coryllus coryllus
1056
BLOG

W obliczu katastrofy

coryllus coryllus Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

 Miałem dziś pisać o księdzu Blizińskim, którego wspomnienia właśnie wydaliśmy, ale pewne okoliczności skłaniają mnie do zmiany planów. Od jakiegoś czasu nasz blog po prostu puchnie od komentarzy, co oczywiście powinno wszystkich cieszyć, ale mnie cieszy tylko trochę. Jak pewnie wszyscy zauważyli dzień wczorajszy przyniósł pewną korektę, a jest ona wynikiem, o czym wiem dokładnie, bo odbieram maile od ludzi stale komentujących, zbyt emocjonalnego i, jakby to nazwać, terapeutycznego potraktowania tego bloga przez niektórych komentujących. I nie mówię tu o Rozalii, która umieszcza w swoich komentarzach wesołe piosenki. Jeśli więc ktoś traktuje nasz wspólny blog w ten sposób musi się liczyć z gwałtownym zniknięciem. Ja już nie raz przećwiczyłem swoją umiejętność podejmowania decyzji i nie zawaham się również teraz.

Tak się składa, ze stoimy przed wielkimi zmianami, one pewnie by już nastąpiły, ale są tak zwane okoliczności, które na razie nie pozwalają nam uruchomić dwóch projektów internetowych, co z całą pewnością rozładowałoby trochę blog i dało komentującym szersze pole do prezentacji swoich poglądów oraz przemyśleń. Dopóki to nie nastąpi musimy radzić sobie jakoś tutaj, w sposób dający szansę wszystkim komentującym, no i oczywiście korespondujący z treścią tekstu na dany dzień.

Idą jak powiadam zmiany, ale są one powolne, przez co odraczane są także różne moje decyzje. Postanowiłem, na przykład, że będziemy wydawać ośmiostronicową gazetę, wczoraj cały wieczór spędziliśmy nad makietą. Po co gazeta? Bez dodatkowego medium przegramy. Widzę to już dziś i jako człowiek przewidujący, postanowiłem zapobiec katastrofie. - Jakiej katastrofie – zawoła ktoś – człowieku, codziennie jest na blogu ponad 300 komentarzy! Jest, ale to nie ma znaczenia wobec planów jakie podjąłem. Musimy mieć segment książki dla dzieci i on musi się drastycznie różnić od tego co jest na rynku. Jedna książka już powstaje. Kolejne, innego zupełnie autorstwa, są w przygotowaniu mniej zaawansowanym. Wydamy po kolei trzy tomy baśni socjalistycznej, wiem to już na pewno. Do tego szykują się dwa dodatkowe numery nawigatora, oraz dwie książki popularnonaukowe i jedna publicystyczna, autorów z bliższych i dalszych okolic. Rośnie kolejka pozycji w serii gospodarczej. Nasz kolega od dwóch tygodni poszukuje spadkobierców praw autorskich różnych ważnych dzieł, które muszą ujrzeć światło dzienne. W tym wszystkim jest bardzo mało miejsca na żarty i dobrze byłoby, żeby każdy to zrozumiał. Ten rok będzie kluczowy, albo go przetrwamy i odniesiemy sukces taki, że staniemy się słoniem w składzie porcelany, którego trzeba będzie omijać na paluszkach nie mówiąc o nim ani słowa, albo jako środowisko i jako przedsięwzięcie zaczniemy powoli obsychać, ja zaś pod koniec przerzucę się na handel drewnem opałowym, na czym się przecież nie najgorzej znam. Dlatego bardzo wszystkich proszę o dokładne zrozumienie tego tekstu. Przed nami mnóstwo wyzwań.

Czasem zdarza się, że o coś Was proszę, rzadko o pieniądze, częściej o przysługę. Ponieważ nasza nowa gazeta będzie periodykiem darmowym, chciałbym, żeby Ci, którzy chcą pomóc zastanowili się nad sposobami jej dystrybucji. To jest bardzo ważne, bo nie chodzi o to, żeby latać po ulicy i wciskać zmokniętym przechodniom jakąś płachtę. Chodzi o to, by naleźć zaprzyjaźnione punkty, podkreślam, zaprzyjaźnione i zaufane punkty, w których można taki periodyk wyłożyć. On będzie poświęcony wyłącznie książkom, autorom i sprawom wydawniczym. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że znajdzie się tam jakaś polityka, która kogoś zdenerwuje. Nie ma jednak sensu, by kłaść tę gazetę w miejscach przypadkowych, bo ludzie wezmą ją do mycia okien albo zawijania śledzi. Rozumiem, że osoby, które dystrybuują nasze książki nie będą miały nic przeciwko temu, by taką gazetę wyłożyć gdzieś u siebie w sklepie, żeby każdy klient, jeśli oczywiście zechce, wziął ją sobie do czytania. Dlatego proszę wszystkich o rozwagę i o zadeklarowanie się czy mogą mi pomóc w tej sprawie. Od tego ile osób i jaką pomoc zadeklaruje będzie zależał nakład naszego periodyku. Mamy czas, albowiem absolutnym priorytetem są teraz projekty internetowe. Mam nadzieję, że je wkrótce ujrzymy. Bez nich gazeta nie ruszy. Nie spieszmy się jednak, bo co nagle to po diable.

Nasza gazeta, o czym już dziś mogę powiedzieć, nie będzie bazować na tak zwanych kontrowersjach, to znaczy z całą pewnością nie ujrzycie tam na pierwszej stronie tytułu „Papież Franciszek całuje w rękę Rotszylda!”, ani „Naśladujmy żołnierzy wyklętych”, ani niczego podobnego. Jeśli więc ktoś sądzi, że wokół naszego nowego tytułu uda mu się zorganizować jakąś grupę wsparcia emocjonalnego ten się myli, o czym piszę już dziś, żeby nie było potem rozczarowań. Naszym celem jest wykrojenie sobie na rynku wydawniczym na tyle dużego obszaru, by zmieściła się tam hurtownia. I ja tu nie zamierzam ściemniać i pisać, że celem jest przywrócenie Polakom pamięci historycznej, albo może jakaś zmiana wektorów znaczeń, czy coś. Mówię wprost o co mi chodzi. O hurtownię. Tak więc tych, którzy chcą i mogą pomóc, bardzo o to proszę, ale zachęcam też do powściągnięcia emocji, namysłu i spokojnego rozważenia sprawy. Kto będzie celem tej nowej promocji opartej o periodyk? Przede wszystkim ludzie, którzy zrazili się do rynku książki i obecnych na nim treści. Czyli ta część populacji mówiącej po polsku, która rozumie, że obecność książek w Biedronce to jest słaby żart, a deklaracja, że ta właśnie Biedronka sprzedała w zeszłym roku 35 milionów książek to powód do zadumy raczej, a nie do radości. Celem tej promocji nie będą ludzie już przekonani, czyli ci wszyscy, którzy pałają świętym oburzeniem zderzając się z opresyjną rzeczywistością, ale ci, którzy pamiętają, że kiedyś czytało się książki i to czytanie miało posmak przygody i tajemnicy. Albo uda się nam przekonać tych ludzi do naszej oferty, albo scenariusz będzie taki jak napisałem powyżej. Z internetu, fejsa, nie mówiąc już o salonie24 nic więcej nie wyciśniemy. Każde z tych mediów ma charakter grupy wsparcia, co dla dystrybucji jest zabójcze. Wyznacza właściwie z miejsca górną granicę osiągów sprzedażowych i poza nią nie można się ruszyć. Sądzę, że są nawet planiści, którzy potrafią, w oparciu o dane z mediów społecznościowych, określić ile i jakiś treści może się sprzedać na polskim rynku. Być może do tego właśnie, do łatwej segmentacji rynku, powołane zostały media społecznościowe. Jakby nie było, musimy wyjść poza ten schemat, bo to nie jest nasz schemat i nie my ustalamy w nim zasady. Możemy je tylko akceptować bądź odrzucić. Nowe medium oraz projekty internetowe, które są teraz priorytetem, pozwolą nam mam nadzieję to zmienić. Nie chcemy przekonywać już przekonanych, to jest hasło najważniejsze, bo ci przekonani są pod przemożnym wpływem macherów od badań popularności różnych ekstremalnych idei. Nasza droga jest inna. Póki co proszę wszystkich o głęboki namysł, a w perspektywie miesiąca o zgłaszanie jakichś propozycji dystrybucyjnych dla naszego darmowego periodyku, wraz z przybliżoną liczbą egzemplarz, które mogli od nas odebrać. Oczywiście możemy ten periodyk wysłać także za granicę, co jest dość istotne moim zdaniem.


Według wszelkich znaków na niebie i ziemi Michał jeszcze nie uruchomił sklepu. Zapraszam więc do księgarni przy Agorze w Warszawie, do Tarabuka, a także do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej. 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo