Prokuratura w oficjalnej wypowiedzi dla redakcji Onetu ujawniła, że to sędzia Jakub Iwaniec w sobotni wieczór miał doprowadzić do kolizji samochodu z drzewem, będąc pod wpływem alkoholu. Według śledczych wykryto u niego 2 promile w wydychanym powietrzu. W domu sędziego pojawiło się zaraz po incydencie trzech prokuratorów w asyście policji. Iwańcowi odebrano telefon komórkowy. Według jego obrońcy, to nie on kierował samochodem.
Groźna kolizja o nocnej porze z udziałem sędziego
Mowa o publikacji Onetu na temat sędziego Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów Jakuba Iwańca, który pozostaje w ostrym sporze z Waldemarem Żurkiem. Minister sprawiedliwości niedawno zawiesił sędziego w obowiązkach służbowych, co zdaniem wielu prawników jest niezgodne z ustawą o ustroju sądów powszechnych, a także wykracza poza prerogatywy szefa resortu. Tym razem Iwaniec stał się bohaterem sensacyjnych nagłówków w mediach.
Do groźnej kolizji doszło w sobotę 11 października w Rejowcu Fabrycznym w województwie lubelskim po godzinie 23. Samochód osobowy uderzył w drzewo, a świadkowie zdarzenia powiadomili policję, bo rozpoznali, że z miejsca wypadku odjechał sędzia. Sprawa szybko nabrała rozgłosu po tym, jak w mediach pojawiło się nazwisko Jakuba Iwańca - byłego współpracownika wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, któremu Żurek zarzuca branie udziału w tzw. aferze hejterskiej z udziałem skazanej niedawno internautki "Małej Emi".
Kto siedział za kierownicą?
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Rafał Kawalec, kierowca pojazdu był nietrzeźwy.
- Potwierdzam, że doszło do zdarzenia związanego z kolizją samochodową. Osobą, która prowadziła pojazd w stanie nietrzeźwości, był Jakub I. Uzyskano wynik pozytywny - 0,96 mg alkoholu na litr wydychanego powietrza. Pobrano od niego także krew do dalszych badań- przekazał prokurator. Według pierwotnych informacji podanych przez Onet, za kierownicą miał siedzieć Jakub Iwaniec, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa.
Tak też sprawę komentuje współpracowniczka ministra Żurka, prokurator Ewa Wrzosek, która nie ma wątpliwości, że to Iwaniec kierował pojazdem w stanie upojenia alkoholowego. - Z imprezy w Krasnymstawie do miejsca gdzie uderzył w drzewo - przejechał 20 kilometrów. To całe 20 kilometrów rosyjskiej ruletki dla pozostałych kierowców i pieszych na tej drodze w tym czasie. Czy sędzia Iwaniec ich trafi czy nie trafi? - pytała w serii wpisów.
Obrońca Iwańca: chodziło o jego telefon
Po publikacji medialnych doniesień głos zabrał obrońca sędziego, mecenas Michał Skwarzyński, który stanowczo zaprzeczył, by jego klient kierował autem.
- Jakub Iwaniec nie prowadził samochodu, był jego pasażerem. Odwożono go przez inne osoby, czym nie byli zainteresowani prokuratorzy. Nie został zatrzymany w samochodzie, lecz na swojej posesji - oświadczył prawnik. Adwokat dodał, że podczas czynności śledczych doszło do zabezpieczenia telefonu Jakuba Iwańca, mimo że ten miał poinformować o znajdujących się tam danych objętych tajemnicą obrońcy.
- Na telefonie znajdowały się informacje dotyczące obrony w innych sprawach, w tym dane innych adwokatów i ustalona linia obrony. Prokurator mimo żądania nie wyjaśnił, jakie dowody na rzekomą jazdę po alkoholu miałyby się znajdować w urządzeniu - precyzował w oświadczeniu. Mecenas Skwarzyński określił działania organów ścigania jako "najście domu zajmowanego przez sędziego”. Według niego, przeszukanie i zatrzymanie telefonu Jakuba Iwańca odbyło się z naruszeniem immunitetu sędziowskiego. - Sprawa była jedynie pretekstem do uzyskania dostępu do korespondencji sędziego - stwierdził obrońca.
Według relacji dziennikarza radia Wnet Jakuba Pilarka, w domu Iwańca po zderzeniu auta z drzewem zjawiło się aż trzech prokuratorów.
Fot. Sędzia Jakub Iwaniec/screen wPolsce24
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo