coryllus coryllus
1836
BLOG

Zapomnieć o wojnie

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 23

 Dawno temu już zauważyłem, że większość lokalnych gazetek, tych wiecie, wydawanych na śliskim papierze, z chropowatą wkładką w środku opowiada, prócz kilku zwykle przewidywalnych lokalnych kwestii, wyłącznie od II wojnie światowej. Nic więcej tam nie ma. Dla odmiany zaś gazety wysokonakładowe, wyślizgane w całości i świecące się z daleka piszą wyłącznie o seksie. I to mocno niestandardowym. I nie ma tu żadnej pomyłki, bo nawet jak pokazują tam Żakowskiego to jest to również o seksie i to w dodatku w wydaniu skrajnie niestandardowym.

Pomiędzy tymi dwoma widełkami znajduje się polski system edukacji. Był on do niedawana zbliżony charakterem do tych lokalnych gazet, ponieważ traktował o sprawach ważnych dla nas tutaj, blisko ze sobą zaznajomionych, czasem zaczepiając, w naukach przyrodniczych głównie i w matematyce, o jakieś ogólniejsze kwestię, ze świata. Poza tym wszystko było swojskie i znane. Najbardziej zaś znana i swojska była historia. To ważne by ona taka była, bo w historii istotne miejsce zajmują takie ewenty jak wysiedlenia. I kiedy ktoś pamięta jak tam u niego w kotlince bywało drzewiej, w dawnych czasach, to jest po prostu trudniejszy do przeflancowania i nakłady na taką operację wzrastają, a jak ktoś ma super dobrą pamięć to przedsięwzięcie przestaje się opłacać. Bo może być taki ktoś przez ojca poinformowany gdzie dziadek zakopał szmajsera, albo jakieś inne narzędzie codziennego użytku, potrzebne w sytuacjach zaskakujących i nieprzewidywalnych. Po co ja o tym piszę, kiedy nic się na razie nie dzieje. No jak to nic się nie dzieje? Likwidują historię w szkołach. Po co? Jak wam się zdaje? Po to, żeby ułatwić nam podróżowanie bez kompleksów po całym świecie zapewne. Byśmy nie musieli się wstydzić naszej zaściankowości, naszej prowincjonalności, naszego wieśniactwa. To oczywiste. Właśnie po to to robią. Chodzi o to, by nasze życie przestało wyglądać jak lokalna gazetka, a stało się kolorowym tygodnikiem z laską w bikini na okładce, na tle gór. Pod spodem zaś będzie napis – odwiedź pogranicze niemiecko-austriackie! Miasto Dachau czeka na ciebie!

Myślicie, że przesadzam? Myślicie, że likwidacja nauki historii Polski oznacza, całkowitą likwidację nauki historii? Nie. Ponieważ reformować oświatę można do upadłego. I nie tylko oświatę. Na to miejsce, opustoszałe, na ten plac, wejdą za dwa, trzy lata nowi budowniczowie, którzy postawią nam tam coś lepszego. Lepszą historię, lepszą przeszłość i jeszcze lepszą przyszłość. My się do tego wszystko przyczynimy sami, bo drzemie w nas głęboka i nieuzasadniona niczym wiara, że oszukiwanie i zakłamywanie historii zaczęli komuniści. Otóż nie. Komuniści tylko dołożyli swoje trzy grosze do całej góry fałszywych groszy usypanych wcześniej przez Niemców z Wiednia, Niemców z Berlina i Rosjan. My zaś, ponieważ jednocześnie z oszukiwaniem prowadzono akcję zniechęcania, mamy głęboki wstręt do tej nauki. Kojarzy nam się ona w najlepszym razie z martyrologią, której nie lubimy po prostu lub z nudą. I nie ma na to niestety lekarstwa, bo cała rzecz została dobrze przemyślana i dziś wielu odetchnie z ulgą na wieść, że tej głupiej historii wreszcie nie będzie. A pamiętacie gdzie dokonano na ziemiach polsko-litewskich jednego z pierwszych wysiedleń? Nie wiem czy pierwszego dokładnie, ale jednego z pierwszych na pewno. Oto kniaź Wasyl III zająwszy ziemię Smoleńską na początku XVI wieku, wygnał stamtąd wszystkich wiernych koronie poddanych i na ich miejsce ściągnął ze stepów szczerą Ruś sobie wierną. To jest metoda skuteczna, sprawdzona i nadająca się do powtórzenia w każdych właściwie warunkach, szczególnie zaś wtedy kiedy wnuki zapomną gdzie dziadek zakopał ten dziwny kawałek żelastwa, z którym tyle było kłopotu, bo sąsiad doniósł i nawet milicja raz przychodziła.

A co do lokalności i wielkiego świata, to posłuchajcie tego kawałka, co go wrzucam w komentarzu. Ten starszy pan w berecie ściąga na swoje koncerty, a może ściągał, bo nie wiem czy żyje jeszcze, ludzi w każdym właściwie wieku, do nastolatków po emerytów. I oni wszyscy tam szaleją po prostu słuchając jak ten staruszek śpiewa. A śpiewa on dla nie istniejącego narodu, w nieistniejącym teoretycznie języku. I to ma wielką moc i to jest właśnie tradycja i kultura. A w Polsce żaden zespół nie potrafi nawet zrobić porządnej, dającej się słuchać i nowoczesnej aranżacji pieśni o rozkwitającym kwiecie rozmarynu. Mamy tylko te rzygawiczne ballady, trzeciorzędnych kaczmarskich i jakąś sztukę awangardową, równie ciekawą. I nie mówicie mi, że to nie jest celowo inspirowane. Bo jest na pewno.

Jadę dziś z dziećmi do lekarza, więc dłużej pisał nie będę.

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić książki moje, toyaha, oraz płyty z polską muzyką ludową. Książki można także kupić w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie Foto Mag przy stacji metra Stokłosy, w księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25, oraz w pensjonacie „Magnes” w Szklarskiej Porębie. Są także w Londynie, w polskiej księgarni mieszczącej się w budynku POSK.

 

Przypominam także, że 23 marca w piątek o 18.00 odbędzie się mój wieczór autorski. Miejsce akcji – szkoła „Vistula”, przy ulicy Stokłosy 3, nieopodal metra o tej samej nazwie. Na miejscu jest ponoć parking. Zapraszam.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka