coryllus coryllus
1784
BLOG

Dziwny dzień

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 12

 Za każdym razem kiedy widzę Ludwika Dorna, a widuję go często bo mieszkamy w tym samym, raczej małym mieście, mam wrażenie, że to nie jest polityk, w dodatku zły, ale jakiś wybitny aktor amerykański. Taki mniej więcej jak aktorzy z filmów Lyncha albo Altmana. Ot, choćby dzisiaj. Wychodzę z domu kultury, wsiadam do samochodu i próbuję wyjechać z parkingu, a tam Dorn. Wieje wiatr, a Ludwik Dorn podnosi w górę ręce i jego kusy płaszczyk nabiera od razu wyrazu i staje się czarną peleryną czarnoksiężnika. Bo trzeba wam wiedzieć, że pan Ludwik nosi się na czarno. W dodatku im jest starszy, tym krótsze te płaszcze zakłada. No i ja jadę, a on idzie tym swoim wolnym, ale stanowczym krokiem z uniesionymi lekko rękami, w których trzyma paczkę papierosów. I postępuje z tymi papierosami Ludwik Dorn tak, jakby mozolił się z jakimś niewysłowionym i ciężkim problemem, najpierw usiłuje wytrzepać jednego z paczki, papieros stawia jednak opór, potem wyciąga go uniesioną nie wiadomo dlaczego ręką, a w tym czasie wiatr nadyma poły jego płaszcza i czyni Ludwika Dorna, kiepskiego, konformistycznego i obłudnego polityka postacią niezwykłą i piękną. Idzie poseł Dorn, a ja mijając go widzę, jakie ma eleganckie i drogie buty i takąż koszulę. Bo ja generalnie widzę dużo rzeczy, nawet jeśli tylko przejeżdżam obok kogoś lub czegoś i na obserwację mam stosunkowo niewiele czasu. Jadę w przeciwnym kierunku niż zmierza Ludwik Dorn i kątem oka już dostrzegam, że ujarzmił wreszcie niesfornego papierosa i teraz zapala go z jakąś dziwną a okrutną satysfakcją, jakby torturował pojmanego jeńca. Taki właśnie jest Ludwik Dorn i za każdym razem kiedy go widzę miewam podobne projekcje, bo on za każdym razem, nawet wtedy kiedy nie ma wiatru, robi spore wrażenie.

Tego samego dnia pojechałem do Warszawy. I kiedy z niej wracałem, pociągiem oczywiście zauważyłem, że na peronie obok mnie stoi poseł Siwiec. Gdzie mu tam do Dorna. Poseł Siwiec przedstawiał sobą widok nieszczególny. Ubrał się w garnitur, krawat i eleganckie buty, a na plecy zarzucił jakiś taki dziwny tobołek, w typie plecaczka turystycznego, ale dodatkowo zapinany pod szyją. Musiał być ten plecaczek mocno czymś wypakowany, bo poseł Siwiec wielokrotnie poprawiał to zapięcie, luzował je i zaciskał. Generalnie męczył się okropnie. Zanim jednak zacząłem go obserwować dokładniej, widziałem jak zmierza tym swoim krokiem odpustowego dziada brzegiem peronu, ale tym drugim, dalej od torów położonym i czegoś nerwowo szuka. Wkrótce okazało się, że toalety. Poseł Siwiec musiał chyba biec spory kawałek z tym plecakiem, być może leciał aż z Sejmu, bo mocno był spocony. Odnalezienie zaś toalety, w dodatku czynnej, co wcale nie jest łatwe, ani naturalne na dworcu Warszawa Śródmieście, sprawiło posłowi wyraźną ulgę.

Kiedy opuścił ponure wnętrze tego przybytku, robił już tylko wrażenie zmęczonego, starzejącego się mężczyzny, który czeka nie wiadomo na co. Okazało się jednak wkrótce, że wiadomo, bo poseł Siwiec czekał na pociąg odjeżdżający do stacji Airport im F. Chopina. Są teraz takie pociągi. Odgadłem więc, że pewnie leci do Moskwy po instrukcje jak zachowywać się w czasie Euro i co zrobić z niesfornymi rosyjskimi kibicami. Stał tak sobie biedny Marek Siwiec na peronie i poprawiał swój plecak, a ja stałem obok niego i było mi przyjemnie z tego powodu, że jak wiem kim on jest i mogę go opisać, a on nie wie kim jestem ja i nigdy się tego nie dowie. Podobne satysfakcje mam zawsze wtedy kiedy spotykam w pociągu redaktora Osieckiego.

Nie wiem czy zrządził to przypadek czy jakaś siła wyższa, ale okazało się, że poseł Siwiec ustawił się obok dwóch dziwnie i niesamowicie ubranych mężczyzn. Staliśmy więc sobie we czterech. Ja, Siwiec i ci dwaj.

Obaj ubrani byli tak jakby wyskoczyli nagle z filmu z wczesnych lat osiemdziesiątych. Jeden miał białą, lśniącą niepokojąco kurteczkę z błyszczącymi guzikami. Drugi podobną, ale ciemniejszą. Pod spodem obaj mieli koszule polo z zamkami błyskawicznymi. Obydwaj mieli także spodnie z krokiem gdzieś pod kolanami, a jeden – ten na biało – miał te spodnie dodatkowo poprzecierane w kilku miejscach tak, że wyglądało to zupełnie jakby narobiły na niego przelatujące ptaki.

Do tego buty. Takie juniorki, jakie my nosiliśmy w podstawówce. Troszkę jednak lepsze. Jeden miał te buty ozdobione kolorowymi czerwono, biało, niebieskimi paskami. Drugi zaś miał buciki całkiem szare, ale za to do każdego przyczepiona była wielka, lśniąca blacha, na której można by ze spokojem zmieścić wygrawerowany napis: Igor Stiepanowicz Michajłow, Bohater Związku Radzieckiego, uczestnik Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, laureat nagrody leninowskiej oraz licznych wyróżnień na szczeblu okręgu. Ojciec dwójki dzieci: Leonida i Wiery, studentów Moskiewskiego Instytutu Lotnictwa.

 

I nawet po umieszczeniu na tej blaszce tego wszystkiego, jeszcze zostałoby tak trochę miejsca. Od razu zorientowałem się, że to Rosjanie, którzy czekają oni na to samo na co czekał poseł Siwiec, czyli na pociąg, który dowiezie ich an lotnisko. Pan poseł jednak nie wiedział, kto stoi obok niego i wydawało się, że podobnie jak dla mnie nie ma to dla niego znaczenia. Ot, jeszcze jeden przyczynek do rozważań o gustach naszych i tamtejszych.

I nagle jeden z nich otworzył usta i coś szybko powiedział do drugiego. Po twarzy Marka Siwca przebiegł ledwo zauważalny cień. Obrócił się pan poseł niespokojnie i zerknął w bok. Potem zaś poprawiając ciągle pasek tego kretyńskiego plecaczka, który sobie założył na garnitur, oddalił się w kierunku końca peronu. Pomyślałem sobie wtedy, że źle go oceniłem. Nie leci do Moskwy, ale do Brukseli.

Kiedy pociąg jadący na lotnisko przyjechał on wsiadł do jednego wagonu, a oni do drugiego. I pojechali. Ja zaś zacząłem się zastanawiać jakby na miejscu Siwca zachował się Dorn. Myślę, że mógłby nawet wdać się z tymi dwoma w pogawędkę na temat wyników meczów rozgrywanych przez rosyjską drużynę narodową. Tylko co oni by wtedy zrobili? Pewnie nie wytrzymaliby tego napięcia psychicznie i poszli do innego wagonu. Jak Siwiec.  

Tekst ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika "Gentleman". Po krótkim urlopie zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka