianę, porcelana, z wierzchu biała, w środku żółtawa. Nad pisuarem był jednak napis. Nie wiem czy dobrze przytoczę jego treść, albowiem gadaliśmy bardzo intensywnie, ale brzmiała ona mniej więcej tak; zakaz korzystania z urządzenia z powodu kradzieży elementów metalowych. Elementów metalowych?!! Jakie elementy metalowe można ukraść z pisuaru w toalecie jednej z najbardziej znanych knajp stolicy? No niby jest tam ta końcówka zmatowiona z jakiegoś białego metalu, ale jak to wykręcić? Przecież jakieś narzędzia są do tego potrzebne, no a przede wszystkim po co? Może część z pisuaru, część metalowa, jest jakimś kawałkiem potrzebnym kosmitom do wyremontowania zepsutego statku? Podobne rzeczy opisywał Roger Zelezny w słabej i słusznie zapomnianej powieści „Syreny z Tytana”. Chodziło o jakąś śrubkę, której poszukiwano w całym kosmosie. Myślę, że w przypadku elementu metalowego od pisuaru jest podobnie. Potrzebowali tego kosmici i zwędzili kiedy nikt nie patrzył, nie może być inaczej. Właściciel zaś lokalu świadom, że odzyskanie tak cennego elementu nie jest możliwe kazał powiesić tę nieszczęsna kartkę z napisem. Tak się jednak złożyło, że nie wszyscy potraktowali napis serio i pewien bloger o nieznanym nicku, nie bacząc na obwieszczenie informujące, że zabrania się korzystać z powodu kradzieży elementu metalowego, skorzystał zeń i zamoczył sobie buty. Taki lajf jak mawia Jarecki.
Nie mogę sobie po prostu wyobrazić faceta, który wkracza z tajemniczą miną do męskiej toalety w restauracji „Rozdroże” i wyciąga tam ze spodni klucz hydrauliczny typu żabka, po czym kilkoma sprawnymi ruchami odkręca ową tajemniczą, metalową część. Kiedy już ją odkręcił, wpycha żabkę i część do kieszeni lub wręcz do spodni i udając obojętność, oraz pogwizdując wychodzi na zalaną słońcem ulicę. Takich rzeczy nie ma, kosmici są bardziej prawdopodobni. A kiedyś w pewnej windzie zauważyłem napis; „Użytkownicy windy proszeni są o korzystanie z niej zgodnie z przeznaczeniem”. Ileż tu mamy możliwości interpretacji! Hej! Po prostu nieskończenie wiele. I na tym zakończę relację z piątych urodzin platformy blogerskiej salon24. Oczywiście wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania książek, moich, Toyaha i ojca Antoniego Rachmajdy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości