coryllus coryllus
1918
BLOG

Przeciw jedności prawicy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 37

 Wczoraj dałem wyraz swoim, nie tak znowu osobliwym poglądom na sprawę demonstracji ulicznych. Spotkało się to ze sporym odzewem, co jest nieco zaskakujące zważywszy na fakt iż tekst nie pojawił się na SG. Ludzie wpisujący się pod notką śpiewali zwykle tę samą, znaną już od dawna melodię – frustrat czepia się ludzi wybitnych, uznanych autorytetów. Tak, tak, autorytetów właśnie, bo i za kogo uznać można takiego Ziemkiewicza jeśli nie za autorytet. Problem bowiem polega nie na tym, by być wolnym i móc mówić oraz robić co się chce, ale na tym by mieć swoje autorytety, swoje – że użyję tu metafory biblijnej – bałwany, i składać im cześć.

 

Ilość troli i sposób jakiego użyli by zatłuc dyskusję pod tekstem – nie było mnie w domu, więc nie mogłem interweniować – rzuciła zaś całkiem nowe światło na tak zwany poziom polskiej prawicy. Jeśli bowiem ktoś przychodzi na mój blog i założywszy konto pod nickiem Włodzimierz Lenin albo Sławomir Nowak usiłuje robić prowokację lub tylko być przez chwilę zabawnym, daje dowód tego czego najbardziej nie lubię – głębokiej pogardy na czytelników tego bloga i dla czytelników w ogóle. Ja rozumiem, że w mniemaniu ludzi biorących udział w tak zwanych prawicowych inicjatywach, na świecie toczy się walka pomiędzy socjalizmem i kapitalizmem, albo pomiędzy PO i PiS, ale na mój blog przychodzą osoby o wiele bardziej rozgarnięte niż to się kiedykolwiek mogło przyśnić takiemu Ziemkiewiczowi czy innemu wolnościowcowi od liberalizmu. Ja rozumiem, że im jest trudno to pojąć, bo mają złudzenia iż latają boeingami nad wsiami i miastami naszej ojczyzny lub, że prowadzą misję cywilizacyjną wśród polactwa i wrzeszczących staruszków, ale czas już przestać brać te proszki. Naprawdę. Wszystkim będzie lżej.

 

Tak jak napisałem w tytule jestem przeciwny jedności prawicy i w ogóle jakiejkolwiek jedności z kimkolwiek. Szczególnie zaś jeśli ten ktoś jest silniejszy i większy ode mnie. Wtedy na samą myśl o jedności oddalam się w nieznane. Prawica jednak ma zamiar się zjednoczyć. W dodatku w obronie ojca Tadeusza Rydzyka. Ta piękna idea uwodzi wielu, ale mnie akurat nie. Bierze się to wszystko z głupiego uporu i egotyzmu oczywiście, co bardzo zawsze w sobie ceniłem i przy tym pozostanę.

 

Uważam, że antonimem słowa jedność jest w naszym przypadku słowo skuteczność. Prawica jednoczy się właśnie w sposób przeciwskuteczny. Jak pamiętamy zgoda nie zawsze buduje, a siła wcale nie zawsze jest tam gdzie jest jedność. Podobnie jest z prawdą, która wcale nie leży pośrodku. To ostatnie zostało udowodnione już dawno, pierwsze nie tak dawno, a środkowe zaraz udowodnię. Gdyby Dawid, miast iść na Goliata z procą samotnie, zaczął montować jakąś koalicję zjednoczonych pasterzy trzód górnej Judei, Goliat rozdeptałby jej członków sandałem jednego po drugim zanim zdołaliby ustalić na co idzie budżet organizacji i jakich gabarytów kamienie potrzebne będą do procy w walce przeciwko Filistynom. Jedność to jest w większości przypadków pomysł oszukany i dobry na czas jakiejś pojedynczej akcji. Może się przywiązać do myśli o jedności jeśli towarzyszy jej skuteczność, ale tu akurat nie towarzyszy, bo – poprawcie mnie jeśli się mylę – decyzja w sprawie telewizji „Trwam” nie została zmieniona. I myślę, że zmieniona nie będzie, a jeśli już to nie ze względu na kryteria uliczne.

 

No właśnie – czy ludzie tacy jak Ziemkiewicz, poprzez swoje wystąpienie w telewizji chcą nam powiedzieć, że wierzą w skuteczność tej demonstracji? Czy bracia Karnowscy wierzą w to, że pokazywanie demonstracji i Ziemkiewicza to jest sposób na wolne media? Czy ci wszyscy ludzie, którzy od tak dawna siedzą w tym medialnym sosie, którzy znają wszystkich i przez wszystkich są znani, chcą nam wcisnąć ten kit naprawdę? Czy nie pomyśleli może o tym, że w obronie mediów to oni właśnie powinni zastrajkować? Przecież media to ich praca. Trzeba więc zorganizować protest jak w fabryce. Jeśli coś im się nie podoba w „Uważam Rze” lub „Rzeczpospolitej” - nie wydają numeru, jeśli politycy kręcą coś przy mediach – nie ma relacji z Sejmu lub robi je tylko gazownia. Tutaj mamy tymczasem coś innego – mamy typową szwabską schadenfreude. Jakie to smutne, że ich zamykają, ale cóż my biedactwa możemy zrobić? Chyba tylko demonstrować w obronie? Swoją drogą dziwne jest to, że wśród tylu wybitnych dziennikarzy, tylu znakomitych zbieraczy informacji nie ma nikogo, kto miałby jakąś kompromitującą wiedzę na temat prezesa Dworaka, nie ma nikogo kto mógłby ujawnić kulisy prowadzenia przezeń telewizji i w ten sposób wpłynąć na decyzję. Ja piszę to oczywiście będąc świadomym realiów i całość jest zaplanowanym szyderstwem – żeby nikt nie miał wątpliwości. Nasi dziennikarze są przecież tak szlachetni, że nigdy w życiu nie posunęliby się do metod nie fair. To jest poniżej ich zawodowych standardów. Tak nie wolno.

 

Jeszcze raz chciałbym powrócić do istoty dziennikarstwa. To zawód, w którym najwybitniejsi jego przedstawiciele, w czasach dawnych, w czasach opresyjnej cenzury katolickich i protestanckich monarchii, nie wahali się ujawniać świństw i przekrętów na szczytach władz, także wojskowych. Dziś nie można przytemperować jednego prezesa telewizji, która ma opinię najgorzej zarządzanej instytucji w kraju. Jak to jest możliwe?

 

Całe szczęście, że dziennikarze mogą demonstrować i wyrażać poparcie, bo gdyby nie to okazałoby się, że są w ogóle niepotrzebni i zamiast nich można zatrudnić w redakcjach studentów na pół etatu lub na jakieś śmieciowe umowy. O ileż by to obniżyło koszta produkcji gazet i programów telewizyjnych. Ile zyskaliby na tym wydawcy, a i czytelnik oraz widz również. Wreszcie można by zobaczyć w telewizji jakieś inne twarze, a w gazetach przeczytać coś całkiem świeżego. Wszystkim wyszłoby to na zdrowie.  

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah - dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka