Ponieważ tak się złożyło się sobotnia demonstracja w Warszawie, była wydarzeniem, które popierałem z całego serca, choć jak pamiętacie nie popierałem innych, wcześniejszych demonstracji, postanowiłem przyjrzeć się reakcjom na to doniosłe wydarzenie i wyciągnąć z tego jakieś wnioski. I tak pierwszy tekst napisała eska, której akurat ten marsz się nie podobał, choć kilka dni wcześniej wzywała wprost do zmiany rządu i przygotowywała listę osób, które ewentualnie mogłyby pomóc jej ten rząd zmienić. Dziś już zmieniła nieco ton, bo marsze jednak prowadzą do nikąd. Śmiem twierdzić, że z tym marszem jest akurat odwrotnie, a z tamtymi poprzednimi było tak jak napisała eska. Nie wiem tylko dlaczego osoba doświadczona, roszcząca sobie pretensje do ilorazu nie rozumie spraw oczywistych i prostych.
Dalej idzie Kłopotowski z czymś czego nawet nie da się nazwać. Otóż chce Krzysztof Kłopotowski przekonać nas, że Kościół w Rzymie zatriumfował, bo apostołowie dogadali się z cesarzem. Ja rozumiem, że to taka metafora, ale metafory jeśli mają być celne muszą mieć jakieś pokrycie w faktach, szczególnie metafory historyczne stosowane przez człowieka, który pozuje na inteligenta i przez wielu, na przykład przez Gadowskiego jest za takiego uważany. Otóż Kościół w Rzymie zatriumfował, bo Konstantyn Wielki pokonał Maksencujsza w bitwie na moście Mulwijskim. To jest jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Kościoła. O czym oczywiście taki inteligent i erudyta jak Kłopotowski może nie wiedzieć, bo i po co. Jemu wystarczy gołe „słowo boże”, które w dodatku generuje bez niczyjej pomocy z własnego mózgu, bo przecież nie z Ewangelii.
Kłopotowski postuluje ponadto by usiąść znów do okrągłego stołu ponieważ, cytuję ten fragment w całości:
Czytam w blogosferze, że tym razem nie będzie Okrągłego Stołu. No to proszę policzyć siły: kto ma większość mediów głównego nurtu, które decydują o nastrojach społecznych; kto ma aparat państwowy, poparcie elity umysłowej i kulturalnej – jaka by one nie była; kto ma tajną agenturę; kto ma pieniądze, banki i gospodarkę; kto ma lepsze kontakty za zagranicą, kto ma większe wpływy polityczne w Unii Europejskiej i jest bardziej godny zaufania dla potężnych sąsiadów. I w końcu, kto ma więcej za uszami a więc ma większą determinację, żeby siebie bronić: „Oni”, czy „my”?
Czyli według Kłopotowskiego jeśli mamy do czynienia z uzbrojonym gangsterem, który ma zblatowaną skarbówkę i policję możemy się ratować tylko w jeden sposób – rozpocząć z nim negocjację o wysokość haraczu. To jest ciekawe podejście do sprawy, przyznaję, ale sposób ten jest skuteczny w krótkiej jedynie perspektywie. Gangster bowiem, bo wynegocjowaniu najkorzystniejszych dla siebie warunków i odebraniu nam wszystkiego, przyjdzie znowu. Po co? Oczywiście, po nasze dzieci, które będą mu do czegoś potrzebne, a potem po nasze życie. Nie istnieje bowiem w świecie Bożym coś takiego jak święty spokój kupiony ustępstwami, tak samo jak nie istnieje darmowy lunch.
Gadowski zdaje się chciał napisać o marszu, ale wyszedł mu tekst o tym, że za mało go pokazują w telewizji i nikt nie docenił jego wkładu w rozwój kultury polskiej. Czym rzecz jasna była współpraca pana Witolda przy filmie „Wojna 1920”. Gadowski należy do tej grupy frustratów, którym zdaje się, że wystarczy wyrzucić Środę, Szczukę i Lipińską z telewizji, a miast nich wsadzić tam Gadowskiego i świat zostanie naprawiony. Od razu i bez niepotrzebnych przestojów.
Porzućmy już te opisy i zastanówmy się nad czymś innym. Ponieważ rząd szykuje się do rozprawy z narodem i to się dokona najprawdopodobniej w czasie Euro lub po Euro, warto pomyśleć o formach protestu, o sojusznikach i sposobach wywalczenia czegoś oraz zminimalizowania strat, bo te na pewno będą. Strategia rządu jest boleśnie czytelna, choćby w tej reklamówce o naprawie Polski, że była solidarna. Jest tam wyraźnie powiedziane, że wszyscy będziemy bulić, nawet księża, wszyscy z wyjątkiem gliniarzy i wojskowych. Oraz oczywiście tajniaków. To daje nam już niejakie pojęcie o tym kogo unikać i z nim się nie zadawać. Jeśli do tego dołożymy zapowiedź kontroli skarbowych, które z pewnością nie dotkną nikogo poza ludźmi wyznaczonymi na listach – nie nazwę ich proskrypcyjnymi, bynajmniej nie przez brak odwagi – przez „niewiadomokogo”. Sądzę, że zbliża się czas, który żywo przypominał będzie rządy towarzysza Wiesława, tak jak sam Tusk coraz bardziej go przypomina. Może nawet zafundują nam pokazowy proces jakiegoś wyjątkowo nieuczciwego zwolennika PiS, który oszukiwał w zeznaniach podatkowych. Ponieważ wszystkie te akcje wskazują jasno, że naród jest podzielony i to się już nie odwróci, nie ma sensu próbować tego naprawiać. Nie my dokonaliśmy tego podziału i nie na nas spada odpowiedzialność. Rząd trzyma z mundurowymi przeciwko duchownym i ludowi. To jest jasne. I każdy kto jest przeciwko duchownym i ludowi, trzyma z mundurowymi i rządem. W nagrodę dostanie mistrzostwa piłkarskie w telewizji. I to mu wystarczy.
W tych okolicznościach nawoływania Kłopotowskiego do podzielenia się tym co nam zostało z rządem przy okrągłym stole i mieszanie w to Jezusa Chrystusa to jest wyjątkowe kuriozum, nawet jak na tego autora.
Mamy coś jeszcze. Mamy powtarzające się ostatnio w salonie wpisy i zaciętości i nienawiści Polaków. Ja oczywiście nie wierzę w to, że ktoś kto ma w czaszce jakiś choćby osad po mózgu, jest w stanie napisać taki tekst jaki napisał ostatnio Marcin Kaka. O tym, że wyjeżdżając do Holandii widzi tam uśmiechniętych ludzi którzy patrzą na niego dziwnie, bo widzą na jego twarzy nienawiść i zawziętość i rozpoznają w nim w ten sposób Polaka. To jest głupota tak czytelna i propaganda tak oczywista, że nie dorównuje temu nawet Kłopotowski. I miałem nadzieję, że nie dorówna nikt, kiedy oto pojawił się na scenie bloger Oranje. Oranje często opisuje Polaków za granicą i podkreśla bardzo dyskretnie jak dziwaczne i niestosowne są ich zachowania. Oranje to człowiek bystry i dowcipny i on się wyraźnie od tej hołoty dystansuje. Jego prawo. Dystansuje się także od tej zaciętości i nienawiści i nawet pouczał ostatnio Toyaha pod jego tekstem, że nie ma Toyah racji krytykując wpisy Kacprzaka, bo Polacy są jednak nienawistni i zawzięci. I ja teraz myślę sobie, że chciałbym bardzo zobaczyć jak Oranje zachowuje się za tą granicą. Przypominam sobie bowiem jak kiedyś skrytykowałem jego ulubionego pisarza Eustachego Rylskiego, który nie jest żadnym pisarzem, ale wprost hochsztaplerem. Otóż Oranje mnie zbanował. Po prostu. I przestał ze mną rozmawiać na długie miesiące. I nadal nie rozmawia, choć bana zdjął już jakiś czas temu. Teraz jednak to ja przestaję z nim rozmawiać i w ogóle zaglądać na jego blog. Są bowiem jakieś granice zakłamania.
Ponieważ nic mnie tak nie wkurza u ludzi jak zawoalowane i ukryte pod luzackim stylem mentorstwo, nie potrafię odnieść się do takich postaw inaczej jak w ten sposób właśnie. Uważam ponadto, że opowiadanie o tym iż Polacy są tacy, albo śmacy to wyjątkowe wprost zbydlęcenie. U podstawy tegoż leży zaś żądza władzy, rabunku oraz chęć podziału ludzi na lepszych i gorszych. Na tych, którzy rozumieją i patrzą dalej oraz na tych, którzy są ciemni. Z mojego doświadczenia zaś wynika, że ciemnych można policzyć na palcach obydwu rąk. Większość ludzi daje radę i rozumie o wiele więcej niż to się blogerowi Oranje, czy Marcinowi Kaka wydaje.
Efektem tej czarnej, szeptanej propagandy antyludzkiej są znane nam wszystkim dobrze postawy, które ilustrują wpisy spod mojego wczorajszego tekstu umieszczonego w portalu niezależna. Mam tam wielu zaprzysięgłych wrogów, którzy uważają, że najlepszą metodą walki o wolność jest donos. Zajrzyjcie i poczytajcie.
Na koniec jeszcze raz o demonstracji. Mamy oto najważniejszy marsz, marsz rozpoczynający się od mszy, marsz pokojowy, bez tych debilnych haseł, w rodzaju „raz sierpem, raz młotem...”, bez tych samych co zwykle lanserów. Mamy marsz w czasie, którego Jarosław Kaczyński chce pojednać się ze Zbigniewem Ziobro i ten właśnie marsz nie podoba się „naszym”, a zaplecze „naszych”, zaczyna rozdmuchiwać sprawę zawziętości Polaków i ich wiecznej niedojrzałości. Eska używa nietrafionych metafor, Kłopotowski bredzi jak zwykle, Gadowski lamentuje, a na najbardziej prawicowym z prawicowych portali kapusie mają swój festyn. Chyba zbliża się rewolucja, albo co....
Na koniec przypominam, że pozostało już tylko 50 sztuk pierwszego tomu „Baśni jak niedźwiedź”. Zamówienia można oczywiście składać, ale trzeba liczyć się z poślizgiem w realizacji, jeśli ktoś się spóźni. Takie jest życie niestety. Książki są jak zawsze na stronie www.coryllus.pl. Jest tam także relacja z Klubu Ronina. Książki są oczywiście także w księgarni „Tarabuk” przy Browarnej 6 i w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.
Inne tematy w dziale Polityka