Niniejszy tekst silnie koresponduje w wczorajszym tekstem toyaha http://osiejuk.salon24.pl/ . I dotyczy tego o czym tu wszyscy myślimy i piszemy od dwóch lat – Smoleńska. Tak jak to już kilka razy napisałem, a teraz powtarzam, sądzę że ludzie którzy stoją za tą sprawą będą zawłaszczali absolutnie wszystkie korzyści jakie z Tragedii Smoleńskiej płyną. Po prostu wszystkie. I nie ma na to siły, bo w związku z tą sprawą PiS wybrał w mojej ocenie złą drogę. Drogę, którą można by nazwać racjonalną, rozsądną, stonowaną i kulturalną. Przymiotniki można mnożyć. Przez fakt jednak, że wybrano taką właśnie drogę, nie wiadomo zresztą do czego, bo przecież żadne śledztwo niczego nie wyjaśni, ponosimy klęskę za klęską.
Myślę, że ludzie, którzy rzecz całą zaaranżowali dobrze wiedzą iż istotny poziom, na którym dokonują się przetasowania prowadzące ku klęsce lub sukcesowi, to poziom emocji. I dlatego tak wiele wysiłku włożono w to, by ściągnąć ludzi z ulicy i skanalizować emocje związane ze Smoleńskiem, by je wtłoczyć w jakieś ramki, w proste opisy, by każdy, nawet najgłupsza nauczycielka mogła się z tymi emocjami utożsamić i spacerując z chorągiewką myśleć, że oto walczy za Polskę. Kiedy te setki tysięcy ludzi stało na ulicach po 10 kwietnia 2010 roku, oni wszyscy musieli mieć tęgą sraczkę. Po prostu nie wychodzili z kibla, czekając co się teraz stanie. Potem jednak coś się przełamało, coś się stało i wszystko zaczęło cichnąć. A kiedy Komorowski kazał powiesić na murze pałacu tę komiczną tabliczkę, było już pozamiatane. Ludzie poszumieli, poszumieli ktoś czymś rzucił i emocje zostały rozładowane. Krzyż dało się ściągnąć z ulicy i spokój. I nic już wtedy pomóc nie mogły ani modlitwy, ani płacz. Nic pomóc nie mogły miesięcznice i rocznice. To była już tylko terapia grupowa, która nie przynosiła żadnego efektu. Nie przynosiła, bo gdyby przynosiła to PiS wygrałby wybory.
Kiedy dochodzę do tego miejsca swoich rozważań zwykle zaczyna się płacz i lament nad tym, że nie mamy „naszych” mediów i „naszych” służb. Bardzo przepraszam, ale od jakiegoś czasu już mamy nasze media. Takie radio „Wnet” na przykład. To jest do tego stopnia nasze medium, że nawet Aleksander Gudzowaty założył tam sobie bloga..
To jest oczywiste szyderstwo. Naszych mediów i naszych służb nie było również w roku 2005 kiedy PiS wygrał wybory. Były za to, przynajmniej częściowo nasze, w roku 2007, kiedy PiS wybory przegrał.
Wracajmy do naszych emocji. Polacy nie mają żadnych praktycznych doświadczeń z sukcesem i z reakcją na prowokację. Ja to ustawiam w ten sposób, bo dla mnie te dwie rzeczy łatwo się ze sobą wiążą. Ja to wczoraj nadmienił nasz kolega redpill, w Ameryce kiedy nie można sobie poradzić z szulerem wyrzuca się go z miasta nurzając wcześniej w smole i w pierzu. I ja nie mogę tu nie przywołać tej sceny, kiedy jedna telewizyjna kurewka, w towarzystwie skumplowanego z policją bandziora szydzi z ludzi pod krzyżem. I nie było tam nikogo, kto postarałby się o smołę i pierze. A co najważniejsze nie ma tam ani naszych mediów, ani naszych służb. To znaczy są, ale ograniczają się do przepisanej im statutem roli – pokazują i komentują. Oczekując potem od ludzi reakcji. Zróbmy tutaj małą dygresję – w Polsce problemem jest brak przywódców. Takich lokalnych. Brak dynamicznych, energicznych facetów, którzy widząc tego całego Niemca pod pałacem rzuciliby hasło – do Wisły skurwysyna! I jeszcze umieliby wraz z kolegami tę operację przeprowadzić. Zakładam się o co chcecie, że pan Niemiec niesiony do Wisły, już w połowie ulicy Karowej zacząłby piszczeć ze strachu i oferować pieniądze za uwolnienie. Oczywiście potrzebna byłaby jeszcze kamera, żeby rzecz całą sfilmować, ale kamery przecież były. Byli i przywódcy, ale oni tacy jakich akurat w tym momencie potrzeba. Polscy przywódcy prawicy to jeden w drugiego przywódcy gabinetowi. Oni tak wyglądają, tak o sobie myślą i do takich przeznaczeń czują gotowość. Ulica to jest coś co ich brzydzi. I niczego nie zmienia tu postawa Jarosława Kaczyńskiego. On jeden nie da sobie rady i nie zwycięży ciągnąc za sobą tę bandę gamoni. Bo polska prawica to twór, który konstruuje się w oparciu o pewne wyobrażenia, a nie o fakty i okoliczności, w jakich przyszło jej żyć i działać. I to widać po wypowiedziach Błaszczaka, Hofmana i innych.
Wracajmy jednak do naszych rozważań. Emocje zostały rozładowane. Dobre emocje, czyli wielka wściekłość, z którą nie poradziłaby sobie żadna policja. To co przyszło potem miało temperaturę kaszki z mleczkiem, a zamordowanie członka PiS w Łodzi przez Ryszarda Cybę, było po prostu szyderstwem z całego narodu. I muszę wam tu jeszcze raz zaproponować zakład – jeśli ktoś, taki na przykład Putin, dla którego cała rzeczywistość da się opisać zdaniem – kto kogo – dowiedział się o tych zdarzeniach, przestał nas w ogóle traktować jak ludzi. Tak myślę. Jesteśmy dla niego jakąś biomasą, która nie jest w stanie wykonać jednego sensownego ruchu we własnej obronie. Masą, która kupuje każdy kit i poddaje się każdej brutalności byle była ona wystarczająco straszna i dobrze opakowana w relacje telewizyjne. Cyba załatwił sprawę. Powiedział nam, tym strasznym czynem, że teraz on tu rządzi. On i Niemiec. A my możemy sobie co najwyżej popłakać. Powodów zapewne nie zabraknie.
Kiedy z ludzi wypuszczono już powietrze, zaczęły się intensywne spekulacje na temat tego co się wydarzyło w Smoleńsku i kto jest za to odpowiedzialny. I tu dochodzimy do sedna sprawy i sedna wczorajszej dyskusji pod tekstem Toyaha. Dochodzimy do pracy i książki FYM-a. Ja to załatwię krótko, bo prosty ze mnie chłop i nie lubię wykrętów. Jak ktoś chce napisać książkę i ją wydać to nic nie stoi na przeszkodzie, by to zrobić. Jeśli ktoś pisze książkę, łamie ją, składa, dorabia przypisy, zamieszcza zdjęcia i projektuje okładkę, a nie zamierza drukować, tłumacząc się mętnie i podając jakieś niewiarygodne powody, to znaczy, że cel jego pracy jest inny niż deklarowany. Ja nie wiem jaki. Być może chodzi o podniesienie sobie samooceny.
Ponieważ już dawno temu zadeklarowałem, że blogerzy, którzy traktują swoją pracę serio powinni występować jawnie, nie używając nicka, a przynajmniej podawać nazwisko obok nicka, uważam uporczywe trzymanie się anonimowości za dziwactwo w najlepszym wypadku. I to właśnie dotyczy FYM-a. Nie wierzę w to, że on pisząc książkę objętości 1000 stron o Smoleńsku, nie ujawnia się ze strachu. Nie ma takiego rodzaju strachu, który pozwoliłby na napisanie owego dzieła blokując jednocześnie ujawnienie imienia i nazwiska. Pomijam już litościwie tę całą anonimowość, która nie jest żadną anonimowością, bo kogo bym o to nie spytał, ten doskonale orientuje się kim jest FYM. Argument o prześladowaniu odpada jeszcze z tego powodu, że teraz właśnie jest czas na wystąpienia jawne, a jeśli przyjedzie inny czas, to żadne nicki i pseudonimy nic nie zmienią. Nikomu nie pomogą.
Jeśli więc FYM prowadzi swoje śledztwo i robi to w formie książki, chcę by tak książka ujrzała światło dzienne. By można ją było wziąć w rękę, zważyć, przeczytać od deski do deski i zająć się polemiką z autorem. I tu dochodzimy do sedna. Myślę, że obawa przed polemiką jest jednym powodem, dla którego ta książka nie zostanie wydana. Sieć nadaje jej pewną aurę, ona znajduje się pomiędzy światem, w którym recenzenci miażdżą autorów, a światem bezmyślnej adoracji i podziwu. FYM nie zrezygnuje z tego drugiego i to widać na pierwszy rzut oka. A musiałby, jeśli wydałby to na papierze.
I jeszcze jedna kwestia. Cała ta książka to śledztwo oparte o poszlaki. Spróbujmy my także przeprowadzić pewne śledztwo. Utarł się zwyczaj, dość komiczny przyznam, że blogerzy z tak zwanej sfery nie prowadzą polemik i dyskusji z blogerami aspirującymi, niebieskimi, a przynajmniej nie czynią tego często. Najgłupszy nawet tekst Kłopotowskiego, a sami przyznacie, że trudno taki wytypować, bo wszystkie są beznadziejne, obrasta polemikami jak spróchniały pniak hubą. Z tekstami Toyaha nie polemizuje nikt. I na odwrót – Kłopotowski pisze polemiki jedynie z tymi, których uważa za godnych tego zaszczytu. O ile pamiętam FYM nie odniósł się do stawianych jego książce zarzutów w żaden sposób. Myślę, że z tego samego powodu, dla którego Kłopotowski nie zniża się do polemik z niebieskimi. Wczoraj Toyah, a dziś ja, napisaliśmy, istotne z naszego punktu widzenia teksty dotyczące jego pracy. W dodatku polemizujemy z nim z pozycji praktyków wydawców, bo mamy przecież na koncie książki, w dodatku one są także zwalczane, nikt ich nie promuje poza nami, a wiele osób bierze radosny i czynny udział w zakopywaniu naszych dzieł pod stertą zgniłych liści. Mam głębokie przekonanie, że z książką FYM-a byłoby na odwrót. Ona zostałaby przywitana z entuzjazmem. Nie cichły by brawa. Nakład rozszedłby się w ciągu miesiąca, a wściekli polemiści ujadaliby jeden przez drugiego nakręcając koniunkturę. To jest oczywiste.
To co napisałem wyżej obnaża, merkantylny, handlowy i promocyjny aspekt blogowania. Jeśli więc ktoś, kto wykonał taką prace jak FYM zdaje sobie sprawę z tego jak działa mechanizm promocji i nie chce go wykorzystać, to znaczy, że jego cel był inny. Moim zdaniem było nim stymulowanie emocji i przesunięcie ich jeszcze dalej ku zimnym rejestrom, ku kalkulacjom i taktyce, które nie zaowocują niczym. I jestem pewien, że ani ja ani Toyah nie doczekamy się polemiki z jego strony. Może gdyby jakieś uwagi zgłosił Kłopotowski, wtedy FYM coś by mu odpisał, ale my jesteśmy dla niego po prostu za słabi i za mali. Tak myślę.
Ponieważ – tak jak powiedział Jarosław Kaczyński – a ja to wielokrotnie pisałem zanim on to powiedział – sprawa Smoleńska nie zostanie wyjaśniona be zmiany władzy, wszystko co prowadzi więc do umocnienia tej władzy jest złe i szkodliwe. No więc cała działalność okołosmoleńska nie prowadzi moim zdaniem do usunięcia Tuska i jego ekipy. Ona prowadzi wręcz do umocnienia się tej ekipy na zawsze. Jeśli uważacie, że jest inaczej poczekajcie do Euro. Nastąpi wtedy wielkie pojednanie polsko-rosyjskie. Po prostu gigantyczny festiwal braterstwa na trupach ofiar. Ponoć w Rosji kupiono aż 50 tysięcy biletów na mecze ichniej reprezentacji. 50 tysięcy to chyba z pięć dywizji? Nie? Ja się nie znam. No więc kiedy oni tu przyjadą, do Warszawy i Wrocławia, bo tam grają, polscy kibice będą wraz z nimi pić i śpiewać. Oczywiście może ktoś komuś da w mordę, a może nawet ktoś kogoś zabije. Takie sprawy się zdarzają, szczególnie wtedy kiedy źli i podstępni ludzie jątrzą i dzielą miast dążyć do zgody. Winą za rozwój wypadków i za kryzys polityczny, który nastąpi obarczy się oczywiście Jarosława Kaczyńskiego. I może nawet uda się go aresztować, o ile nie ucieknie za granicę. Wtedy do więzienia wsadzi się Martę. W końcu ona także jątrzy. I kiedy już wszystkie sprawy zostaną wyjaśnione i wszyscy się pogodzą, pozostanie już tylko czekać do wyborów w USA, które wygra Barack Obama. Czekanie zaś umili nam śledzenie postępów smoleńskiego śledztwa na blogu FYM-a. Bo ono będzie trwało. W to nie wątpię. Będzie trwało do chwili, aż wszystko, każda najmniejsza wątpliwość zostanie wyjaśniona.
Powtarzam – ludzie którzy stoją za Smoleńskiem zawłaszczają wszystkie płynące z tej tragedii korzyści, a my nie możemy im nic zrobić, bez przemyślanych i zaplanowanych działań. Głęboko przemyślanych i dobrze zaplanowanych. W tym momencie po dwóch latach, nic innego nam nie pomoże. Jesteśmy jak zwierzę w pętli. I bardziej się szarpiemy, tym bardziej pętla się zaciska. I nikt nam nie pomoże. Obawiam się, że EURO posłuży do dalszego ograniczenia naszej suwerenności jako państwa i wolności osobistej każdego z nas. Jeśli nie rozumieją tego nasi przywódcy, jeśli my tego nie rozumiemy, jeśli czujemy w głowie, ten rozkoszny szmerek, to przekonanie, że już, już, zaraz się nam uda, tylko jeszcze jedna demonstracja, jeszcze jedno machnięcie chorągiewką, to znaczy że jest po nas. Po prostu.
Ponieważ tak się składa, że ja książki wydaję bez obaw co powiedzą recenzenci. A bierze się to z pewności, że oni nic nie powiedzą, bo prędzej zadusiliby się własnym kapciem niż przyczynili się do tego, że sprzedałbym choć jeden dodatkowy egzemplarz, chciałem o tych książkach teraz przypomnieć. Są na stronie www.coryllus.pl. Są także w sklpie FOTO Mag przy stacji metra Stokłosy oraz w księgarni Tarabuk przy Browarnej 6.
Niniejszym chciałem także zaprosić wszystkich, którzy wiedzą gdzie jest klub Ronina na spotkanie ze mną, które odbędzie się 16 kwietnia o 20.00 Mam zgodę na zaproszenie 50 osób, nie mogę niestety podawać adresu klubu, ale większość z Was wie gdzie to jest. Spotkanie poprowadzi Grzegorz Braun, który czytał będzie fragmenty moich książek. Zapraszam.
Inne tematy w dziale Polityka