coryllus coryllus
1761
BLOG

Pokojowa rewolucja czy rewolucyjna polucja?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 30

 Chciałbym raz jeszcze, mam nadzieję, że nie ostatni wrócić do tych kwestii czyli poruszaliśmy tutaj wczoraj czyli do tego całego oddolnego ruchu patriotycznego, który ma obalić drugą komunę i jednocześnie osłonić PiS przed złym wpływem mediów, które ten PiS niszczą i jak to napisał wczoraj alfred kujot – poddają mobbingowi.

Zacznę jednak od czegoś innego, od anegdoty historycznej mianowicie. Otóż panuje wśród polityków i służących polityce propagandystów zwanych dla niepoznaki dziennikarzami i ekspertami moda na szukanie wzorów politycznych w przeszłości. Istnieje także moda na drapowanie się w takie polityczne firanki, które mają przekonać obywatela, widza czy kogoś innego, że polityk jest w tym swoim swingu autentyczny. Stałą mantrą jest także narzekanie na to jak to w tej naszej Polsce jest okropnie, ponieważ każdy kto się chce wyróżnić i odstaje jakoś pozytywnie od reszty zostaje od razu ściągnięty przez tę resztę w dół. I ja oto mam taką anegdotę, która nie dość, że podaje wzór do naśladowania to jeszcze ładnie ilustruje tę brzydką przypadłość, która okazuje się wcale nie ma źródła w Polsce. Jest obcą naleciałością. I nie musimy się tu w ogóle tymi kwestiami przejmować. Oto historia, było to tak:

 

W czasie kiedy toczyła się bitwa grunwaldzka i chłopcy na łące prali się po pyskach czym popadło, Jogaiła i jego ochrona stali na górce pod dębem i patrzyli jak materializuje się ułożony przez nich misterny plan. Przed chwilą z bitwy wrócił z ułamanym kawałkiem kopii młody Zbigniew Oleśnicki. Chłopak był spocony i zadyszany, blachy na nim ciut pogięte, miecza nie miał bo zgubił, hełm przekrzywiony, a kobyła cała w pianie. Stanął Zbigniew przy królu i sapie. Panowie litewscy gapią się na niego i mruczą coś pod nosami, bo to nie lzia przecież tak przy święty hosudarze sapać i pot z czoła ocierać. Trza na pysk upaść i pokłon złożyć. Jogaiła, deczko, poirytowany, ale udaje, że nic nie widzi. Zbychu się uśmiecha, zadowolony cały i coś zagadywać próbuje, ale nikt na niego uwagi nie zwraca, bo każdy myśli tylko jak tu Jogaile w tyłek wejść i jakieś punkty załapać. Jeden kubek z piciem podsuwa, drugi papierosy, trzeci zapalniczkę, a król nic tylko brew wykrzywił, na równinę patrzy i czeka kiedy się szczeniak raczy wytłumaczyć. Zbychu, był dość swobodnie chowany, więc nie zrażony niczym skręta sobie zaczął robić i gwizdać pod nosem znaną wszystkim piosenkę zaczynającą się od słów: godzina piąta minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała....Tego już było za wiele, odwrócił się Jogaiła wściekły w jego stronę i już miał mu jobów nawsadzać, kiedy jakiś ruch na równinie zwrócił jego uwagę. Patrzą wszyscy, a tu jakiś zawodnik oderwał się od reprezentacji zakonnej, o sztandar się właśnie dobijającej i pędzi ku górce, gdzie król stoi. Pędzi i pędzi. Widać, że gość jest zdecydowany i na żartach się nie zna, chyba że na swoich. Kopię ma jeszcze całą, opuścił ją niżej łba końskiego i już z daleka słychać było jak przyłbicą trzasnął. A kiedy już był bliżej wszyscy usłyszeli głos jego; ferfluchte lituanische und polnische banditen, wy wszystkie kaput! Był to bowiem człowiek komtura von Plauen, który często do Wielkopolski posłował i krzynę po ludzku mówić potrafił.

Panowie litewscy porzucali kubki, fajki i zapałki i za dąb uciekli. Jogaiła zrobił minę, którą nieoceniony Haszek Jarosław określił słowami: „wyglądał jak kocur srający w sieczkę” i z miejsca się nie rusza. Bo jak? Tam bitwa, wyraźnie zwycięska, a on ma uciekać za drzewo? Stoi i patrzy, nawet się na boki nie rozgląda, bo wie przecież co ta jego ochrona warta i gdzie teraz siedzi. Tylko Zbychu zachował się przytomnie. Zgasił skręta o pogiętą blachę na udzie i do króla powoli podjechał. W ręku miał tylko ten złomek kopii, co go z bitwy uniósł, nie wiadomo właściwie po co. Kiedy Krzyżak był już blisko i dzidę swoją w pierś Jogaiły wymierzył wrzeszcząc okropnie przy tym, Zbychu, zamachnął się tym swoim złomkiem jak kijem do bejsbola i mu ten pusty poniemiecki łeb jednym puknięciem rozwalił. Krzyżak rozciągnięty bez ducha na trawie leżał, panowie litewscy zza drzewa powyłazili i dziwić się zaczęli. Jak to, panie dziejski, możliwe, nie ukłonił się, nie pocałował w stopę, nie produkuje wazeliny, a jeśli już to słabej jakości, a tak się królowi przysłużył. No,no, kto by pomyślał. Jogaiła, nic nie mówił, ale w duchu, co chwila powtarzał sobie: ja, pie....lę, ale jazda, ja pier....lę ale jazda....I na Zbycha patrzył.

Bohater nasz zaś był tego dnia pewien, że zostanie pasowany na rycerza, którym jeszcze nie był, bo co jak co, ale uratowanie życia królowi to nie jest zwykła rzecz i nagroda się za to należy.

I wiecie co się stało? Powiedzieli Zbychowi, że nie może być rycerzem, bo to czego dokonał to nie jest czyn rycerski tylko morderstwo. I przez to właśnie został nasz Zbychu biskupem. I był to przez długie lata, aż do czasu kiedy pełnoletniość uzyskał Jan Zamojski, jedyny polityk rozumiejący interes kraju. Świadczyć może o tym choćby to, że przez ostatnie 600 lat nie napisano o nim ani jednego dobrego słowa. To ważne wyróżnienie. Naprawdę.

 

Opisałem to po swojemu, ale tak to właśnie było. I to jest proszę państwa początek i kres wszystkich oddolnych inicjatyw w Polszcze od czasu kiedy panować zaczęła tu dynastia litewska. I zastanawiam się czy nie lepiej by było gdyby Oleśnicki tym złomkiem kopi króla w łeb prasnął a Krzyżakowi nogę podstawił albo nie zgaszonym niedopałkiem pod przyłbicę pstryknął. Myślę, że byłoby lepiej, bo bitwa i tak była wygrana.

 

Nie wierzę bowiem w szczerość tych, którzy mówią o budowie szerokich frontów oddolnych i liczą na to, że aktywność uliczna emerytów przełoży się na wynik wyborów oraz na lepsze traktowanie przez media tej czy innej partii. I nie chce mi się wierzyć, że Jarosław Kaczyński sam wpadł na te dziwne pomysły. Sądzę, że ktoś mu je podsunął. Jest bowiem Jarosław Kaczyński politykiem gabinetowym, a nie wiecowym czy wojennym i sądzę, że nie ma on ani krzty wyobraźni potrzebnej do oceny takich zjawisk jak reakcje dużych mas ludzi na głos czy pozę. Myślę, że za tymi pomysłami na pokojową rewolucję, które przecież nie tylko w PiS się rodzą stoi chęć wypłynięcia na fali tłumu i zrobienia kariery a la Cezar. To jest ścieżka pełna pułapek, o której każdy powinien pamiętać. Stąd kuriozalne z jednej strony twierdzenie Jarosława Kaczyńskiego, że szeroki front prawicowy ma osłonić PiS, któremu nie sprzyjają media, świadczy o tym, że Kaczyński jednak jest przytomny i nie zamierza robić polityki na ulicy.

Nie mogę się jednak zgodzić z samą ideą, nie mogę, bo ludzie, którzy stoją wokół Kaczyńskiego są tacy sami jak opisane wyżej towarzystwo króla na wzgórzu pod Grunwaldem. Każda autentyczna inicjatywa oddolna zostanie przez nich zabita, zniszczona i wywrócona na nice, zamiast tego wstawią w to miejsce atrapę, jakiś zespół ekspercki, solidnie opłacany, który zajmował się będzie biciem piany i dzieleniem budżetu. Nic więcej z tego nie będzie. A kiedy już przegrają po raz kolejny, rozpłaczą się i będą opowiadać, że „polskie piekiełko” nie pozwala im zwyciężyć. Bo ludzie nie rozumieją, że ktoś chce dla nich dobrze i mają zwyczaj szydzić i niszczyć wartościowe inicjatywy. Tak będzie, zobaczycie. Tak już jest.

Zapraszam na moją stronę www.coryllus.pl. Gdzie można kupić świetne książki i znakomite płyty. To taka oddolna inicjatywa, nie wspierana przez nikogo poza czytelnikami.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka